10. San Diego.

1.9K 74 74
                                    

Rozdział nie sprawdzany!

Miłego czytania!

  Wychodząc z lotniska w San Diego rozmawiałam z mamą, która była po prostu zdezorientowana moim wyjazdem i zmartwiona stanem w jakim zeszłam na dół.

   Po pożegnaniu się z Hardinem zwykłym "pa" i zapewnianiu Mike, że wrócę, chodź zapewne miał już dość mnie gadającej.

*cztery godziny wcześniej*

   – Dzięki za podwózkę Hardin – zwróciłam się do Hardina, który stał opierając się o przód swojego samochodu z rękoma w kieszeniach swoich czarnych jeansów.

   – Nie ma sprawy, napisz wcześniej kiedy będziesz w Miami to przyjedziemy po ciebie – powiedział na co kiwnęłam głową. – Jeśli wrócisz – dodał już trochę ciszej, żebym tego nie słyszała, ale słyszałam.

   – Wrócę – zapewniłam obracając się w stronę wejścia na lotnisko.

   – Czemu musisz jechać? – zapytał Mike, który do tej pory był cicho.

   Chciałabym im powiedzieć, ale jest to za bardzo intymne i Olivia raczej nie chciałaby, żeby dużo osób to wiedziało.

   – Moja przyjaciółka, cóż..ma problem – ominęłam sprytnie temat.

   – Leć, bo ci bramki zamknął – powiedział Mike przytulając mnie.

   Staliśmy tak chwilę, gdy się od niego oderwałam.

   – Wrócę Mike. Obiecuję – szepnęłam uśmiechając się. Chłopak pokiwał głową podeszłam do walizki i jeszcze raz się obróciłam. – Pa.

Przeszłam kilka kroków po czym znów się obróciłam i krzyknęłam

   – Wrócę!

*obecnie*

   Włożyłam telefon do kieszeni spodni. Podeszłam do taksówkarza, który zapakował moją walizkę do bagażnika i po podaniu mu odpowiedniego adresu, wyjechaliśmy z pod lotniska.

   Jechaliśmy drogą, którą tak wiele razy jechałam. Trzy kilometry od lotniska jest klif z którego świetnie widać wzbijające się w powietrze samoloty lub te które zakańczają swój lot.

   To tam miałam swoją pierwszą randkę z Aidenem. Później zaczęliśmy jeździć tam całą naszą ekipą. Moi przyjaciele i przyjaciele Aidena. Po naszym rozstaniu często tam przesiadywaliśmy, tylko ja i moi przyjaciele.

   Może powrót tu nie będzie taki straszny jak myślałam. 

   Wysiadłam kilka metrów za domem Olivii. W płocie ma dziurę przez którą wymykaliśmy się na imprezy. Przerzuciłam walizkę przez jej płot i sama przez tą dziurę przeszłam. Ustałam za altanką, która zasłaniała tą dziurę przez co jej rodzice nie mają o niej pojęcia, a z drugiej strony zasłaniają krzaki.

   Podeszłam do drzwi na taras od jej pokoju, ponieważ ta na szczęście nie ma piętra. Pchnęłam drzwi balkonowe, żeby upewnić się, że nie ma ich otwartych. Nie ma.

   Zapukałam cztery razy w szybę i czekałam aż dziewczyna mi otworzy. W pokoju zapaliła się lampka, a dziewczyna sama zajrzała przez roletę. Szok i nie dowierzanie na jej twarzy było wspaniałe. Szybko otworzyła drzwi i przytuliła się do mnie. Jej uścisk był cholernie mocny.

   – Lily – załkała, gdy objęłam ją w pasie.

   – Już ciii.. – powiedziałam całując ją w głowę

Ignosce meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz