Płomienie świec oświetlających salę eliksirów kołysały się rytmicznie do cichej, gramofonowej muzyki. Czarnowłosa kobieta siedziała na jednym ze stolików i przyglądała się mężczyźnie przelewającemu zawartość kociołka do szklanych fiolek.
– Tyle wystarczy na dziś. – Oznajmił Snape, biorąc do rąk skrzynkę ze szklanymi naczyniami i odkładając ją na półkę. – Kleją ci się oczy, Havens. – Dodał, gdy zatrzymał się przy czarownicy i spojrzał na nią.
– Tak, wystarczy. – Rzuciła ze zmęczeniem w głosie.
– Zamierzasz wracać na noc do dworu?
– Nie mam ochoty, zresztą już praktycznie poranek. – Odparła, podnosząc się ze stolika, na którym siedziała.
– Nie będziesz miała z tego powodu problemów?
– Nie sądzę. Nie było mowy o tym, że muszę tam nocować. Prześpię się chwilę w swojej kwaterze i polecę do ministerstwa. – Jej wypowiedź przerwało ciche ziewnięcie. – Jutro i tak nie mam zajęć.
– W takim razie idź się położyć. Ja posprzątam.
– Nie będę cię wykorzystywać.
– Rychło w czas, Havens. – Rzucił ironicznie, na co kobieta uśmiechnęła się lekko. – No już, wynocha. Zanim zaśniesz na stojąco.
– Jeszcze mi się to nie zdarzyło.
– Do czasu. – Odparł, odprowadzając wzrokiem kobietę do drzwi.
– Dzięki. – Rzuciła i zniknęła na korytarzu. Snape ledwo wziął się za sprzątanie, gdy ujrzała stojącą na stoliku fiolkę. Podniósł ją i ruszył za Havens. Tylko co zapukał do drzwi jej kwatery, a te już się uchyliły. Elizabeth nie zdążyła ich jeszcze dobrze zamknąć, gdy na nowo musiała je otworzyć.
– Rozmyśliłeś się? – Spytała, widząc stojącego w progu czarodzieja.
– Zapomnieliśmy o twoich plecach. – Snape podniósł dłoń, demonstrując kobiecie fiolkę z eliksirem.
– Przecież to może poczekać. – Powiedziała, jednak widząc jego minę pełną dezaprobaty, dodała. – Wejdź. – Zaraz potem Snape znalazł się w jej kwaterze, podążając za nią bez słowa do sypialni. Rozejrzał się od niechcenia po pomieszczenia, a w tym czasie Havens sięgnęła do zapięcia od sukni i zsunęła ją z siebie na podłogę. Gdy wzrok mężczyzny spoczął ponownie na kobiecie, ta już stała przed nim w samej bieliźnie. Severus uniósł brew, ściskając w dłoni naczynie i lustrując ją z góry na dół.
– Na toaletce są jakieś waciki. – Mruknęła zerkając na wspomniany mebel, zastawiony kosmetykami. Usiadła na łóżku, gdy dyrektor przestawiał przeróżne rzeczy, w poszukiwaniu rzekomych wacików. Gdy już tracił wiarę, udało mu się je znaleźć. Wziął kilka płatków i usiadł na brzegu łóżka. Elizabeth odwróciła się do niego plecami, pozwalając mu na wtarcie eliksiru w zadrapania.
– Ramię. – Rozkazał po chwili, a kobieta ziewnąwszy odwróciła się w jego stronę. Znów ją zlustrował, zauważając ślady po wbitych paznokciach w jej talii. Impulsywnie przejechał po nich opuszkami palców, a zaraz potem spojrzał na twarz kobiety.
– Ramię. – Powiedziała cicho, a on nie drążył tematu. Przetarł wacikiem jej ramię, a potem również talię, chociaż ślady tam były bardzo niewielkie i już praktycznie zagojone. Snape wstał z miejsca i wyrzucił do kosza waciki, a fiolkę odłożył na toaletkę. Zerknął na Havens, która już wsiąknęła w puchową poduszkę. – Zostań ze mną chwilę. – Poprosiła, spoglądając na niego spod ciężkich powiek.
CZYTASZ
Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus Snape
FanficSeverus i Elizabeth zostali rozdzieleni po tragedii, a w Świecie Magii zapanowały mroczne i niepewne czasy.