𝓔𝓹𝓲𝓵𝓸𝓰

187 18 48
                                    

Kai:

Kiedy pod koniec roku szkolnego dojeżdżam na stację kolejową, naprawdę nie chcę tego robić. Jeśli to zrobię, to znaczy, że pożegnam się z nią na długi czas. Kiedy wsiądzie w pociąg następny raz, kiedy ją zobaczę, będzie za dziesięć lat, a ona będzie tylko niemowlakiem, który nie będzie niczego rozumiał. 

Dziewięć miesięcy później stoję dokładnie na tym samym peronie, na którym odbierałem Nathaniel.

— Wiem, że chciałaś, żeby Lloyd też tu był — Wzdycham.

— Trudno — Wzrusza ramionami. — Wiem, że ma ważniejsze rzeczy, z których nie może zrezygnować.

Naprawdę nie wiem, kiedy ten cały czas przeleciał mi przez palce. Szczególnie te ostatnie miesiące, które były dość szybkim rollercoasterem, jazdą bez trzymanki.

Nawet nie pytam, dlaczego dziewczyna wsiada w pociąg. Po prostu to akceptuje, ciesząc się z ostatnich minut, przy których jest ze mną.

— Przekażę mu pożegnanie — Uśmiecham się. Dziewczyna spuszcza wzrok, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogłaby jej przejść przez usta.

— Zapomniałabym — mówi spokojnie, sięgając do tylnej kieszeni. Marszczę brwi, kiedy każe mi wyciągać dłoń. Sekundę później na mojej ręce pojawia się karta SIM. — Już nie będzie mi potrzebna, nie?

— A — przypominam sobie, że kupiłem ją zaraz na samym początku. — Faktycznie — Wzdycham, chowając małą, plastikową kartę do kieszeni. Tak naprawdę mógłbym wywalić ją do kosza, ale nie chcę tego robić. Chce coś powiedzieć, ale w tym samym czasie z głośników rozbrzmiewa niewyraźny, kobiecy głos, który informuje o najbliższym pociągu, którzy przyjedzie za chwilę. — Będę za tobą tęsknił.

Dziewczyna przytula się do mnie z całej siły, wiec nie pozostaje mi nic innego, jak również mocno ją ścisnąć. Wtula twarz w moją klatkę piersiową, więc opieram podbródek na czubku jej głowy.

— Jak chcesz mogę mu coś przekazać — mówi cicho. Marszczę zaskoczony brwi, ale Nathaniel po chwili dodaje. — W sensie tacie. Tobie. Jak chcesz mu coś powiedzieć, to nie ma sprawy.

— Nie ma potrzeby — Wzdycham, ale po chwili jednak dodaję. — Chociaż... niech nie będzie tak negatywnie nastawiony do twojego chłoptasia.

— To nie jest mój chłoptaś — mamrocze niewyraźnie. Prycham na to śmiechem.

Powinienem ją już puścić, bo przytulamy się już zbyt długo, ale nie jestem w stanie. Gdybym mógł, chciałbym, żeby tu została. Wygląda na to, że dziewczyna też nie chcę się odsunąć, wiec nie protestuję.

— Może jeszcze kiedyś będzie — rzucam.

Słyszymy trąbienie nadjeżdżającego pociągu, więc jeszcze mocniej ściskam dziewczynę.

— Tylko nie rób żadnych głupstw, okej? Chcę zostać adoptowana przez waszą dwójkę, jasne.

— Pewnie — prycham śmiechem.

Naprawdę dziwię się, że nie ma tu nikogo poza nami, kiedy zazwyczaj na każdym peronie jest dość sporo ludzi. Tym razem jesteśmy całkowicie sami.

W końcu pojazd podjeżdża na peron, zatrzymuję się tak, że drzwi do środka są idealnie naprzeciw nas. Więc nastał czas, że muszę ją puścić. Chociaż naprawdę nie chcę tego robić.

— Na razie — mówię spokojnie, kiedy dziewczyna poprawia swój wypchany plecak i łapie za walizkę. Kiedy drzwi się otwierają, całuję jeszcze jej czubek głowy. — Zobaczymy się za jakiś czas, nie?

— Tak — Uśmiecha się szczerze. — Cześć.

Odwraca się i wchodzi do środka. Stoję w dokładnie tym samym miejscu, nawet kiedy nie zauważam miejsca, które zajęła dziewczyna. Drzwi przede mną zamykają się automatycznie, a ja odprowadzam wzrokiem pociąg do momentu, aż nie zniknie mi całkowicie z oczu.

Dopiero wtedy odzyskuję czucie w nogach.

Schodzę po schodach w stronę tunelu, żeby pojechać do domu, a w tym samym czasie sięgam po telefon. Chcę skasować wiadomości z Nathaniel, bo jej numer nie działa, więc nie jest mi w ogóle potrzebny. Dziwię się, kiedy z każdą kolejną sekundą cała moja konwersacja z nią znika.

Zaraz potem kontakt znika sam, zanim zdążę wcisnąć ''usuń''.

Zaskoczony rozglądam się po tunelu.

Co ja robię na stacji?

Mijam szybko przechodzących ludzi, zapatrzony w telefon, żeby odpisać na wiadomość swojemu chłopakowi, którą wcześniej z jakiegoś powodu olałem, ale zderzam się z kimś, więc muszę podnieść wzrok.

— Przepraszam — mówi zawstydzony chłopak. Czarne loki latają z każdym ruchem jego głowy latają w powietrzu, a niebieskie oczy skanują całą moją sylwetkę. W dłoni trzyma telefon, z podłączonym kontaktem. ''Nate'', więc pewnie rozmawia teraz z jakimś kolegą. — Wszystko okej? Nic panu nie jest?

— Jest spoko — rzucam. — Sorry, zagapiłem się.

Chłopak odchodzi, zanim zdążę dokończyć. Odwracam się i zauważam, jak z powrotem przykłada telefon do ucha. Chowam dłonie do kieszeni, dziwię się, kiedy zauważam, że coś tam jest. Zaskoczony wyciągam z kieszeni kartę SIM. Nie mam pojęcia, co to za numer i nie wiem, co plastik robi w mojej kieszeni.

Wywalam go na chodnik, bo nawet nie wiem, co mam z nim zrobić. 

K O N I E C 

𝓒𝓱𝓲𝓵𝓭 𝓸𝓯 𝓽𝓲𝓶𝓮 |𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz