2.

1K 77 122
                                    

Dylan:

Gdy zadzwonił budzik i pomyślałem o pierwszym dniu nowej pracy miałem ochotę zakopać się w łóżku i nigdy go nie opuszczać. Na dworze pogoda była piękna, słońce świeciło i było zapewne ciepło, ale mimo to moje chęci by wstać do pracy były zerowe.

Gdy się zmobilizowałem zacząłem się ogarniać i zjadłem szybkie śniadanie. Wypiłem dużą kawę, przez to że tak pracowaliśmy po nocach piliśmy dosłownie litry kawy ze zmęczenia. Wróciłem do domu o drugiej w nocy, więc po czterech godzinach snu czułem się jakby mi ktoś przyjebał patelnią w łeb.

Gdy się wyszykowałem pojechałem do tej willi. Nie miałem ochoty tam wchodzić, ale musiałem. Otworzył mi ojciec Thomasa i zaprowadził do pokoju, który powiedział że będzie mój gdy będę musiał tu nocować. Oprócz tego czekała na mnie góra markowych ubrań, powiedział bym coś na dziś wybrał oraz zabrał część tych ubrań do siebie. Nawet nie wiedzą czy będę tu pracował, a tak po prostu kazali zabrać mi stos tych drogich ubrań, to zaczynało się robić coraz bardziej pojebane.

Rozejrzałem się po komnacie, tak, dla mnie to była komnata. Pokój był z łazienką, miał duże łóżko, szafę i komodę, wszystko urządzone oczywiście z gustem i elegancją. 

Wziąłem pierwszą lepszą koszulkę, spodnie i buty bo przecież Thomasowi tak bardzo nie spodobały się moje mało prestiżowe adidasy z Nike i zszedłem na dół. Czekał tam na mnie ojciec Thomasa, który wręczył mi kluczyki.

- A więc auto służbowe jest dla ciebie, przyjeżdżasz nim do pracy, wracasz nim po pracy - wyjaśnił mężczyzna.

- Myślałem, że... Że będę nim się poruszał tylko w godzinach pracy - powiedziałem.

- Mój syn może coś wymyślić o każdej godzinie, więc szybciej się u nas znajdziesz mając do dyspozycji to auto. No i Thomas... Jakby to wyjaśnić, dziwnie reaguje na ludzi, którzy poruszają się komunikacją miejską, więc nie musisz mu wspominać że takową dziś przyjechałeś. Niech ci się jeździ dobrze, Dylan - powiedział pan Sangster, po czym poklepał mnie po ramieniu. 

Lekko się uśmiechnąłem, sytuacja robiła się coraz dziwniejsza, a ja tylko czekałem co jeszcze się odpierdoli. Facet mnie nie zna, kupuje mi markowe ubrania, daje samochód bym nim pracował i jeździł ogólnie, to było naprawdę coraz dziwniejsze. 

Po chwili na dół zszedł Thomas, wyglądał na naburmuszonego i nieprzyjemnego. Nic nie powiedział, ani cześć, ani nic. 

- Thomas - powiedział jego ojciec chyba tego oczekując. Chłopak wywrócił oczami i z łaską się odezwał.

- Hej. Dobrze, że już nie wyglądasz jak plebs - zwrócił się do mnie mierząc mnie spojrzeniem. Uniosłem brwi, jego ojciec popatrzył na mnie przepraszająco i się lekko uśmiechnął. Ja nie wiem czemu do cholery on go za takie zachowanie nie kara, czy go nie uczy jakichś manier, co za niewychowany kretyn.

- Jedziemy? - spytałem pomijając tamtą kwestię. 

- Tak - zarządził blondyn, jego ojciec się z nami pożegnał i poszedł jak przypuszczam się szykować do pracy, a Thomas podał mi plecak. Popatrzyłem na niego pytająco, co ja mam zrobić z tym jego plecakiem.

- No nie będę przecież niósł - fuknął z lekką złością, wziąłem od niego ten plecak i wyszedłem za nim przed willę, gdzie czekał na nas czarny mercedes. Otworzyłem przednie drzwi, jego plecak rzuciłem na tył. Jednak chłopak stał ze skrzyżowanymi rękami przed wejściem do auta z jakże wyniosłą miną i czekał. 

Na co on kurwa czeka?

- Czego nie wsiadasz? - spytałem.

- Drzwi - powiedział krótko zniecierpliwiony.

Mój drogi królewicz [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz