Rozdział 17 - Ta noc

326 30 2
                                    

Reakcja/ Grudzień 2019 / 1:22 

- Ćśś, ćśś, już dobrze. Wszystko w porządku. Trzymam cię. - Znajomy głos Louisa wyrwał go z niespokojnego snu. - No dalej, piękny skarbie, obudź się. Wróć do mnie. Ze mną jesteś bezpieczny.

Harry obudził się z sapnięciem, siadając sztywno na łóżku i oddychając ciężko . Chwycił się koca, ale jego ręce trzęsły się tak mocno, że nie mógł uchwycić cienkiej tkaniny. Louis oczywiście to zauważył, obejmując dłonie Harry'ego swoimi i przyciskając ich splecione palce do swojej klatki piersiowej.

- Kochanie. - Louis brzmiał na załamanego, a z jego tonu kapała troska i desperacja. Kiedy Harry podniósł wzrok, jego oczom ukazały się zmartwione niebieskie oczy, dwa wodniste baseny, w których lśniły niewypłakane łzy.

- Lou - wyszeptał cicho, mocniej ściskając dłonie Louisa.

- To był tylko sen. - Starszy chłopak próbował go pocieszyć. - Jestem tutaj. To był tylko sen.

Harry przytaknął, a słowa chłopaka odbiły się echem w jego głowie: to był tylko sen, to był tylko sen.

Ale to nie był tylko sen. Nie do końca.

Wysunął ręce z uścisku Louisa, owijając je ochronnie wokół swojego brzucha. Spuścił wzrok, pozwalając, by jego zapłakane oczy na chwilę straciły ostrość. W ten sposób czuł się bezpieczniej, jakby wspomnienia mogły utonąć w zamazanym obrazie.

I wtedy Louis sięgnął po niego, dwie dłonie przedzierające się przez gęstą ciemność, a Harry cofnął się do tyłu, opierając się o ścianę łóżka. Trzęsącymi się rękami zrzucił kołdrę z nagich nóg, wyplątując się z duszącej pułapki białej pościeli.

- Wszystko w porządku - powiedział mu Louis. Trzymał ręce przy sobie, a serce mu pękało, gdy patrzył, jak Harry panikuje w samotności, a jego zielone oczy wciąż gorączkowo przeszukują mały pokój. - Jestem tutaj.

Harry skulił się w sobie jeszcze bardziej, przyciskając swoje długie nogi do klatki piersiowej. Jego płuca rozszerzały się i kurczyły, podobnie jak mięśnie nóg podczas ciężkiego biegu; czuł się słaby i nie w formie, ale nie do końca nauczył się jeszcze, jak wytrenować się przed koszmarem. Nie nauczył się jeszcze, jak przygotować się na atak paniki.

Ściany zamykały się przed nim, powoli, ale nieuchronnie. Zacisnął oczy, chcąc się skurczyć, zmusić się do stworzenia najmniejszego kłębka, jaki tylko mógł. Wsunął palce w zmarszczki, które powstały, gdy materiał jego swetra zwinął się w kłębek. Idealnie wpasowały się w cienkie przestrzenie i Harry zmusił się do wydechu.

- Lou - wyszeptał, sięgając po swojego chłopaka na oślep. Starszy chłopak odpowiedział natychmiast, obejmując dłoń Harry'ego swoją własną, zbliżając jego knykcie do swoich ust i całując każdy z nich po kolei.

Miękko i cicho. Jego wargi były miękkie, gdy dotykały zaciśniętej pięści Harry'ego.

- Co powiesz na spacer, hmm? Trochę świeżego powietrza? - Louis odgarnął zmatowiałe loki z jego czoła, wplątując palce w gęste kosmyki, by odsunąć je od twarzy Harry'ego. Oznaki tego, że młodszy chłopak czuje się klaustrofobicznie, były oczywiste i migały w ciemności jak neony. - Jak to brzmi, piękny?

Harry zawahał się, po czym skinął głową, zmuszając wilgotne oczy do otwarcia się. Może świeże powietrze było właśnie tym, czego potrzebował. Miła bryza o północy mogłaby go zrzucić z powierzchni ziemi, jeśli tylko bardzo by tego chciał.

A on tego chciał. Chciał, żeby ten koszmar się skończył. Chciał, żeby ta cisza umarła.

Kiedy kolejno podnosili się z łóżka, Louis wciąż był roztrzęsiony. Harry mógł praktycznie zobaczyć, jak jego chłopak walczy z chęcią przytulenia go, i był mu za to wdzięczny. Nie potrafiłby znieść teraz dotyku Louisa. Blizny na brzuchu zaczęły go swędzieć. Po prostu nie mógłby znieść dotyku Louisa.

Open hands and closed fists (but nothing fills the silence) [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz