LXIV

1K 86 40
                                    

Płomienie świec oświetlających salę eliksirów kołysały się rytmicznie do cichej, gramofonowej muzyki. Czarnowłosa kobieta siedziała na jednym ze stolików i przyglądała się mężczyźnie przelewającemu zawartość kociołka do szklanych fiolek. 

– Tyle wystarczy na dziś. – Oznajmił Snape, biorąc do rąk skrzynkę ze szklanymi naczyniami i odkładając ją na półkę. – Kleją ci się oczy, Havens. – Dodał, gdy zatrzymał się przy czarownicy i spojrzał na nią. 

– Tak, wystarczy. – Rzuciła ze zmęczeniem w głosie. 

– Zamierzasz wracać na noc do dworu? 

– Nie mam ochoty, zresztą już praktycznie poranek. – Odparła, podnosząc się ze stolika, na którym siedziała.

– Nie będziesz miała z tego powodu problemów?

– Nie sądzę. Nie było mowy o tym, że muszę tam nocować. Prześpię się chwilę w swojej kwaterze i polecę do ministerstwa. – Jej wypowiedź przerwało ciche ziewnięcie. – Jutro i tak nie mam zajęć. 

– W takim razie idź się położyć. Ja posprzątam. 

– Nie będę cię wykorzystywać. 

– Rychło w czas, Havens. – Rzucił ironicznie, na co kobieta uśmiechnęła się lekko. – No już, wynocha. Zanim zaśniesz na stojąco. 

– Jeszcze mi się to nie zdarzyło. 

– Do czasu. – Odparł, odprowadzając wzrokiem kobietę do drzwi. 

– Dzięki. – Rzuciła i zniknęła na korytarzu. Snape ledwo wziął się za sprzątanie, gdy ujrzała stojącą na stoliku fiolkę. Podniósł ją i ruszył za Havens. Tylko co zapukał do drzwi jej kwatery, a te już się uchyliły. Elizabeth nie zdążyła ich jeszcze dobrze zamknąć, gdy na nowo musiała je otworzyć. 

– Rozmyśliłeś się? – Spytała, widząc stojącego w progu czarodzieja. 

– Zapomnieliśmy o twoich plecach. – Snape podniósł dłoń, demonstrując kobiecie fiolkę z eliksirem. 

– Przecież to może poczekać. – Powiedziała, jednak widząc jego minę pełną dezaprobaty, dodała. – Wejdź. – Zaraz potem Snape znalazł się w jej kwaterze, podążając za nią bez słowa do sypialni. Rozejrzał się od niechcenia po pomieszczenia, a w tym czasie Havens sięgnęła do zapięcia od sukni i zsunęła ją z siebie na podłogę. Gdy wzrok mężczyzny spoczął ponownie na kobiecie, ta już stała przed nim w samej bieliźnie. Severus uniósł brew, ściskając w dłoni naczynie i lustrując ją z góry na dół. 

– Na toaletce są jakieś waciki. – Mruknęła zerkając na wspomniany mebel, zastawiony kosmetykami. Usiadła na łóżku, gdy dyrektor przestawiał przeróżne rzeczy, w poszukiwaniu rzekomych wacików. Gdy już tracił wiarę, udało mu się je znaleźć. Wziął kilka płatków i usiadł na brzegu łóżka. Elizabeth odwróciła się do niego plecami, pozwalając mu na wtarcie eliksiru w zadrapania. 

– Ramię. – Rozkazał po chwili, a kobieta ziewnąwszy odwróciła się w jego stronę. Znów ją zlustrował, zauważając ślady po wbitych paznokciach w jej talii. Impulsywnie przejechał po nich opuszkami palców, a zaraz potem spojrzał na twarz kobiety. 

– Ramię. – Powiedziała cicho, a on nie drążył tematu. Przetarł wacikiem jej ramię, a potem również talię, chociaż ślady tam były bardzo niewielkie i już praktycznie zagojone. Snape wstał z miejsca i wyrzucił do kosza waciki, a fiolkę odłożył na toaletkę. Zerknął na Havens, która już wsiąknęła w puchową poduszkę. – Zostań ze mną chwilę. – Poprosiła, spoglądając na niego spod ciężkich powiek. 

Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz