Dylan:
Kilka godzin później obudziłem się, byłem na siebie zły że jak ja w ogóle mogłem zasnąć, powinienem czuwać i pilnować by Thomasowi nic się nie stało. Miałem do siebie ogromne pretensje. Ale Thomas już nie spał, patrzył się przed siebie, a gdy zobaczył że nie śpię zerknął i zrobił minę niewinnego dziecka.
- Mamy do porozmawiania - powiedziałem od razu.
- Przepraszam... - powiedział.
- Dlaczego wziąłeś jakieś świństwo? Przecież to jakieś narkotyki, żebyś siebie zobaczył jak wyglądałeś. A ty mi wmawiasz, że to jakieś tabletki ziołowe, wiesz co...
- Po prostu wziąłem ich chyba z osiem i dlatego... Dylan przepraszam... Ty zasnąłeś, a ja nie mogłem. Nie mogłem się wyciszyć, bo w nocy człowiek zawsze bardziej myśli. I nie mogłem tego znieść, a gdy brałem ładowarkę zauważyłem tam tabletki... No to wstałem w nocy i wziąłem kilka ale nic mi nie dały, to wziąłem jeszcze kilka i...
- Thomas, coś ci się mogło stać. Nie oddam ci tego, pozbędę się ich. Masz kategoryczny zakaz spotykania się z Jacksonem, nie żartuję. Zabraniam ci, przecież on ci jakieś narkotyki dał. Koniec tego - powiedziałem wkurzony i poszedłem do łazienki by się ogarnąć.
W kuchni natknąłem się na Theo, który posłał pytające spojrzenie, jednak ja machnąłem ręką i poszedłem do łazienki, bo nawet szkoda było gadać.
Gdy nieco ochłonąłem wróciłem do pokoju, Thomas siedział i chyba zastanawiał się jak mnie dostatecznie przeprosić. Ale ja nie potrafiłem długo się na niego gniewać, tym bardziej że wiedziałem że nie ma łatwej sytuacji teraz.
- Chyba zacznę się szykować do szkoły...
- Do szkoły? I na którą lekcję zdążysz, na trzecią? Bez sensu, nie idź, zresztą wolę cię mieć dzisiaj na oku - stwierdziłem. Thomas się lekko uśmiechnął i poszedł zapewne się umyć, ja natomiast szybko rzuciłem się do szuflady, w której były jeszcze te tabletki. Faktycznie, kilku brakowało. Od razu wbiłem do pokoju Theo, który coś robił na komputerze.
- Ej, puka się. Mógłbym w tym czasie równie dobrze się przebierać, lub oglądać pornole - powiedział.
- Ale nic z tych rzeczy nie robisz - powiedziałem i położyłem mu na biurku opakowanie z tymi dziwnymi tabletkami - Schowaj to gdzieś.
Theo przyjrzał się opakowaniu i schował tabletki do szafy, ja spokojny poszedłem do kuchni i zacząłem szykować śniadanie dla Thomasa. Gdy tylko wyszedł kazałem mu to zjeść, i wiedziałem że czeka nas poważna rozmowa odnośnie jego dalszego losu.
Po śniadaniu wróciliśmy do mojego pokoju i przymierzałem się do porozmawiania z nim. Nie wiedziałem od czego mam w ogóle zacząć rozmowę.
- Jutro musisz iść do szkoły - zacząłem.
- Pójdę, już dziś chciałem.
- Thomas, wiesz że nie możesz u mnie zostać? - spytałem.
Thomas nerwowo przygryzł usta i wziął głęboki wdech.
- Przecież staram się normalnie zachowywać...
- Nie o to chodzi. Nie masz jeszcze osiemnastki, decyduje o tobie twój ojciec który jest twoim prawnym opiekunem. Twoje miejsce jest w domu, możesz u mnie nocować, ale nie możesz się tu przenieść. Swoją drogą twój ojciec może się domyślić co między nami jest, i wtedy już w ogóle może nam zabronić kontaktu.
- Przyznaj szczerze, że jestem dla ciebie tylko problemem - powiedział Thomas.
- Nic takiego nie powiedziałem. Po prostu taka jest prawda i naprawdę możesz tu nocować, ale twoje miejsce jest nadal w domu - powiedziałem twardo, wiedziałem że muszę być zdecydowany, bo on będzie próbował wejść mi na głowę i zdominować.
CZYTASZ
Mój drogi królewicz [DYLMAS]
FanfictionThomas jest bogatym nastolatkiem, który dzięki firmie ojca wychowuje się w luksusach. Charakteryzuje go wyjątkowa bezczelność w stosunku do osób z niższym statusem społecznym, oprócz tego uznawany jest za rozpieszczonego i niewychowanego młodego czł...