𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓒𝔃𝓽𝓮𝓻𝓭𝔃𝓲𝓮𝓼𝓽𝔂𝓹𝓲𝓮𝓻𝔀𝓼𝔃𝔂

107 13 24
                                    

Kai: 

— Będę trzymał kciuki. Wiesz, na szczęście — mówię spokojnie.

Lloyd nie wydaje się w ogóle zestresowany. Wręcz przeciwnie, podchodzi do tego dość na luzie, jakby to nic dla niego nie znaczyło, chociaż dobrze wiem, że jest to dla niego ważne.

— Nie potrzebuję szczęścia — prycha. — Ja mam wrodzony talent.

Chcę powiedzieć, żeby nie był tak pewny siebie, bo to może go zgubić, ale ostatecznie decyduję się tego nie mówić. Mam wrażenie, że chociaż wysokiej determinacji Lloyd tego nie wygra. I to nie jest wina tego, że jestem jakimś ekspertem, czy coś w tym stylu. Po prostu nauczyłem się już, że skoro Nate unika jakiegoś tematu i nie chce odpowiadać na jakieś pytania, to prawie zawsze ma to negatywny skutek. Więc skoro nie chciała rozmawiać o zawodach Lloyda, a jest sportowym geekiem tak samo jak Lloyd, to logiczne, że nie udało mu się wygrać.

— Jeszcze chwila i tam ci kopa w tyłek, a nie buziaka — fuczę, na co blondyn prycha głośnym śmiechem, poprawiając swoje torbę z rzeczami. Przybliża się do mnie, więc szybko go całuję. Żegna się i kieruje do drugiego wejścia, do którego ja nie mam dostępu.

Kiedy wchodzę na halę od razu muzyka staje się głośniejsza. Kieruję się na miejsce, gdzie mogę usiąść, przy okazji rozglądając się w poszukiwaniu Nathaniel, która powinna być tutaj gdzieś z Blakiem. Na szczęście naprawdę łatwo ją zauważyć, w końcu różowe włosą są dość charakterystyczne w niedużym tłumie widowni.

Nawet nie dziwi mnie, że zajęli miejsce w pierwszych rzędach, żeby mieć jak najlepszy widok. Zajmuję miejsce obok Nathaniel, która wpatruję się w salę z zaciekawieniem.

— Co jest? — pytam, ale swoje pytanie kieruje do chłopaka.

— Zazdrości im — Wskazuje ruchem głowy na ogromną salę. Kiwa tylko głową i zaciekawiony rozglądam się dookoła. Wcale nie ma tak dużo ludzi, jak mi się wydawało. Z pewnością większość dorosłych to rodzice innych uczestników, których jest naprawdę sporo, a przynajmniej tak mi się wydaje, kiedy spoglądam na salę.

Szkoda, że rodzice Lloyda nie mogli przy tym być, bo mieli już swoje plany, z których nie mogli zrezygnować, ale dzięki temu ja mogę tu być i go wspierać jako jego chłopak. Nawet nie było go dzisiaj w szkole, bo wolał się przygotować.

— Też tak chce — Wzdycha z niezadowoleniem. — Naprawdę brakuje mi tego. Nie wiedziałam, że będę za tym tęsknić tak bardzo.

— Że za sportem? — dziwię się. — Przecież ćwiczysz cały czas.

— Wydaje mi się, że chodzi bardziej o zawody — Wtrąca Blake. Spoglądam na niego zaciekawionym wzrokiem, na co ten wzrusza tylko ramionami.

Muzyka delikatnie cichnie, a w tym samym czasie blondyn wchodzi na salę. Nie jestem w stanie zobaczyć jego twarzy, zauważam tylko blond włosy i zielony podkoszulek, ale w pewnym momencie macha w naszą stronę, więc odpowiadamy mu razem z Nathaniel. Dodatkowo wyciągam jeszcze kciuki do góry, ale nie jestem pewien, czy w ogóle to zobaczył.

— Widzisz tego dzieciaka — mówi dziewczyna, a kiedy odwracam głowę w jej stronę zauważam, że wcale nie mówiła do mnie, tylko do swojego przyjaciela.

— O Chryste, jaki on był kiedyś szczupły — śmieje się. Nie mam pojęcia o kim mówią, więc tylko słucham ich rozmowy.

— Też o tym pomyślałam.

Blake odwraca głowę z oglądania sali i wszystkich zawodników, którzy rozpoczęli właśnie rozgrzewkę prowadzoną przez jakiegoś faceta, żeby spojrzeć na Nathaniel. Kiedy tylko zauważa, że na nich patrzę, zawstydzony odwraca wzrok.

𝓒𝓱𝓲𝓵𝓭 𝓸𝓯 𝓽𝓲𝓶𝓮 |𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz