34

2K 66 76
                                    

-Pokój życzeń!- powiedział wybiegając z korytarza i ciągnąć mnie za rękę. Harry nagle przystanął i usiadł opierając się o ścianę.

-Harry, wszystko w porządku? - zapytałam gorączkowo. Za każdym razem, gdy horkruks jest niszczony, nie tylko Voldemort to czuje, ale Harry też. Boli patrzeć, jak cierpi.

-Zniszczyli puchar.- powiedział jak pomagałam mu wstać. Z zewnątrz usłyszałam kolejny głośny huk. Pole siłowe upadło. Nasz czas się skończył. Zbiegliśmy po schodach, trzymając się za ręce i starając się uniknąć Śmierciożerców wlatujących przez okna.

-Neville! Wszystko w porządku? — zapytał Harry, gdy zatrzymaliśmy się obok dużego filaru.

— Nigdy lepiej! Czuję, że mógłbym pluć ogniem! Nie widziałeś może Luny? - zapytał dysząc.

– Luny?- zapytaliśmy w tym samym momencie.

-Szaleję za nią! Muszę jej to powiedzieć, bo nie wiem czy dożyjemy do rana!- Odpowiedział szybko, po czym uciekł. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Ginny, która leczyła i odprowadzała grupę pierwszorocznych do lochów.

-Muszę im pomóc!- powiedziałam do Harry'ego. -Później do ciebie dołączę.- szepnęłam. Już miałam odejść, ale chłopak pociągnął mnie za rękę i szybko złączył nasze usta.

-Kocham cię.- szepnął opierając czoło o moje. Jeszcze raz go szybko pocałowałam. -Uważaj na siebie.

-Ty też, Harry.- szepnęłam i pobiegłam do Ginny, która ledwo sobie dawała radę leczyć i ochraniać ogromną liczbę pierwszoroczniaków.

-Ginny, co mam robić?- zapytałam rozglądając się po przerażonych dzieciach.

-Musimy niektórych uleczyć i ukryć w lochach.- powiedziała szyjąc zaklęciem otwartą ranę chłopca o ciemnych włosach. Skinęłam głową i zaczęłam leczyć resztę.

Po uleczeniu już większości zebranych dzieci, podeszłam do zapłakanej dziewczynki, która opatuliła się swetrem, a w ręku trzymała małego, pluszowego misia.

-Hej, jak masz na imię?- zapytałam podchodząc do niej i uśmiechając się łagodnie, przy okazji oglądając obrażenia.

-Melody.- szepnęła powstrzymując łzy.

-Ślicznie imię.- uśmiechnęłam i podałam jej rękę.- Ja jestem Katie. - dziewczynka podała mi swoją drżącą dłoń.

- Chodź do środka, mamy gorącą czekoladę.- powiedziałam, a dziewczynka powoli wstała. Zaprowadziłam ją do pokoju, gdzie podeszły do niej dziewczyny z mojego roku i o rok młodsze, aby się nią zaopiekować.

***

Jak upewniłam się, że wszystkie dzieci już są bezpieczne ruszyłam do Pokoju Życzeń. Szybko do niego weszłam, myśląc o miejscu, gdzie można wszystko ukryć.

Przemierzałam góry różnych śmieci, szukając Harry'ego.

-Nie wydałeś mnie.- usłyszałam Pottera, jak z kimś rozmawiał. Ruszyłam w stronę głosów. -Bellatriks. Rozpoznałeś mnie, a nie wydałeś. - powiedział. W końcu dotarłam do chłopaka. Stał tam też, Crabbe i Goyle z wyciągniętymi różdżkami. Draco też tam był, ale jako jedyny nie miał różdżki.

-Draco?- zapytałam niedowierzając.- Draco!- dopiero po chwili zrozumiałam, że on tam naprawdę jest. Podbiegłam do niego i wpadłam mu w ramiona.

-Myślałem, że nie żyjesz.- szepnął.- Wtedy...jak Bellatriks rzuciła tym nożem, modliłem się, żeby nie trafił w ciebie.

-Gdzie Pansy?

Najmniej kochana przez własnego ojca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz