𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓒𝔃𝓽𝓮𝓻𝓭𝔃𝓲𝓮𝓼𝓽𝔂𝓸𝓼𝓶𝔂

110 11 21
                                    

Nate:

Grzebię w talerzu makaronu z sosem przy stole, kiedy rodzice grają na konsoli w swoją grę.

Powinnam się cieszyć, bo przecież jutro zaczynają się wakacje. Dostanę głupi papierek ze swoimi ocenami, a potem kilka tygodni będzie pod znakiem spania, oglądania anime i siedzenia w domu.

A zamiast tego siedzę przygnębiona, bo pokłóciłam się z Maxine. Znowu.

A mimo to, wciąż ją kocham.

Może jednak moje ignorowanie jej, to nie był dobry pomysł.

Blake: Jak chcesz, mogę zaraz wbić. I tak nie mam co robić. Tylko napisz.

Wpatruję w wiadomość w powiadomieniu, jednak na razie nie odczytuję.

— Wszystko okej? — pyta w końcu szatyn, odwracając głowę w moją stronę.

— Ta — rzucam. — Zamyśliłam się. I nie jestem głodna.

W końcu biorę telefon z dłoń, żeby napisać do chłopaka.

Ja: Nie trzeba. Pogadamy jutro.

— Chcesz pograć? — Lloyd klepie miejsce pomiędzy mężczyznami, pokazując mi gada.

— Od razu mówię, że nie dam ci forów — prycha szatyn, a mimo to siadam z delikatnym uśmiechem na kanapie. Granie w gry to naprawdę nie jest moja działka, więc podziwiam rodziców, że za każdym razem tłumaczą mi wszystko od podstaw.

— Jak pogodzić się z tym, że nie będę mieć już kontaktu z kimś, na kim mi zależy? — pytam po dłuższej przerwie. Obaj mężczyźni spoglądają najpierw na mnie, a potem posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia.

— Pokłóciłaś się z Maxine? — pyta zdziwiony blondyn.

— Można tak powiedzieć — Wzdycham, wbijając wzrok w ekran. — To... jak się z tym pogodzić?

Jak można się przyjaźnić z kimś, kto ukrywał związek przez tak długi czas. Jak można kochać osobę, która była przyjaciółką, a teraz skończy pewnie jak nieznajoma. Całkowicie obca osoba.

— Wydaje mi się, że po prostu trzeba to zaakceptować. Z czasem będzie inaczej.

Z czasem. Blake mówi, że te czasy są do dupy, że jest o wiele lepszych rzeczy, które się wydarzyły, które można zobaczyć, zamiast marnować czas na stanie w naszych czasach, w naszej własnej egzystencji i marnym życiu, bo dopiero wtedy orientujemy się, jak nic nie znaczące jest nasze życie w porównaniu z tymi miliardami, które przewinęły się przez ziemię. I to tylko nieliczni zostają zapamiętani w historii. I tego właśnie boi się Blake. Zapomnienia.

— Ta — rzucam.

Przerywam, kiedy słyszę swój telefon. Dziwię się, bo nie mam pojęcia, kto mógłby do mnie zadzwonić. Idąd do stołu obstawiam Robina.

Ale i tak uśmiecham się, kiedy zauważam kontakt ''Blake''.

— Co powiesz na spacer? Do parku albo coś? Mogę postawić jakieś lody, jak chcesz.

Spoglądam na rodziców, a potem na widok za oknem. Uwielbiam, kiedy ciemno robi się dość późno, przez co dzień jest dłuższy i rodzice nie mają problemu z tym, że wychodzę późno.

— Zaraz zejdę — rzucam tylko.

Może to tylko głupi telefon, ale naprawdę poprawił mi humor tak samo, jak granie z rodzicami na konsoli.

Mówię, że wychodzę, wkładam wygodne trampki, z pokoju zabieram jeszcze trochę drobniaków, które mogą się przydać i wychodzę.

Brunet czeka na mnie na ławce. Podziwiam go, że jest w stanie być ubrany cały na czarno, szczególnie w taki upał. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę bawi mnie, że ma na sobie koszulkę zespołu ''Queen'', którego już prawie nikt nie słucha. Do tego czarne spodenki jeansowe i buty podobne do moich, jednak większe. Moje są jednak białe, a jego jak węgiel.

𝓒𝓱𝓲𝓵𝓭 𝓸𝓯 𝓽𝓲𝓶𝓮 |𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz