27

2.5K 83 63
                                    

Weszłam do domu i westchnęłam cicho.

-Wróciłam!- oznajmiłam i ruszyłam do głównego pokoju, gdzie siedział Remus. -Gdzie tata?- zapytałam. Moje stosunki z ojcem znacznie się poprawiły. Co prawda było dość niezręcznie, ale widzę, że stara się poprawić.

-W swoim pokoju.- odpowiedział. Kiwnęłam głową i ruszyłam na górę. Zapukałam w drzwi od sypialni mojego ojca, a po chwili usłyszałam ciche "wejdź".

-Wróciłaś.- zauważył szperając w jakimś starym pudełku.- Katie, chcę ci coś dać.- powiedział i pokazał mi brązowe, płaskie pudełko. -Twoja matka kazała ci to dać na 16 urodziny. Kończysz już za niedługo, więc dam ci ją już teraz. - niepewnie otworzyłam pudełko. W środku leżała srebrna bransoletka w kształcie oplatającego węża.- Rodowa pamiątka.- wyjaśnił i założył mi ją na rękę.

-Jest piękna...- szepnęłam. Przejeżdżając palcem po bransoletce.

-Cieszę się, że ci się podoba. -Gdy już miałam wychodzić zatrzymał mnie głos mojego ojca przepełniony smutkiem.- Przepraszam za to co musiałaś przeżywać. Nie wiem co we mnie wstąpiło, jakbym cały ten czas stracił nad sobą kontrole do czasu, aż zobaczyłem cię jak moja zwariowana kuzynka chciała cię zabrać.- westchnęłam. Chociaż bardzo mnie zranił jest moim ojcem i nie mogę mu tego nie wybaczyć.

-Wybaczyłam już, tato.- powiedziałam i wyszłam z pokoju.

***

To lato było jeszcze gorsze od poprzedniego.  Raz w tygodniu musiałam stawiać się u Śmierciożerców. Byłam ich manekinem do ćwiczenia Crucio. Miałam okropne rany na ciele, ale nie były one na tyle poważne, by wysłać mnie do Świętego Munga. Ciotka Bella miała chore pomysły na tortury. Gdy tylko się stawiałam Voldemort od razu oddawał mnie w ręce Belli, która potrafiła czasami mnie wypuścić z licznymi okaleczeniami na ciele. Po torturach leczyłam się sama. Na szczęście ostatnio nie mają czasu nawet mnie obdarzyć jedną klątwą.

***

Siedziałam właśnie przy stole dla Śmierciożerców, gdy ktoś nagle wszedł do pomieszczenia zakłócając spokój. Wytrzeszczyłam oczy jak zobaczyłam profesora Snape'a zasiadającego do stołu.

-Nareszcie, Severusie.- wyszczerzył się Voldemort.Po długiej rozmowie i obmyślania planów na kolejny rok Voldemort zwrócił się do mnie i do Dracona. - Moi drodzy, dla was też mam zadanie, nie czujcie się pominięci.- zaśmiał się okropnie, a zaraz później dołączyli do niego reszta zebranych. Oboje w środku byliśmy przerażeni, ale staraliśmy się nie okazywać tego. - Dowiecie się o tym później, a teraz już możecie iść.- wstałam powoli od stołu. Jak już zamknęłam za nami drzwi mimowolnie łzy zaczęły spływać mi po policzku. Nie wiedziałam czy od bólu fizycznego czy psychicznego. A może od obu z nich?

-Katie?- usłyszałam głos Malfoya.

-Zostaw mnie.- warknęłam. Ruszyłam w stronę biblioteki. Chodziłam tam zawsze gdy miałam czas.  Śmierciożercy są mistrzami teleportacji, a niektórzy z nich zapomnieli ukryć swoje kolekcje podręczników na ten temat. Zawsze jak dostawałam wezwanie od Voldemorta Bellatriks teleportowała się kilometr od mojego domu, a ja musiałam tam dochodzić. Tak samo było jak mnie odstawiała.

Nauczyłam się wszystkiego o teleportacji. Historia, jak to robić, niebezpieczeństwa, jedyna rzecz, której nie zrobiłam, to właśnie teleportacja. Powinno się tego uczyć w specjalnej sali z wieloma profesorami do pomocy.  Jeśli coś zepsuję i zrobię sobie krzywdę, to już po mnie.

Najmniej kochana przez własnego ojca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz