6.

936 68 44
                                    

Dylan:

Zmęczony całym dniem i ogólnie życiem przysnąłem obok laptopa. Nagle telefon zaczął dzwonić, szybko odebrałem, Thomas powiedział mi gdzie mam dokładnie przyjechać. Wiedziałem, że gdy zasnę będzie mi jeszcze gorzej się zebrać, byłem półprzytomny. 

Zacząłem zakładać na siebie koszulę i marynarkę, bo przecież królewicz stwierdzi że nie jestem godny, by go wieźć i szybko pobiegłem do auta by pojechać po bachory. Dopiero zobaczyłem, że jest po godzinie trzeciej, więc Theo się dużo nie pomylił, długo zabalowali.

Przypomniało mi się jak Thomas mówił, że mam przyjechać z prędkością światła, i dźgał mnie w klatkę piersiową, kretyn. Ale mając w pamięci jego słowa jechałem dość szybko

Dojechałem do centrum, zobaczyłem ich z daleka... Teresa, czy jak jej tam siedziała na krawężniku, Thomas i Alex coś rozmawiali z Brendą, tyle że widziałem już z daleka że na pewno coś wypili, chwiali się na wszystkie strony.

Podjechałem wprost pod nich i wysiadłem z auta.

- Dylan - powiedział pijanym tonem Thomas. Był pijany, bałem się trochę, że będę miał przypał za to, ale przecież to nie ja mu kupiłem alkohol, ja go jedynie odwiozłem.

Otworzyłem drzwi do auta, pierwszy wsiadł Alex, albo raczej się wtoczył, Thomas idąc do samochodu prawie się przewrócił, złapałem go w ostatniej chwili i pomogłem wsiąść. Potem pomogłem wstać z krawężnika Teresie, i pomogłem jej wsiąść. Brenda stała i na mnie patrzyła jakby nie wiedziała co się dzieje, więc ją też posadziłem w aucie, aż wsiadłem sam na końcu. Od razu otworzyłem okno, w środku unosiła się silna woń alkoholu.

- Thomas, zawsze jak ty stawiasz to się upijamy - wybełkotała Brenda i się zaczęła śmiać.

- Wiesz, w końcu mnie stać, znajcie moje dobre serce - powiedział blondyn luźnym pijanym tonem.

- Oj tak, Tommy ma dobre serduszko, dołoży mi się do torebki - wspomniała Teresa.

Słuchałem tego bełkotu i nie podobało mi się to jak o nim mówią. Nie dość, że wszystko on dzisiaj postawił, a te wszystkie małolaty widać, że są z bogatych rodzin, to jeszcze tej lasce się do torebki ma dołożyć, z tego co zrozumiałem jeszcze ten cały Alex chwalił się zegarkiem, który dostał od Thomasa.

Wiem, że krótko go znałem, ale z mojej perspektywy wyglądało to tak jakby oni go wykorzystywali, i w sumie miałem nadzieję że się mylę. Nie lubię go, wkurwia mnie, ale nie życzyłbym mu tak fałszywych przyjaciół którzy go wykorzystują.

Najpierw odwieźliśmy Teresę, pomogłem jej podejść pod bramę zostawiając pijane towarzystwo w samochodzie.

- Klucze - wybełkotała i podała mi torebkę. Domyśliłem się, że mam je znaleźć, bo ona trzymała się ogrodzenia i chwiała na wszystkie strony.

Pomogłem jej otworzyć furtkę, a nawet otworzyłem jej drzwi od domu, bo była bardzo pijana. Następnie trzeba było odwieźć Alexa, ale za to że wtedy chamsko i z pogardą się popatrzył na mnie gdy po niego przyjechałem, to otworzyłem mu tylko drzwi od auta i miałem go w dupie, jeśli coś mu się stanie to jebać.

Następnie odwiozłem Brendę, której również pomogłem dotrzeć do domu, i pozostał jeszcze Thomas, który pokładał się pijany na tylnym siedzeniu.

Podjechałem pod bramę, pomogłem mu wysiąść, uwiesił się na mnie i gadał jakieś bzdury. Wyjąłem mu ze spodni klucze i po cichu wprowadziłem do domu, nie chciałem też by jego ojciec zobaczył go w takim stanie, ale na szczęście spał, w domu było kompletnie ciemno.

Mój drogi królewicz [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz