XXVIII

1.3K 91 68
                                    

Gdy następnego dnia rano Elizabeth mijała Wielką Salę zauważyła panujący w niej rozgardiasz. Hooch i Sprout biegały między ogromnymi, przystrojonymi choinkami, które migotały złocistymi światełkami, a Flitwick machał różdżką w różne strony, trudno było stwierdzić co próbuje w ten sposób osiągnąć. Mistrzyni eliksirów zatrzymała się w ogromnych, otwartych na oścież drzwiach i oparła o framugę, przyglądając się profesorom, krzyczącym coś do siebie. Dopiero wtedy zauważyła Sklątkę, która odskoczyła do przodu, unikając zaklęcia rzuconego przez nauczyciela. Zaraz potem Havens dostrzegł drugie stworzenie i przez moment nawet przeszło jej przez myśl, że profesorzy gonią za Sklątkami od wczoraj. Przez boczne wejście do pomieszczenia wkroczyła Minerwa, która z surową miną powędrowała w stronę zamieszania. Kolejna Sklątka wykonała niespodziewany skok, zahaczając przy tym o jedną z choinek. Ta z hukiem runęła na ziemię, Sprout odskoczenia na bok, łapiąc się za serce i siarczyście przeklęła. Mimo całej tej dramaturgii, sytuacja ta wyglądała tak zabawnie, że czarnowłosa z trudem powstrzymywała się od śmiechu. Miny profesorów, którzy nie potrafili poradzić sobie z dwiema kilkumiesięcznymi Sklątkami były bezcenne. 

– Może byś im pomogła, zamiast stać i się patrzeć? – Kobieta usłyszała głos dobiegający tuż zza jej pleców. Znała go doskonale i dokładnie pamiętała noc w dworze Malfoyów, gdy usłyszała go pierwszy raz. Nie był to zwykły, banalny głos. Poczuła woń czarnej mocnej kawy, wanilii i drzewa sandałowego. Minęła chwila, nim delikatnie spojrzała na niego przez ramię i napotkała jego wzrok. Patrzyli na siebie dłużej, niż powinni. Snape zawsze miał trudność z przebywaniem tak blisko kobiety, ale w tym momencie ona też poczuła, że coś wisi w powietrzu. Wreszcie zabrała głos.

– Czy to polecenie, dyrektorze?

– Nie. – Odparł i przeniósł wzrok na przewróconą choinkę. 

– Może więc dyrektor by im pomógł, zamiast się przyglądać? – Dodała uszczypliwie. 

– Czy to polecenie?

– A kim ja jestem, żeby wydawać dyrektorowi polecenia? – Rzuciła lekko się uśmiechając, potem znów zwróciła wzrok w stronę grupki profesorów. 

– Myślałem, że Elizabeth Havens ma prawo wydawać polecenia każdemu. 

– Owszem, ale nikt nie ma obowiązku stosować się do moich poleceń. – Odparła, po czym oboje napotkali spojrzenie zirytowanej Minerwy. – Nie udało wam się ich złapać wczoraj? – Kontynuowała cicho. 

– Udało. Ale wygląda na to, że było ich więcej, niż myśleliśmy. Rozbiegły się po całym zamku. – Rzucił wpatrując się w profil niebieskookiej, jego uwagę szybko odwrócił od niej hałas, który znów wywołała jedna ze Sklątek. Mężczyzna ominął więc Havens i podszedł do profesorów, jednak w tym samym czasie Flitwickowi udało się trafić zaklęciem w podbrzusze stworzenia i unieruchomić je. Minus był taki, że wprawiło to drugie z nich w szał. Niebieskooka przez chwilę przyglądała się jak dyrektor rozmawia o czymś z Minerwą, a potem wbiła wzrok w zwierzę, które znów skoczyło, jednak teraz znalazło się na drugim końcu pomieszczenia i eksplodowała z hukiem. W tym momencie Elizabeth stwierdziła, że cała ta sytuacja przestała być już zabawna i z zamiarem podjęcia jakichś działań ruszyła w stronę stworzenia. Dostrzegła, że również Snape w tym samym momencie postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Ostatecznie oboje spotkali się w połowie drogi i wymieniając oceniające spojrzenia zwrócili się w stronę krzyżówki mantykory i kraba ognistego, która niebezpiecznie wymachiwała kończynami.

 – Znowu ze sobą sypiają..? – Pomona wymruczała pod nosem i zaraz została skarcona przez nauczycielkę latania, która spoglądała na byłą wicedyrektorkę z obawą.

Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz