𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓓𝔀𝓾𝓭𝔃𝓲𝓮𝓼𝓽𝔂𝓭𝓻𝓾𝓰𝓲

150 18 1
                                    

Nate:

Siedzę na schodkach komisariatu policji, czekając aż tata po mnie przyjedzie.

Maxine mi nie odpisuje. Moje lekcje skończą się za pół godziny.

Jestem głodna i nie wiem dlaczego, ale chce mi się płakać. Nawet przez chwilę zastanawiałam się, czy po prostu nie rozpłakać się jak głupia na tych schodach, ale postanawiam sobie, że wytrzymam chociaż do zamknięcia się w pokoju.

Wpatruję się w wjazd na parking, wyczekując naszego ciemnozielonego samochodu, a kiedy w końcu się pojawia poprawiam plecak na ramieniu i kieruję się do taty.

— Jest okej — mówię pierwsza, zanim to on zdarzy się odezwać. Otwieram drzwi jego zielonego samochodu. — To tylko przesłuchanie.

— Nie chcesz o tym pogadać? — pyta spokojnie.

Kręcę szybko głową, wbijając wzrok w moje wiadomości wysłane do Maxine.

— Dzięki, że po mnie przyjechałeś. Ale mogłam wrócić na nogach — dodaje.

Wyjeżdżamy w komisariatu w całkowitej ciszy, zaraz potem tata znów zaczyna.

— Czego dokładnie cię pytali?

Wzdycham cicho.

— W zasadzie to o nic konkretnego. Chcieli poznać Alexa. Jak się zachowywał w szkole, jakie mieliśmy kontakty i inne takie — Wzruszam ramionami.

Nie zamierzam mówić rodzicom i moim spotkaniu z Aleksem. Nie chcę ich stresować, a wydaje mi się, że nie będą zadowoleni z tego, że ich jedyna córka została zamknięta sam na sam z mordercą.

— Pamiętaj, że nie możesz już opuszczać lekcji — przypomina spokojnie, na co z moich ust wydobywa się ciche westchnienie.

— Wiem, wiem. Obiecuję, że do końca miesiąca będę chodzić codziennie do szkoły.

Nie jestem pewna, czy to co powiedziałam, to na pewno prawda, bo przecież nigdy nic nie wiadomo, ale przecież nie chcę ich niepotrzebnie denerwować.

— I jak będziesz chciała pogadać, to możesz nam powiedzieć. Coś wymyślimy w razie czego.

— Wiem — mówię spokojnie. — Ale nie trzeba. To nic takiego.

Mężczyzna kiwa tylko głową, nie odwracając wzroku znad ulicy i skupia się na drodze.

Czuję wibrację telefonu, więc od razu spoglądam na ekran. Delikatnie uśmiecham się na widok wiadomości od Max.

''ale wszystko okej? Nie zrobił ci krzywdy, ani nic?''

''jest spoko. Ale był inny''.

'' zadzwoń do mnie potem, dobra? I tak siedzę w domu i nie mam lepszego zajęcia''

''zawsze możesz do mnie wpaść'' — zaraz potem spoglądam na tatę, który prowadzi i prawdopodobnie wsłuchuje się w lecące w radio wiadomości.

— Maxine może przyjść? Da mi lekcje i tak dalej. — kłamię.

— Pewnie — rzuca leniwie, a na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech. — A co jest dokładnie między wami? Tylko się przyjaźnicie, czy...

— Tato! — przerywam mu, czując jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce.

— Przecież tylko pytam — prycha, cały czas z uśmiechem na twarzy. — Nie chcesz mówić, czaję. Jestem dobrym rodzicem i nie naciskam.

— To skomplikowane — wyjawiam w końcu. Maxine odpisuje, że przyjdzie za dwie godziny, co daje mi jeszcze trochę czasu, żeby posprzątać w pokoju, żeby był idealnie czysty.

𝓒𝓱𝓲𝓵𝓭 𝓸𝓯 𝓽𝓲𝓶𝓮 |𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz