Part 6

742 74 2
                                    

Weszłam do domu po czym szybko zdjęłam buty i poszłam coś przekąsić do kuchni. Chloe zostala ci godzina do spotkania!!! Nie wiem czemu ale troche się stresowałam. Gdyby nie patrzeć na kilka sytuacji to ich wcale nie znałam. Coś mówiło mi że nie moge się bać. Jesteś silna ! Boisz się czterech przystojnych chłopaków?! Po zjedzeniu kangusów z mlekiem pobiegłam do swojego pokoju. Zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. To było straszne... Jak ciebie zobaczą to uciekną! Postanowiłam że założę czarne rurki z dziurami na kolanach, granatowe vansy oraz koszulke z logiem Green Day. Nie lubię nakładać na siebię makijażu..czyje się jak ściana oklejona tapetą. Jedyne co zrobiłam to posmarowałam usta jagodową pomadką. Kocham jagody! Popatrzyłam ponownie w lustro. Od razu lepiej. Zostało 15 minut. Strach bawił się moim ciałem jak szmacianą lalką. Nie dawałam za wygraną. Musi być dobrze! Ostatni raz sprawdziłam czy wszystko w domu jest wyłączone. Miałam na tym punkcie świra odkąd moja ciocia zginęła w pożarze mieszkania. Opuściła swojá rodzinę z małego głupiego wypadku ktory zdecydował o jej życiu. Nie czas na wspomninanie....5 minut....Powolnie stawiała kolejne kroki idąc w stronę domu naprzeciwko. Zatrzymałam się. Niepewnie nacisnęłam dzwonek. Nie minęła sekunda kiedy zobaczyłam uśmiechającego się wysokiego blondyna z kolczykiem w wardze. Luke...dzisiaj wyglądał inaczej niż poprzednim razem.
- Hej Chloe. - powiedział po czym mocno mnie przytulił. Kiedy usłyszałam jego głos nagle jakby wszystkie moje obawy zniknęły.
- Hej - odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk.
- Eghem ! Chloe nas to już nie przytulisz?
- Nie...- powiedziałam z poważną miną. Hahah gdybyście widzieli ich twarze! - Żartowałam !!! No już nie płaczcie. - powiedziałam po czym cała czwórka rzuciła się na mnie. Trwaliśmy tak nie wiadomo ile czasu. Nagle poczułam, że powietrze zaczyna docierać do moich płuc. Nareszcie mnie puścili. Kiedy oddalili się ode mnie mogłam dokładnie ich przeskanować. Zielonowłosy... Jego twarz jest niesamowita. Oczy są pełne czułości. Coś czuje że spotkałam osobę która zawsze mi pomoże. Pewnie wszyscy uważają go za dziwaka..bo co ?! Bo ma kolorowe włosy? Miał na sobie koszulke z różowymi kucykami pony. Spodnie poszarpane jakby wpadł na kaktusy. Na nogach różowe skarpetki. Po prostu...piękny. Tak to chyba najlepsze określenie. Obok niego...stał jak na moje oko azjata. Nie mogłam do końca go rozgryźć. Jego oczy były jakby zagubione. Może coś się stało? Może przeszkadzam im w czymś? Miał uśmiech wyrażający więcej niż tysiąc słów. Istny ideał. Jego ubiór przypominał Michaela. Jedyną różnicą była koszulka z logiem Coca-Coli. Po jego lewej stronie stał Luke. Co tu dużo mówić...kolejny cud świata. Blond włosy, kolczyk w wardze, szczupłe nogi... Chudsze niż moje :o czy jestem w niebie? Szarpałabym jak Reksio szynke. Nawet go nie znam a ....o boże ogarnij się Chloe...o czym ty myślisz. Został jeszcze jeden. Pan Loczek. Piękny....Miałam ochote dotknąć jego włosy. Chyba to by troche dziwnie wyglądało. Czy oni zawsze kupują sobie takie same skarpetki? Na nogach Ashtona również widniały różowe szmaciałki, jak to mówiła moja mama.
Przede mną stoją cztery ideały. Co robić? Nie mam pojęcia. Czułam jak oni także mierzą moje ciało wzrokiem. Wkońcu głos zabrał Mike.
- To może chodzmy do salonu a Luke zrobi to niejadalne coś..
- Ej ! Dzisiaj nie dostaniesz nawet kawałka! - powiedział Luke udając obrażonego. Kiedy weszliśmy do salonu odebrało mi mowę.

★★★★★★★★★★★★★

Aaaaaaaaaa!!!!!! Co sie dzieje :o dziękujedziękujedziękujedziękujedziękuje Prawie 800 wyświetleń i ponad 60 gwiazdek.  Niezbyt udany rozdział ale były gorsze ;p ILYSM

Chłopaki z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz