Rozdział 20

128 8 3
                                    

*tydzień później*

Pov Dream:

Przez cały tydzień pomagałem George'owi w przeprowadzce do mojego domu. Matka George już sprzedała mieszkanie, oraz wyjechała na stałe do Georgii.

Przez ten tydzień zrobiliśmy wszystkie rzeczy związane z przeprowadzką itp. Moja mama zaczęła mniej pracować, a tata cały czas był na delegacji. Mama przywiązała się tak mocno do George'a, jakby był jej synem, nawet traktuje go trochę lepiej ode mnie.

George przez ten czas zdążył połowicznie zapomnieć o „miłości swojego życia". Alicja cały czas podbijała do mnie, nawet jeśli jej mówiłem, że nie interesują mnie dziewczyny, za każdym razem mówiła, że ona mnie przekona i będziemy szczęśliwa parką. Nawet jakby to z szmata bym nie chodził, nienawidziłem i będę nienawidzić tej osoby, co zrobiła z moja miłością, najważniejszą osobą dla której zrobiłbym wszystko.

Dzisiaj obudziłem się pierwszy, oczywiście spałem z George'm, tłumaczył się tym, że boi się spać sam w swoim „dużym" pokoju. Wstałem tak cicho, aby nie obudzić bruneta za sobą. Podszedłem do szafy, ubrałem czarną bluzę, ciemne jeansy i białe skarpetki. Wyszedłem z pokoju i kierowałem się w stronę kuchni, zrobić nam śniadanie. Wszedłem do kuchni i zobaczyłem, że moja mama robiła już nam śniadanie.

-Dzień dobry.-przywitałem się.

-Dzień dobry Clay, zrobiłam wam śniadanie. George jeszcze śpi?-zapytała odwracając się do mnie.

-Dziękuje, miałem zrobić śniadanie nam. I tak George jeszcze śpi.-odpowiedziałem i się uśmiechnąłem.

-Będziesz musiał zaraz go obudzić, żeby się do szkoły nie spóźnić, dobra ja idę porozmawiamy później.-podeszła do mnie, pocałowała w głowę i wyszła.

-Pa mamo!-wykrzyczałem i usłyszałem zamykanie drzwi.

Podszedłem do blatu, wziąłem talerze, na których było nasze śniadanie. Szedłem zamyślony w stronę stołu, abyśmy zjedli wspólnie. Słyszałem, że ktoś zbiega z schodów, ale się tym nie przejąłem, nagle poczułem jak ktoś we mnie uderza.

-Przepraszam, nie widziałem cię.-odpowiedział i się odsunął.

-Nie ma sprawy, ale prawie pozbyłeś się śniadania.-zaśmiałem się i poszedłem do stołu.

-Śniadanie? dziękuje.-uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko mnie.

Jedliśmy nasze śniadanie, co jakiś czas patrzyłem się w piękne brązowe oczy bruneta.

-Jestem brudny? mam coś na twarzy?-zapytał.

-Nie, nie masz wybacz. Zapatrzyłem się-uśmiechnąłem się i wziąłem swój pusty talerz.

-Jak zjesz to idź się ogarnij, bo zaraz wychodzimy.-powiedziałem i poszedłem odstawić talerz do zmywarki.

Poszedłem do mojego pokoju wsiąść nieszczęsny plecak, oraz telefon. Wychodziłem z mojego pokoju z plecakiem na plecach i telefonem w ręku, przeglądałem sobie media społecznościowe, i tym razem na wpadłem na bruneta.

-Wybacz teraz ja, czekam przed domem.-zaśmiałem się i zszedłem na dół, a George do pokoju.

Po 15 minutach czekania z brunetem, wyszedł z domu.

-Dłużej się nie dało?-zapytałem i zaczynałem wychodzić z bramy.

-Dało, ale nie chce się spóźnić.-podbiegł do mnie, po zakluczeniu domu. Szliśmy w równym tępie.

Po 20 minutach wygłupiania się, popychania, dogryzania sobie, doszliśmy do szkoły.

-7:57 zdążyliśmy, ale na lekcje już możliwe, że nie. Ale i tak będę pierwszy.-powiedział i zaczął biegnąc w stronę sali.

-No chyba w snach!-również zacząłem biegnąć.

-No i co?-uśmiechałem się i oparłem się o jego ramie.

-Dobra, wygrałeś.-odpowiedział zmęczony, weszliśmy do sali, w której trawiła lekcja biologii.

-No witam panów. Czemu się spóźniliście?-zapytała nauczycielka.

-No my.. za spaliśmy trochę.-odpowiedziałem.

-Dobrze, macie spóźnienia. Siadajcie do ławek.

———

-No i tak zaprzyjaźni-.-

-Chłopaki nie rozmawiajcie! Na randki umówienie się po lekcjach!-uderzyła w stół, jak zwróciłam nam trzecia uwagę, za to że rozmawiamy.

-Dobrze, przepraszamy.-powiedziałem.

Po chwili zadzwonił dzwonek na przerwę.

-Macie szczęście, do widzenia.-wszyscy wyszli z sali.

Powędrowałem z brunetem na wiatrak*. Usiedliśmy na ławkach, oraz skończyliśmy swoje rozmowy, których przerwała nam nauczycielka.

———

Byliśmy już po wszystkich lekcjach. Godzina 16:36, a my wychodzimy w ten walonej budy. Wychodziliśmy przez bramę, zaczepiła nas Carolina.

-Hej dzisiaj jest u mnie impreza, może chcielibyście przyjść.-załapała mnie za ramie, oraz zapytała.

-Hej um nie wiemy, zobaczymy później.-odwróciłem się do dziewczyny.

-Jasne, masz mój numer telefonu, napisz czy przyjdziecie. Pa pa kochany.-dała mi kartkę z swoim numerem, i odbiegła.

-George?-tym razem odwróciłem się do chłopaka.

-Hmm? Jak chcesz to możesz iść.-uśmiechnął się.

-Mogę iść tak?.-zapytałem, pomachał głowa na tak.

-No dobra, ale idziesz ze mną.-złapałem go za dłoń i pociągnąłem za sobą.

———

Była 18:28, właśnie kierowaliśmy się do domu Caroliny. Mieliśmy od mojego domu jakieś 30 minut, oraz mogliśmy jechać autem, ale George uparł się żeby iść na pieszo. Szliśmy z 15 minut, a zauważyłem że George lekko się trzęsie.

-Zimno Ci?-zapytałem, objąłem go ramieniem.

-Trochę, ale wytrzymam aż dojdziemy do Caroliny.-odpowiedział, ściągałem swoją bluzę, która miałem na sobie, i podałem brunetowi.

-Dream mi nie jest aż tak zimno, załóż ja z powrotem.-powiedział i powiesił mi ją na ramieniu.

-George... zakładaj.-przełożyłem bluzę przez głowę bruneta.

-Dziękuje..-powiedział cicho i założył na siebie bluzę.

-Nie ma sprawy Georgie.-objąłem go znowu ramieniem i szliśmy dalej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

słów:768

wstawiam wszystkie rozdziały które napisałam kilka miesięcy temu i nie będę już kontynuować książki bo jest nie skończona itp ale opublikuje wszystkie rozdziały trzymajcie się <3

Wszystko do czasu.. DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz