XXXVIII

1.1K 92 17
                                    

Drzwi otworzyły się i do gabinetu ministra wkroczył wysoki mężczyzna w długiej ciemnej marynarce i krawacie wyszywanym złotymi nićmi. Niosąc dwie filiżanki z kawą podszedł do dużego biurka, przy którym siedziała czarnowłosa czarownica i wpatrywała się w stertę rozłożonych na blacie papierów.

– Potrzebujemy jeszcze trzech. – Rzuciła, podnosząc wzrok na mężczyznę, który wyciągnął w jej stronę dłoń z filiżanką. – Dzięki. – Dodała, biorąc od czarodzieja kawę.

– Da się zrobić, ale potrzebuję kilka dni. – Odparł zajmując krzesło na przeciwko kobiety, która wzięła do ręki pióro i naskrobała coś na pergaminie. 

– W takim razie pięć oddziałów możemy już wystawić.

– Tak jak ustaliliśmy?

– Tak. – Odparła dopisując coś na pergaminie i posuwając go w stronę urzędnika. – Niech to podpisze Minister. 

– Twój podpis nie wystarczy?

– Wystarczy. – Havens wzięła łyk kawy. – Ale lepiej, żeby podpis Ministra był na dokumentach, które mogą trafić do obiegu publicznego. 

– No tak. 

– Zajmij się tym od razu. 

– Tak zrobię. – Powiedział wpatrując się w kobietę, która odłożyła filiżankę i z zamyśleniem rozłożyła się w fotelu, odbiegając gdzieś spojrzeniem. Dopiero po długich kilku minutach znów przeniosła swój wzrok na czarodzieja, który ciągle przyglądał się jej. – Coś jeszcze? – Spytała, jakby nieco zaskoczona, tym że urzędnik ciągle jest w gabinecie. Ten speszony na moment odwrócił się i przez chwilę nie odpowiadał, jednak wreszcie zabrał głos.

– Jak rozwiążemy problem z tym urzędnikiem z biura dezinformacji? – Spytał, a Elizabeth sięgnęła po filiżankę i wzięła łyk, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie miała dużego wyboru. 

– Ześlij go do Azkabanu. – Mężczyzna kiwnął i wreszcie wstał, biorąc ze sobą swoją filiżankę. 

– Zajmę się wszystkim jeszcze dziś. Gdybyś czegoś jeszcze potrzebowała to jestem do usług. 

– Jak zawsze. – Odparła lekko unosząc kącik ust i odprowadzając go wzrokiem do wyjścia. Gdy drzwi zamknęły się, Elizabeth cicho westchnęła i potarła dłońmi oczy.




*

Bellatrix stała w rogu korytarza już od kilkunastu minut, wpatrując się z niezadowoleniem w zamknięte drzwi. Poplątane loki opadały na jej ładną, lecz mocno zaniedbaną twarz, a jeden z butów niespokojnie uderzał w posadzkę. Wreszcie drzwi otworzyły się, a ona słyszała niewyraźny męski głos.

– Tak zrobię. – Lestrange wbiła wzrok w plecy czarodzieja, która pojawiła się w drzwiach i ujrzała lekkie skinienie. – Elizabeth. – Zaraz po tym muskularny mężczyzna odwrócił się i wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a kobieta ujrzała jego groźną, pełną zmarszczek twarz.

– Podsłuchujesz Bella? – Spytał zadziornym tonem.

– Jak możesz się jej kłaniać?!

– Odpuść, nigdy nie będziesz taka jak ona. – Rzucił z pyszałkowatym uśmieszkiem i minął kobietę, która ze złością ruszyła w drugą stronę. 

Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz