Rozdział 8 - Dystans

300 27 5
                                    

Akcja/ Listopad 2017 / 23:58

- Gdzie teraz jesteś? - zapytał Harry, przygryzając w zamyśleniu postrzępiony paznokieć kciuka. W telefonie rozbrzmiewała pulsująca muzyka. Trzymał urządzenie kilka centymetrów od ucha i wzdrygał się, gdy basy przebijały się, a antyczne głośniki syknęły w proteście.

- Wyszedłem z przyjaciółmi - wyjaśnił Louis stłumionym głosem. - Przepraszam, ale naprawdę cię nie słyszę. Jest tu tak cholernie głośno. Czy mogę do ciebie oddzwonić, gdy wrócę do akademika?

- Tak, tak, oczywiście. Tylko... z kim ty właściwie jesteś?

- Nie znasz ich, H. Nie będę wymieniał ich imion. - Louis brzmiał na zniecierpliwionego, ale Harry był do tego przyzwyczajony. Wkrótce po ich poznaniu zorientował się, że cierpliwość nie leży w naturze Louisa.

Jednak ten niecierpliwy ton był inny. Ten niecierpliwy ton sprawiał ból.

- Przepraszam, że się o ciebie martwię - odpowiedział zimno, wiedząc, jak ostro zabrzmiały te słowa. - Nie dzwoń do mnie, kiedy będziesz leżał nieprzytomny gdzieś na parkingu.

Praktycznie mógł zobaczyć zirytowany wyraz twarzy Louisa. 

- Zawsze się tak zachowujesz! - wściekał się starszy chłopak, a jego frustracja aż kipiała. - Jestem z przyjaciółmi. Wcale nie piję. Nie rozumiem nawet, czym się przejmujesz!

- Niczym się nie przejmuję, Louis! Byłem po prostu ciekawy, dobrze? - odparł Harry. Usiadł na łóżku, krzyżując nogi i przyciskając telefon do ucha. - Nie próbuję, no nie wiem, kierować twoim życiem czy coś w tym stylu! Po prostu trudno mi siedzieć w domu w sobotni wieczór, kiedy ty wychodzisz z Bóg wie kim!

- W ogóle mi nie ufasz! Nigdy nie sądziłem, że staniemy się taką pieprzoną parą. Nigdy nie sądziłem, że stracisz we mnie całą wiarę, gdy tylko pójdę na studia. - Coś trzasnęło na drugim końcu linii, a głos Louisa był stłumiony. - Nie wiem, Harry, chyba zawsze myślałem, że ... . Myślałem, że nam się uda.

Harry wstrzymał oddech i powstrzymał łzy, które napłynęły mu do oczu. Nie zamierzał pozwolić chłopakowi zerwać ze sobą o północy w cholerną sobotę - i to w dodatku przez telefon.

- Uda nam się - przekonywał go stanowczo. - I oczywiście, że ci ufam! Nigdy nie powiedziałem...

- Harry, po prostu przestań. Poważnie, ledwo cię słyszę, a ja... Nie wiem, ja... Zadzwonię do ciebie jutro. Nie mogę tego teraz zrobić i nie mogę tego zrobić przez telefon.

Pokonany Harry przytaknął, chociaż wiedział, że Louis nie widzi. 

- Dobrze, kocham...

Telefon piknął, gdy połączenie zostało przerwane. Harry ukrył twarz w poduszce i krzyknął.

On i Louis nie spierali się często, ale kiedy się kłócili, to się kłócili. Ich kłótnie były intensywne, z krzykami i płaczem z nutą "kocham cię tak bardzo, że myśl o tym, że mógłbym cię stracić, doprowadza mnie do szału". Ich kłótnie były burzami, które następnego ranka znikały bez śladu, ale on i tak musiał przetrwać noc.

Harry wpatrywał się w sufit, a jego wzrok przyzwyczaił się już do ciemnej sypialni. Nie mógł się powstrzymać od powtarzania w głowie ich kłótni. Nawet gdy zaciskał oczy, desperacko próbując zmusić się do zaśnięcia, ostre wspomnienia wyświetlały się jak horror za jego zaciśniętymi powiekami.

Rzucał się i wiercił niespokojnie, kopiąc w pościel, która go więziła. Owinął się ramionami, pragnąc, żeby Louis nie był tak daleko. Podłożył ręce pod poduszkę, ustawiając głowę pod innym kątem. Przewrócił się na brzuch, potem na bok, potem na plecy, a następnie zwlókł się z łóżka, pokonany po raz drugi.

Open hands and closed fists (but nothing fills the silence) [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz