12.

874 55 52
                                    

Dylan:

Byłem zmęczony towarzystwem Thomasa, a perspektywa nocowania u niego i pilnowania dodatkowo jeszcze mnie dołowała. Gdy wyszliśmy z marketu z siatkami pełnymi alkoholu, od razu pomyślałem o tym, że gdyby jego ojciec nas zobaczył miałbym przypał nie z tej ziemi i prawdopodobnie straciłbym pracę.

Gdy przyjechaliśmy do jego domu od razu szczęśliwy wypakował zakupy i zastanawiał się co dziś wypijemy. Ja nie miałem najmniejszej ochoty na alkohol, ale do niego to nie docierało, i powiedział że nie będzie pił sam jak jakiś desperat.

Usiedliśmy w salonie na dole, chłopak postanowił że chce wypić szampana, całe szczęście bo szampan jest chociaż lekki, ale butelka tego szampana była większa niż standardowa.

- O kurcze - powiedział blondyn gdy dostał jak podejrzewam smsa. 

- Co jest? - spytałem.

- Słuchaj, dziś w nocy jakoś między godziną dwunastą w nocy, a ósmą rano przyjadą ryby - powiedział. 

- Jakie ryby? - spytałem, co on kurwa znowu wymyślił

- Wędzone ryby, zamówiłem pudełko wędzonych ryb - wyjaśnił jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

- Ale czemu one przyjadą w nocy?

- Bo widocznie tak mają dostawy. To odbierzesz, nie wiem dokładnie o której. Opłacone wszystko - wyjaśnił.

Byłem wkurwiony, że nie dość że muszę u niego spać to jeszcze odebrać jakieś pierdolone ryby w środku nocy, no on kurwa miał talent do wydziwiania.

- Długo pracujesz w tym klubie? - spytał blondyn i podał mi szampana bym otworzył.

- Ponad rok - powiedziałem i rozległ się huk pod wpływem szampana, szybko rozlałem go do kieliszków.

- Czemu tam pracujesz? Masz dużo długów, coś mówiłeś - zaczął dopytywać. 

- Z Brettem założyliśmy własny bar, ale zaczęły się tam dziać lewe interesy, handel narkotykami, i musieliśmy to zamknąć i tak zostaliśmy z ogromnymi długami, bo bar przynosił coraz mniejsze utargi. Po znajomości Theo załatwił nam możliwość dorabiania w klubie - wyjaśniłem i podałem mu kieliszek szampana.

- Ale masakra. A tylko tańczysz, czy coś więcej? - spytał. Mnie to pytanie tak wkurwiło, że lepiej nie mówić, od razu gdy ktoś słyszy że tańczę na rurze to ma podejrzenie, że się też kurwię na boku.

- Tańczę. Nic poza tym - powiedziałem pewny siebie.

- Czaję. Jeśli się dogadamy to nie powiem nic ojcu. Nie no, nie jestem też świnią żeby cię wydać, chyba że bardzo mnie zdenerwujesz, ale na razie sprawujesz się dobrze - podsumował blondyn.

Nienawidziłem tego, że gówniarz był ode mnie młodszy o siedem lat, a był moim jakby szefem, owszem to jego ojciec mi płacił, ale to Thomasa zachcianki musiałem spełniać, to jemu musiałem być posłuszny.

Thomas delektował się i zachwycał szampanem, i mówił że czuć jaki to jest drogi i luksusowy, ale jak dla mnie smakował niewiele lepiej niż zwykły ruski szampan, którego zawsze kupowaliśmy na sylwestra.

- Nie wyglądasz na zasmuconego po tym jak chłopak z tobą zerwał - wspomniałem, bo blondyn wyglądał beztrosko jak zawsze.

- Bo nie jestem smutny. Jeżeli on nie chce ze mną być, to jest strata. Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu jakim był śmieciem, bo mnie się nie zostawia. Przecież każdy chce się ze mną zadawać, ale nie każdy na ten zaszczyt zasługuje - stwierdził blondyn.

Mój drogi królewicz [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz