XLII

1.2K 83 33
                                    

Cichy kaszel przebudził Severusa w środku nocy, otworzył oczy i zobaczył Elizabeth, która w czarnym szlafroku siedziała na łóżku i przykładała do ust chusteczkę. Mężczyzna podniósł się nieco i ostrożnie położył dłoń na jej odkrytym udzie. Gdy zapanowała cisza, a Havens odłożyła chusteczkę na szafkę nocną, odezwała się łagodnie. 

– Nie chciałam cię obudzić. 

– Nic nie szkodzi. – Odparł, gładząc jej udo, a czarnowłosa głęboko westchnęła, opierając się o poduszkę. – Już trochę lepiej?

– Tak. – Wyszeptała, a po chwili zsunęła się po poduszce i wtuliła się w dyrektora, tak że mógł poczuć jej przyspieszony oddech i usłyszeć niespokojne bicie jej serca. Wodził dłonią po jej włosach i nie odwrócił od niej spojrzenia, dopóki nie zasnęła. 


Gdy Snape ponownie obudził się, w sypialni było już jasno. Spojrzał na zielonkawe witraże, które przepuszczały do środka odrobinę światła z jeziora, potem omiótł spojrzeniem porozrzucane po podłodze ubrania, aż wreszcie spojrzał na czarownicę, która mruknęła coś przez sen. Odwrócił się w jej stronę i przyglądał się jej pięknej, uśpionej twarzy, tracąc przy tym poczucie czasu. 

– Jak spałaś? – Spytał, widząc na twarzy czarnowłosej rozespany uśmiech.

– Dobrze, obudziłam się tylko raz.  – Mruknęła rozespana i nieoczekiwanie znów wtuliła się w Severusa, który ani śmiał protestować. Im dłużej tak leżeli, tym bardziej Snape zaczynał się obawiać. Wszystko było zbyt piękne, żeby było prawdziwe i wtedy głupia myśl uderzyła do jego głowy i nie chciała odejść. Nieomal nie zauważył, jak Havens podniosła się nieco na łokciu i spojrzała na jego twarz.

– O co chodzi? – Spytała nagle Severusa zagubionego w myślach.

– Przecież nic nie mówię.

– Ale myślisz.

– To już nawet nie mam prawa do wolności myśli?

– Nie przy mnie. – Dyrektor spojrzał prosto w błękitne, świecące oczy i odgarnął do tyłu kosmyk włosów przyklejony do policzka czarownicy. Po długiej chwili zdecydował się odezwać, mimo zażenowania jakie czuł, ponieważ myśl ta spadła na niego jak grom z jasnego nieba i nie potrafił się od niej uwolnić.

– Nie zabezpieczyliśmy się. – Oznajmił, a Elizabeth wpatrywała się w niego bez żadnej reakcji, w tym momencie nie wiedział czy dopiero jej to uświadomił, czy się wygłupił.

– Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej, teraz już na to trochę za późno, nie sądzisz? – Mruknęła, rysując koła palcem na jego torsie. Severus wbił wzrok w sufit i skarcił się w myślach. Doskonale znał historię, której nie chciał powtarzać, nie potrafił więc zrozumieć dlaczego jest tak nieostrożny, tak bezmyślny. Spokój Elizabeth w tym momencie zadziałał na niego jak płachta na byka, ona nic nie pamiętała, nie wiedziała co stracili, nie wiedziała, że prawie zginęła, więc jej było łatwo bagatelizować coś takiego. Bardzo zawinił. – Zresztą to nie pierwszy raz, ostatnio też nie pomyślałeś. – Elizabeth dobiła po chwili gwóźdź do jego trumny i jego mina jeszcze bardziej zrzedła. Wtedy dobiegł go krótki przyjemny śmiech, który zmieszał go jeszcze bardziej. Potem usłyszał aksamitny głos, który przyciągnął jego wzrok.

– Biorę tabletki antykoncepcyjne, Severusie. – Na twarzy czarnowłosej malowało się lekkie rozbawienie, które tylko pogłębiła dostrzegalna ulga namalowana na twarzy mężczyzny. – Zastanawiam się, czy to przejaw odpowiedzialności z twojej strony, czy po prostu przypomniałeś sobie, że byłbyś okropnym ojcem?

Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz