Rozdział 5 - Sklep spożywczy

322 32 1
                                    

Reakcja/ Październik 2019 / 23:32

- Solone czy zielona cebulka? 

Harry zacisnął usta w zamyśleniu, a jego oczy kilka razy przesunęły się między dwoma opcjami. Potem uśmiechnął się i wskazał na torebkę w lewej ręce Louisa.

- Czytasz w moich myślach każdego dnia, wiesz o tym? - powiedział Louis, z radością rzucając torebkę chipsów o smaku zielonej cebulki z powrotem na półkę. Wrzucił solone chipsy do koszyka i wziął Harry'ego za rękę, gdy szli dalej alejką.

Louis wiedział, że on też codziennie czyta w myślach Harry'ego, ale Harry tego nie skomentował.

- Gdzie teraz? Lody?

Harry pokręcił głową, opierając się o bok starszego chłopaka, gdy szli.

- Bez lodów? Odważne posunięcie - droczył się Louis. - A może masz ochotę na słodycze? Nic nie pasuje lepiej do słonych chipsów niż tabliczka czekolady. Aha, i te owocowe żelki, które tak bardzo lubisz!

Harry rzucił mu dziwne spojrzenie. Podniósł dwa palce, tworząc okrąg, a na jego twarzy malowało się zakłopotanie.

- Tak, to takie małe krążki, prawda? Jak się nazywają? - Louis skrzywił się, sfrustrowany. - Nie mogę uwierzyć, że nie pamiętam, jak się nazywają. Czy ja tracę rozum?

Gdy Harry zaczął przytakiwać, coś przykuło jego wzrok. Zmarszczył brwi, próbując umiejscowić obraz, a potem się zatrzymał. Zamarł na środku alejki.

Louis rzucił mu zdezorientowane spojrzenie. 

- Więc nie chcesz już cukierków?

Przycisnął się do klatki piersiowej Louisa z taką siłą, że starszy chłopak zatoczył się do tyłu, instynktownie obejmując Harry'ego ramionami, gdy próbował odzyskać równowagę.

- Hej, hej. Co się dzieje, kochanie? - gruchnął łagodnie. Przeczesał palcami splątane wiatrem loki Harry'ego, delikatnie rozplątując miękkie kosmyki. - Co się stało, skarbie?

Harry tylko zaskomlał, a jego twarz wciąż była ukryta w bezpiecznej szyi chłopaka.

- Harry, porozmawiaj... - przerwał sobie kaszlem, oczyszczając gardło, gdy szukał odpowiednich słów. - Nie ukrywaj się. Nie przede mną - prosił, ale jego ton był łagodniejszy niż kiedykolwiek. - Jestem tutaj.

Ich ciała były przyciśnięte do siebie tak mocno, jak to tylko możliwe, ale Harry nie przestawał napierać, przyciskając się do Louisa tak blisko, jakby starszy chłopak mógł go wchłonąć, jeśli tylko bardzo się postara. Louis znów się zatoczył, a jego plecy zderzyły się z półkami po jednej stronie alejki, strącając na podłogę kilka pudełek z płatkami śniadaniowymi.

- Skarbie, skarbie. Dobrze, piękny, uspokój się.

Udało mu się odwrócić ich pozycję, tak że Harry był bezpiecznie zamknięty między jego klatką piersiową a półkami. Wciąż wodził palcami po lokach Harry'ego, niesfornych i splątanych po wieczornym malowaniu, a głowę Harry'ego trzymał bezpiecznie przy swojej szyi.

- Trzymam cię. Nikt cię tu nie tknie - obiecał. - Musisz dla mnie oddychać, skarbie. Weź głęboki oddech.

Harry odetchnął chwiejnie, a jego ramiona zadrżały z wysiłku. Serce biło mu szaleńczo w uszach, a płuca drżały od samego oddychania. Próbował skupić się na znajomym cieple bluzy Louisa na swoim policzku i znajomym zapachu taniego szamponu swojego chłopaka, ale było już za późno - jego umysł wpadł w jakieś sensoryczne przeciążenie. Musiał się stamtąd wydostać.

Open hands and closed fists (but nothing fills the silence) [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz