Noc była ciepła, Elizabeth leżąc na łóżku, wpatrywała się beznamiętnie w ciemny sufit, przysłuchując się świergotaniu świerszczy. Męczyła ją bezsenność, niedająca za wygraną. Markotnie przekręciła się na bok, gdy nagle usłyszała dochodzące zza okna, niewyraźne dźwięki. Szybko je rozpoznała. Ktoś teleportował się przed bramę dworu Malfoyów. Nie była to jednak jedna osoba, bo czarnowłosa znów usłyszała hałas i od razu zerwała się z łóżka. Nieomal podbiegła do uchylonego oka intensywnie wbijając wzrok w okryty mrokiem ogród i ścieżkę prowadzącą do ogromnych drzwi.
W końcu udało jej się dostrzec kilka ciemnych postaci, Oczywiste było dla niej, iż jest to grupa śmierciożerców. Wiedziała, że teraz już na pewno nie zaśnie. Wypełniona ciekawością, dyskretnie wyszła na korytarz, starając się nie zrobić przy tym nawet najmniejszego hałasu. Nie chciała być zauważona przez śmierciożerców, nie wiedziała jak zareagowałby Czarny Pan, gdyby wiadomość o jej obecność tutaj rozniosła się, bez jego zgody.
Trzymając się ściany, podeszła nieomal do samych schodów i usłyszała zgrzyt drzwi. Zaraz po tym korytarz wypełnił śmiech Bellatrix, który za chwile ucichła, a kobieta odezwała się cicho z zadowoleniem.– Świetnie się spisałeś, Draco, ale następnym razem nie możesz się wahać.
– Nie wahałem się. Snape mi przeszkodził. – Odpowiedział chłopak, którego dumny, opryskliwy ton był pełen nerwów.
– No dobrze Draco i tak jestem z ciebie dumna. Pan też będzie z ciebie dumny. – Kontynuowała z rozmarzeniem Bella, jednak przeszkodził jej ponowny zgrzyt drzwi, po którym rozległ się aksamitny, niski głos, który nieomal przyprawił Elizabeth o dreszcze.
– Zapewniam cię Bella, że będziesz miała jeszcze dużo czasu na gratulowanie siostrzeńcowi. Teraz łaskawie rusz się, Pan na nas czeka. – Zaraz potem zapanowała cisza, którą przerwało jedynie ciche prychnięcie Lestrange, oraz dosłyszalne kroki.
Elizabeth chciała się wychylić, aby ujrzeć właścicieli owych głosów, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić, usłyszała szarpnięcie za klamkę dobiegające z drugiego końca korytarza. Szybko ruszyła do ciągle otwartych drzwi i nim je zamknęła, dostrzegła jedynie Narcyzę ukradkiem wyłaniającą się z jednego z pokoi. Najwidoczniej miała podobne plany do niej, w końcu nie było się czemu dziwić. Wszystko wskazywało na to, że jej syn właśnie wrócił do domu. Co gorsze, jasne stało się to, że młody Malfoy poszedł w ślady ojca i również dołączył do śmierciożerców. Zmartwienie, którym nieustannie wypełniona była jej kuzynka, zaczęło być jeszcze bardziej zrozumiałe. Czarnowłosa jako śmierciożerca najlepiej wiedziała z czym wiąże się ta rola i jak bardzo niebezpieczna potrafi być.Jeszcze długo nie mogła zasnąć, zastanawiając się co się stało tego wieczoru. Skąd wrócili? W czym tak dobrze spisał się młody Malfoy? A przede wszystkim kim był towarzyszący im mężczyzna, właściciel głosu, którego nie potrafiła pozbyć się z myśli. Zasnęła dopiero, gdy słońce zaczęło się powoli podnosić nad horyzontem, a w jej głowie ciągle kumulowała się masa pytań.
*
Gdy wstała, ranek dobiegał już powoli końca. Założyła na siebie swoją perfekcyjną, ołówkową sukienkę, podkreślającą każdy centymetr jej ciała, szmaragdową biżuterię i zaraz po zrobieniu makijażu była gotowa do wyjścia. Dotychczas nie kręciła się zbyt dużo po posiadłości, ale przyszedł czas na zmiany. W końcu teraz to był też jej dom. Powoli wyszła z kwatery, z każdym krokiem upewniając się, że nie ma w dworze gości, z którymi wolałaby się nie spotkać.
Już chwilę później była w pustej kuchni, nalewając do filiżanki ciepłą kawę. Wchodząc do jadalni, ujrzał stół na którym, z jakiegoś powodu, ciągle leżała zastawa śniadaniowa. Zajęła jedno z miejsc, zauważając na stole Proroka Codziennego. Od razu sięgnęła po gazetę i już na pierwszej stronie było coś co ją zainteresowało.
CZYTASZ
Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus Snape
FanfictionSeverus i Elizabeth zostali rozdzieleni po tragedii, a w Świecie Magii zapanowały mroczne i niepewne czasy.