24.

899 55 36
                                    

Thomas:

Nazajutrz niestety normalnie musiałem stawić się w szkole, ojca niby nie obchodziło zbytnio co robię, ale gdy chciałem sobie nie pójść to okazywał się wielce zainteresowany i kazał mi zapierdalać do szkółki.

Miałem pierwszy raz spotkać się z Dylanem od kiedy się ze sobą przespaliśmy. Miałem zamiar zachowywać się normalnie, być miłym co nie często mi się zdarza, żeby pomyślał że jest wszystko w porządku. Wewnątrz się sypałem, jak w moim życiu było w porządku, tak w ostatnim czasie miałem wrażenie że wszystko sypie mi się na głowę, czekałem cierpliwie co się odpierdoli jeszcze.

Przed wyjściem wziąłem te tabletki uspokajające od Jacksona, ale tylko dwie, żeby zbytnio się nie wyciszyć.

Zszedłem na dół, bo zbliżała się godzina gdy mogłem oczekiwać już Dylana, w kuchni ojciec obściskiwał się z tą szmatą. Niczego tak rano nie potrzebowałem jak zobaczenia obściskującej się pary, rozzłościło mnie to, też bym chciał przeżywać takie chwile a najlepiej z Dylanem.

Chrząknąłem głośno na co speszeni odsunęli się od siebie.

- O, Thomas. Gotowy już jesteś? - spytał ojciec.

- Ta - spakowałem do plecaka pudełko z jedzeniem, narzuciłem na siebie kurtkę jeansową i bez słowa wyszedłem z domu przed furtkę. 

Ciągle po głowie krążył mi obraz ojca i Oliwii, bardzo chciałem kogoś mieć, bratnią duszę z którą mógłbym spać w jednym łóżku, budzić się w nocy i czuć tę osobę obok. Aby wieczorem się ktoś zainteresował czy zjadłem jebaną kolację, by ktoś zapytał szczerze jak było w szkole, by ktoś spontanicznie zabrał mnie na randkę nad morze i obejrzał zachód słońca.

Zrobiło mi się cholernie przykro, czułem jak zaczyna chcieć mi się płakać, w tym momencie zobaczyłem jak Dylan już po mnie jedzie. Wziąłem głęboki wdech, przetłumaczyłem sobie że wieczorem dam upust emocjom, a teraz pokażę Dylanowi że czuję się doskonale.

Sztuczny uśmiech na twarz, idealnie.

- Hej Thomas - powiedział brunet, gdy wysiadł i wziął ode mnie plecak.

- Hej - powiedziałem pewnym siebie głosem, chłopak otworzył mi drzwi, usiadłem z przodu.

- W pracy byłeś w nocy? - spytałem. 

Zadanie pytania było idealnym pretekstem by spojrzeć na niego, nie nachalnie, nie wścibsko, tak po prostu. Ubrany w białą koszulkę i obcisłe rurki, włosy delikatnie postawione na żel. Szczere spojrzenie, pięknie brązowe oczy, lekki uśmiech. Seksowne ręce trzymane na kierownicy, przedwczoraj te same ręce przytrzymywały moje nadgarstki.

- Tak, pracowałem - przyznał - Thomas, bo co do tamtej nocy...

- Ale nie ma o czym mówić, obiecałem ci że będzie jakby nic się nie stało - odparłem nerwowo.

- Nie chciałbym żeby między nami było dziwnie.

- Jest normalnie Dylan, naprawdę, bez spiny. Nie ma o czym mówić, sam cię zaciągnąłem do łóżka - zaśmiałem się nerwowo, Dylan uśmiechnął się i skupił na drodze.

Nie powiem mu przecież, że mi się podoba, ja jemu się z pewnością nie podobam, sam mówił że to by nie miało sensu. 

Ku mojemu zbawieniu dojechaliśmy do szkoły, wysiadłem na parkingu a w furtce natknąłem się na Liama co mnie bardzo ucieszyło. 

- Thomas, coś się stało? - spytał, widział że jestem zdenerwowany.

- Tak... Mam zawód miłosny - przyznałem.

Mój drogi królewicz [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz