XLVI

1.5K 97 50
                                    

Elizabeth szybko zauważyła, że uczniowie są dziś wyjątkowo rozkojarzeni, od razu powiązała to z apelem, który o poranku urządzili Carrowowie, szukający winnego za napisanie kolejnych obraźliwych haseł na jednej ze ścian korytarza. Prowadzenie lekcji nie było zbyt łatwe, więc ostatecznie odpuściła sobie nawet zlecenie zadanie na następne zajęcia. Wiedziała jednak, że nadrobi to przed przerwą świąteczną i jak na wredną nauczycielkę przystało zada na wolne esej. Gdy już dzieciaki wysypały się posępnie z sali, Elizabeth usiadła na chwilę za biurkiem, powoli omiatając wzrokiem przedmioty na jej biurku. Wreszcie wzięła swój kubek oraz materiały dydaktyczne i ruszyła do przestronnego gabinetu mistrzów eliksirów. Wkroczyła do niego dość chaotycznie, ponieważ, gdy otworzyła drzwi pod nogami przebiegł jej pająk wielkości dłoni, nie był szczególnie straszny, ale zupełnie ją zaskoczył i nieomal upuściła niesione przedmioty. W ostatniej jednak chwili opanowała sytuację i zerknęła za siebie, odprowadzając wzrokiem sprawcę zamieszania w głąb korytarza. 

– Nie przejmuj się nim... – Rzucił Horacy, machając obojętnie ręką i przyglądając się czarnowłosej, która oparła się o drzwi, aby je zamknąć. – Złapałem go jakieś piętnaście minut temu i próbowałem nakłonić do wyprodukowania odrobiny nici przędnej, ale nie chciał współpracować, uparciuch... Nie wystraszył cię za bardzo?

– Nie, nic się nie stało. Nie chciałam przeszkodzić. – Rzuciła, odkładając trzymane przedmioty na stolik. 

– Nie, nie, nie przeszkadzasz Elizabeth. Nawet dobrze, że jesteś. 

– Tak? – Mruknęła z zamyśleniem, nie zauważając nawet, że jej wyniosły ton nieco onieśmielił profesora. – Mogę w czymś pomóc? 

– Kilku ślizgonów zdeklarowało, że zostają w Hogwarcie na przerwę świąteczną. Mam gdzieś listę... – Mówiąc to zaczął kręcić się wokół biurka i niezgrabnie szukać pergaminu, nagle jednak wyprostował się i spojrzał na Haven z zagubieniem w oczach. – Bo dobrze zrozumiałem, że to ty się teraz zajmujesz takimi sprawami? – Elizabeth nieznacznie wzruszyła ramionami.

– Zajmuję się wszystkim tym czym powinien zajmować się wicedyrektor. – Rzuciła obojętnie, nie do końca wiedząc co tak naprawdę należy do jej obowiązków.

– A więc dobrze zrozumiałem... o tu jest! – Slughorn z zadowoleniem podniósł w górę pergamin. – Dobrze, że zastąpiłaś Alecto, od początku uważałem, że nie jest ona odpowiednia na to stanowisko jest zbyt nieprzewidywalna.

– A ja jestem przewidywalna, profesorze? – Spytała, a opiekun Slytherinu zamrugał nerwowo.

– Tak, nie  to znaczy... nie... Chodzi mi o to, że ona ma wątpliwy światopogląd... – Wymamrotał i speszył się jeszcze bardziej, gdy ujrzał sunącą w górę brew Havens. – Ty jesteś od niej dużo rozsądniejsza Elizabeth i zawsze byłaś odpowiedzialna i pracowita, nie bez powodu byłaś prefektką naczelną. Natomiast Alecto zawsze miała problemy z wywiązywaniem się z obowiązków. – Wymruczał, czując jak kropla potu spływa po jego czole.

– Wybrnął profesor. – Odparła nie kryjąc delikatnego rozbawienia. – Zajmę się tą listą. – Dodała, a Horacy podał jej pergamin, uśmiechając się niepewnie i odetchnął z ulgą, gdy czarownica opuściła ich wspólny gabinet. To nie tak, że jej nie lubił, wręcz przeciwnie. Nieustannie był oczarowany jej urokiem, elokwencją i poniekąd dumny z tego, że była jego podopieczną, jednak onieśmielała ją jej osobowość i bał się jej, tak samo jak bał się Toma, a może nawet bardziej, bo to do niej miał słabość.


Niosąc listę od Slughorna, Elizabeth zdecydowała, że zostanie dziś nieco dłużej w Hogwarcie. Jak się okazało miała trochę obowiązków, którymi obarczył ją Snape, w dniu, w którym uczynił ją wicedyrektorką, a o który nawet nie zdążyła jeszcze pomyśleć.
Udała się w górę schodami, a jej celem był złoty gargulec, jednak w połowie drogi, gdy zerknęła za okno dostrzegła na błoniach postać w czarnej pelerynie powiewającej na wietrze. Przyglądała się jak dyrektor opuszcza teren Hogwatu i gdy zniknął jej z oczu zawahała się. W pierwszej chwili chciała zmienić kierunek, jednak ostatecznie stwierdziła, że nieobecność dyrektora jest plusem. Dotarła do gargulca, a potem bez większego problemu weszła do gabinetu dyrektora. 

Czarne Szaty: Powrót Pana || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz