Noc była cicha i ciepła, z oddali słychać było melodyjne cykanie świerszczy i przejeżdżające od czasu do czasu samochody. W oknach eleganckiego baru ciągle zapalone były światła, a ze środka dało się dosłyszeć śmiech. Przy jednym z wielu znajdujących się tam okrągłych stolików siedziało czterech wystrojonych mężczyzn. Najstarszy z nich noszący garnitur i majestatyczne wąsy, liczył pieniądze, a gdy tylko śmiech ustał, podniósł wzrok na kobietę siedzącą wśród nich i popijającą martini.
– Ostatnio uświadomiłem sobie, Elizabeth, że pracujesz tutaj już od ponad pięciu lat.
– Czy to znaczy, że zasłużyłam na premię, szefie? – Spytała zalotnie, czarnowłosa, której kruczoczarne, retro fale sięgały połowy pleców, a kształtne ciało zdobiła czerwona ołówkowa sukienka. Jej pytanie wywołało uśmiechy na twarzach wszystkich mężczyzn.
– Niech szef słucha, trzeba ją tu jakoś zatrzymać, bo zaraz ucieknie do Hollywood. – Dodał młodszy mężczyzna w czarnej kamizelce.
– Gdybym się urodziła trzydzieści lat wcześniej, to może miałabym tam szansę. Teraz musiałabym wygrać konkurs popularności z Madonną.
– Masz talent, obroty zwiększyły się pięciokrotnie odkąd zaczęłaś tu pracować. Ludzie przychodzą tylko po to, żeby cię posłuchać.
– Niektórzy tylko patrzą. – Dodała czarnowłosa, a blondyn trzymający szklankę whisky powiedział.
– Dziwisz się, że nie na mnie? Chociaż przyznaję, że parę osób zerkało z zazdrością na mój fortepian, zamiast na ciebie. – Siedzący obok niego mężczyzna parsknął. Zaraz po tym rozległ się zgrzyt otwieranych drzwi, a do pomieszczenia wszedł wysoki dobrze zbudowany mężczyzna z zarostem i ciemnymi włosami, był to manager lokalu.
– Pijecie beze mnie? – Odezwał się od wejścia i położył kilka teczek na barze. – Przywiozłem plany. – Elizabeth zerknęła w stronę mężczyzny i uniosła kącik ust, zaraz po tym odwracając wzrok.
– Dobrze, trzeba się tym zająć w najbliższym czasie. – Odparł najpoważniejszy z mężczyzn, chowając do skrzynki policzone pieniądze.
– Siadaj z nami, czego się napijesz? – Rzucił jeden z mężczyzn.
– Nic z tego, jestem samochodem. – Odparł. – Nie spodziewałem się was o tej porze.
– Elizabeth próbowała ugrać ze mną premię, negocjujemy od drugiej. – Oznajmił szef, spoglądając na czarnowłosą, która tylko uniosła brew i rzuciła, dopijając martini.
– Ach tak?
– Jakoś trzeba ją powstrzymać przed ucieczką do Hollywood. – Mężczyzna w marynarce, stojący przy barze uniósł kącik ust.
– Jeszcze raz usłyszę o Hollywood i tu nie wracam. – Powiedziała jedwabiście i wstała, a wszystkie spojrzenia zwróciły się w jej stronę. Zaraz po niej wstał właściciel lokalu. Sięgnąwszy po ciemnie futro, powieszone na oparciu krzesła, pomógł je założyć kobiecie, której dekolt zdobił diamentowy naszyjnik.
– Dzięki. – Rzuciła spoglądając na dojrzałego mężczyznę. – Do jutra. – Rzuciła biorąc ze stołu rękawiczki i niewielką torebkę, po czym posłała krótkie spojrzenie stojącemu przy barze ciemnowłosemu mężczyźnie i ruszyła do drzwi.
– Elizabeth, podwieźć cię? – Odezwał się po chwili, a czarnowłosa odwróciła się w jego stronę.
– Nie trzeba.
– Nie pytaj tylko ją odwieź. – Wtrącił właściciel w muszce, a Elizabeth uniosła z rozbawieniem kącik ust i zniknęła za drzwiami, a zaraz za nią manager.
CZYTASZ
Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus Snape
FanficSeverus i Elizabeth zostali rozdzieleni po tragedii, a w Świecie Magii zapanowały mroczne i niepewne czasy.