Rozdział V

13 1 0
                                    

Na podświetlanym zegarze w salonie dochodzi druga, kiedy po omacku kieruję się do swojego pokoju. Padam na łóżko, jednak jestem zbyt zmęczona by zasnąć, a zegar zdążył już przesunąć wskazówki na godzinę trzecią. Zapalam więc lampkę nocną i sięgam po książkę od staruszki, którą odłożyłam. „Dzieje Wiecznych", zachęcający tytuł. Pierwsza „opowieść" powoli mnie wciąga. Świat demonów, nefilim, duchów i bezdusznych jest magiczny i fascynujący. Odczuwam dreszcze czytając o okropieństwach mordów jakich część z nich się dopuściła i wciągnięta w lekturę nie zauważam kiedy pierwsze promienie słońca przebijają przez rolety.

-Wstawaj mi pomóc!

Podskakuję na dochodzący zza drzwi głos mamy.

-Goście niedługo będą.

-Już wstaje!

Odkładam przeczytaną niemal w całości książkę i schodzę do kuchni z myślą o kawie. Nie było dobrym pomysłem zarywać całej nocki.

-Weź zrób makijaż, zielona jesteś.

-Też pięknie wyglądasz, mamo.

Posyłam jej mordercze spojrzenie, ale zawracam spełnić jej życzenie.

-To za ile będą?

Pytam, schodząc już mniej „zielona".

-O dwunastej.

-Jest dziewiąta.

-Tak, pomóż mi rozłożyć rzeczy w salonie.

-Dlaczego? Dlaczego kazałaś mi zejść tak wcześnie?

-Żebyś miała możliwość na mnie ponarzekać, kochanie.

Wzdycham dla uspokojenia i zaczynam rozkładać zastawę. Oczywiście po spełnieniu tego zadania, okazuje się, że nic więcej do roboty dla mnie nie ma i zostaję odesłana „na górę, do nauki". Jednak zamiast uczyć się do matury sięgam po niedokończone „Odwieczne istoty" i pochłaniam ją w mgnieniu oka, czując niedosyt.

***

-Filipo!

Zrywam się z łóżka przecierając oczy. Chyba przysnęłam.

-Zejdź na dół!

Poprawiam w kilka sekund rozmazany od snu makijaż i przeczesuję włosy zanim do salonu.

-Cześć ciociu!

-Cześć kochanie, schudłaś strasznie.

-Och, bez przesady, tylko zrzuciłam dziecięcy tłuszczyk.

Mierzy minie wzrokiem po czym miażdży mi żebra w gorącym uścisku.

-Ciociu, nie mogę oddychać.

Puszcza mnie ze śmiechem przepuszczając drogę Damianowi - mojemu dwa lata młodszemu kuzynowi, który idąc w ślad matki upewnia się ile mogą znieść moje żebra.

-Ouch. Przypakowałeś.

-Co nie?

Wyszczerza swoje perfekcyjne zęby. Jak na szesnastolatka wygląda bardzo dojrzale z lekkim zarostem, kilka tonów ciemniejszym od postawionych modnie ciemnych blond włosów.

-I urosłem 30 centymetrów.

Jednak, z charakteru nadal jest dzieckiem. Wzdycham i uśmiecham się do niego, po czym idę przywitać się z najmłodszym członkiem rodziny Alinką. Na szczęście dwulatka jest jeszcze za mała by łamać mi żebra jak reszta rodziny.

Następne godziny przemijają szybko. Dowiaduję się, ze wujek dostał jakąś dużą robotę w Glasgow, Damian dostał się do technikum i ma zamiar zostać mechanikiem, a ciocia – jak to ciocia- wymyśliła nowy przepis na serniczek ze śliwkami. Naprawdę tęskniłam, ale siedzenie tam z nimi jest nużącą sielanką. Dlatego kiedy przed czwartą oboje wstają i kierują się do drzwi, wcześniej mnie obcałowując, czuję ulgę, że to koniec.

Nie mija pięć minut odkąd zaczęłam myć naczynia po wizycie, jak rozlega się dźwięk telefonu. Zza ściany słyszę rozgorączkowany głos mamy i wiem, że coś jest nie tak.

-Mieli wypadek. Elka i Damian.

Ledwo doganiam mamę łapiącą w biegu kluczyki i wyruszającą do szpitala, nie przebrawszy nawet kapci.

-Mamo! Załóż buty, musisz się uspokoić, wystarczy jeden wypadek, w takim stanie spowodujesz kolejny. Odetchnij.

Rzucam jej pod nogi adidasy. Niepewna w końcu poddaje się swojej racjonalnej części i próbuje opanować oddech.

-Jechali na czołówkę z tirem. Żeby uniknąć zderzenia Ela ostro odbiła na barierkę, ta nie wytrzymała. Spadli w koryto rzeki. Ela zmarła na miejscu.

Patrzę jak łzy toczą się po policzkach matki i po chwili czuję wilgotny dotyk również na moich.

-Damiana i Ali woda nie dosięgła, rzeka na szczęście była płytka w tym miejscu.

Przeciera oczy, po czym już bardziej opanowana ubiera buty i wsiada do samochodu.

-Ale Damian dostał krwotoku wewnętrznego uderzając w barierkę. Jest w ciężkim stanie, dlatego musimy tam jechać.

Słyszę ryk silnika i wskakuję na siedzenie obok mamy.

-Rozumiem. Jedź ostrożnie.

Odpowiada mi jedynie kiwnięcie głową. Resztę drogi spędzamy w ciszy.

Nosicielka: Wstąpienie / Nosicielka: ZstapienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz