38.

633 46 22
                                    

Dylan:

Starałem się być silny. Starałem się. W środku czułem jak się sypię. Gdy z każdą godziną docierało do mnie co się stało. Thomas został wyrzucony z domu przez związek ze mną, jego ojciec zmieszał mnie z błotem i zwolnił z pracy. Opieka nad Thomasem i przystosowanie go do życia spadło całkowicie na mnie. I tak, pewnie, to prawie dorosły facet. Tyle, że to Thomas - wychowany pod jakimś luksusowym kloszem nastolatek, który nadal dziwi się, że klatki schodowe są pomazane, a ludzie tak po prostu w biały dzień trzepią dywany na osiedlu. 

Przed nami była pierwsza noc. Thomas zasnął jak dziecko, ja mimo że była sobota nie poszedłem do pracy do klubu, bo musieliśmy ustalić jak to wszystko ma wyglądać. Obudziłem się o trzeciej z krótkiego i płytkiego snu, poszedłem do kuchni i usiadłem przy stoliku. Nalałem sobie wody i rozmyślałem. Usłyszałem znajomy brzęk kluczy przy drzwiach, wychyliłem się z kuchni i zobaczyłem Bretta, który z największą delikatnością otwiera drzwi i je zamyka po cichu na zamek.

Lekko wzdrygnął się gdy zobaczył, że wychylam się z kuchni i go obserwuję. Gdy tylko zdjął ubrania wierzchnie wszedł do słabo oświetlonej kuchni.

- A czemu ty nie śpisz? - spytał ściszonym głosem.

- Nie mogę. Mam niespokojny sen...

Brett usiadł naprzeciw i czekał, aż rozwinę wypowiedź.

- Martwię się Brett. Boję się, że go zawiodę. Że mu się odwidzi gdy zobaczy co mu oferuję. Pokój w wynajmowanym mieszkaniu na nieciekawej dzielnicy. Dojeżdżanie do szkoły autobusem. Patusy przed klatką schodową.

- Oferujesz mu mieszkanie pełne ciepłej atmosfery. Miłość, opiekę i zainteresowanie. A przede wszystkim siebie. Nie łam się, będzie dobrze - uśmiechnął się krótko Brett a ja czułem, że zeszkliły mi się oczy. Tak, to była prawda, kocham Thomasa i chcę mu dać uczucia których nigdy nie miał, ale czy to wystarczy, by sprostać jego oczekiwaniom?

Wróciłem do łóżka, delikatnie się położyłem, Thomas przez sen od razu mnie odnalazł i się przysunął, położył rękę na moim ramieniu i objął, jakby nie chciał już nigdy puścić. Jego dotyk działał na mnie jak niczyj inny. Miałem wrażenie, że trzymam w ramionach mój cały świat. Odkąd z nim byłem wszystko wyglądało inaczej, mimo niepowodzeń, załamań, wiedziałem że musimy dać radę. 

W niedzielę leżeliśmy w łóżku do jedenastej, Thomas wyglądał na nadzwyczaj spokojnego jak na to co się wydarzyło. Ja o dziwno na ten moment też czułem się spokojny i zadowolony, że mam go obok siebie. 

Jednak gdy zaczęliśmy rozmawiać o tym, że mamy dziś odstawić auto jego ojca co oznaczało wejście na teren jego domu, to od razu zjebały nam się humory.

- Wejdziemy tam, zostawimy mu ten samochód i wyjdziemy. Niech spierdala, ja nie będę z nim rozmawiał - zarządził Thomas.

- Ale tak bez sensu po prostu podrzucić auto pod dom i zwiać.

- Pod dom... Dylan, jacy my durni jesteśmy. Zaparkujemy pod bramą, idiota sam sobie zaparkuje na podwórku, bez przesady. Niech się pofatyguje i niech sam zapierdala.

- W sumie masz rację. Wyjebał cię z domu, ojciec roku. Chodź, zbieramy się żeby mieć to już za sobą - zaproponowałem.

Tak też zrobiliśmy, zjedliśmy śniadanie, ubraliśmy się i pojechaliśmy by oddać ojcu Thomasa samochód. 

- Niech sobie weźmie ten samochód i nim się wypcha. Idiota - narzekał Thomas.

- No cóż, będę musiał się dorobić własnego - westchnąłem.

Mój drogi królewicz [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz