NA STRACIE MÓWIĘ ŻE KSIĄŻKA JEST TRUDNA DO ZROZUMIENIA, JEŚLI CZEGOŚ NIE ROZUMIESZ NAJLEPIEJ PRZECZYTAJ JESZCZE RAZ. JEŚLI JESTEŚ OSOBA KTÓRA POMIJA NIEKTÓRE ROZDZIAŁY LEPIEJ TEGO NIE ROBIĆ W PRZYPADKU TEJ KSIĄŻKI.
Pov:Karl
Pierwsze co zobaczyłem gdy otworzyłem oczy to błysk lampy która wisiała na suficie. Podniosłem się do siadu i rozejrzałem się po pomieszczeniu, najprawdopodobniej jest to szpital. Wnioskuje to po naklejce na ścianie "dzielny pacjent". Cały pokój był biały, nie było w nim okna jedynka ta lampa. Skupiłem swój wzrok na włączniku światła, zobaczyłem na nim czerwony napis lecz nie potrafiłem go rozczytać. Po sekundzie patrzenia światło zgasło a ja usłyszałem dźwięk typowy dla zgaszania/zaplania światła. Po około pięciu sekundach światło znów się zapaliło lecz nie było tam tego czerwonego napisu.
Postanowiłem nie siedzieć bez czynnie i wstać. Miałem na sobie długą koszule i nie miałem nic na stopach. Zauważyłem telefon stacjonarny przewieszony do ściany. Nagle zaczął dzwonić, bez większego zastanawiania się odebrałem.
--Halo? - zapytał damski głos
--Dzień dobry? Kim pani jest-...
--Oh jak dobrze, kochanie kod do drzwi to 1966.Otwórz i przyjdź do mnie szybko! - Kobieta się rozłączyła
Byłem zdezorientowany, gdzie mam iść i bardziej co to za kobieta. Nie znam tego głosu. Najpewniej kod który mi podała jest do tych drzwi które tu są, trudno żyje się raz czas spróbować.
Odwróciłem głowę w stronę drzwi. Zobaczyłem obok nich taką jakby klawiaturkę, dziwne wydaje mi się że jej tu wcześniej nie było. Podszedłem do drzwi i zacząłem wpisywać kod na tej klawiaturze. Po wpisaniu drzwi otworzyły się.
Wyszedłem z pomieszczenia a moim oczom ukazał się długi korytarz. Usłyszałem huk za sobą, odwróciłem głowę. Zobaczyłem, że drzwi które przed chwilą tu były już ich nie ma, zamiast nich była po prostu nicość. Nagle usłyszałem krzyk tej kobiety z którą rozmawiałem.
--UCIEKAJ! -...
Nagle zobaczyłem że podłoga zaczyna się zapadać a bardziej rozpadać. Zacząłem biec ile sił w nogach przez ten długi korytarz, od razu za mną była rozpadająca się podłoga. Czułem jakbym zaraz miał umrzeć.
Biegłem nadal aż długi korytarz się skończył a ja znalazłem się na polanie, padał deszcze a w oddali słyszałem szlochy kobiet i mężczyzn. Zobaczyłem że ziema się pode mną się nie zapadła więc nie musiałem już biec.
Zacząłem iść przed siebie będąc coraz bliżej tych szlochów. Po chwili ujrzałem na oko 20 ludzi zebranych w jedno miejsce. Przyjrzałem się bardziej i zobaczyłem grób, kurde chciałem zapytać gdzie jestem i ogólnie, ale chyba nie wypada.
Ominąłem gromadę ludzi czując się lekko nieswojo, nie wiem miałem powiedzieć coś w stylu "moje kondolencje" Wyszło na to że i tak nic nie powiedziałem więc no.
Idąc dosłownie 20 kroków dalej zobaczyłem drzewo, a pod drzewem leżał wilk czyli pies mojego sąsiada. Zastanawiałem się co tu robi, zawsze nasz sąsiad bardzo go kochał więc wątpię że by go zostawił. Pan Quercus bo tak ma na nazwisko, najpewniej jest na tym pogrzebie.
Podszedłem do psa by go pogłaskać jednak to co się stało totalnie mnie zszokowało.
--Hej Karl-powiedział do mnie pies
--Boże Wilk! Ty mówisz co się dzieje? Gdzie jesteśmy? Gdzie moi rodzice? Od kiedy psy gadaj?! Tego mnie w szkole nie uczyli-powiedziałem do psa
--Uspokój się Karl, po prostu się odwróć i idź do grobu-odwróciłem na chwilę głowę by zobaczyć, może wilk widział coś ciekawego dlatego każe mi się odwrócić?
Jednak nadal stało tam tyle samo osób, tak samo płaczących. Wróciłem wzrokiem na psa, który tam powinien być. Lecz go tam nie było, czy ten dzień może być dziwniejszy?
Znów od wróciłem wzrok na ludzi, lecz tym razem ich nie było. To chyba jakiś słaby żart, ktokolwiek robi to życzę mu by nadepnął na klocek lego gołą stopą.
Zacząłem iść w stronę grobu by zobaczyć o co chodziło wilkowi. Gdy byłem na wprost grobu, mogłem spokojnie przeczytać co było na nim napisane.
"Annie Victoria Jacobs"
"Wspaniała matka i żona"
"1934-1966"Mama? To żart?
Zobaczyłem że pod tymi trzema napisami jest coś jeszcze, ale bardzo małym druczkiem.
"Zobacz za grobem kochanie"
Od razu zajrzałem tam, była tam dziura. Czas zrobić z siebie głupka i tam wskoczyć, więc po cichu zacząłem odliczać.
--1...2...3...hop! -na słowo hop w skoczyłem do dziury
Ujrzałem ciemny korytarz, jedynie rozświetlony małą lampka na początku. Lecz nie było widać dalszej jego części. Wziąłem lampkę do ręki i zacząłem iść przed siebie, nagle ujrzałem napis napisany czerwona mazią. Podejrzewam że to była krew.
"TO WSZYSTKO TWOJA WINNA KARL"
Ale co moja winna. Ciekawe, mimo iż ten napis powinien mnie zaniepokoić czułem dość duży spokój. Zacząłem iść dalej aż ujrzałem łóżko, a w nim leżała kobieta. Nie widziałem jej twarzy, więc podszedłem bliżej.
Jak się okazało była to moja matka, leżała spokojna jak nigdy dotąd. Miała mnóstwo ran i nie oddychała, patrzyłem na ciało mojej matki. Totalnie nie wzruszony, co jest ze mną nie tak?
Nagle poczułem szturchanie mojego ramienia. Po czym znów zobaczyłem tą samą salę w której obudziłem się na początku. Tylko że tym razem obok mnie siedział mój ojciec.
--O jezu jak dobrze że się obudziłeś! Krzyczałeś i płakałeś przez sen! Nie rób mi tak więcej- po czym ojciec przytulił mnie mocno
Co jest nie tak?
849 słów pamiętajcie o serwerze dsc (link na tablicy) i o dawaniu gwiazdki!!! Kocham was z Bogiem <3
CZYTASZ
Sweet Neighbor//Karlnap
Paranormal11-letni Karl traci mamę. On i jego ojciec po trzech latach udaje im się w końcu przeprowadzić z miasta które przynosi tylko złe wspomnienia. Przeprowadzają się do starej kamienicy, Karl również idzie do nowej szkoły. W której go gnębią, za to pozna...