19.

821 57 77
                                    

Dylan:

Cieszyłem się, że Thomas znalazł sobie jakichś znajomych. Chociaż narzekał że ciężko mu się wpasować w towarzystwo, bo nie jest tak bogate jak on, ale przekonywałem go, że nie może oceniać ludzi po ilości pieniędzy jaką mają. Swoją drogą miałem wrażenie, że będę miał większy wpływ na jego wychowanie niż jego ojciec.

Dziś była sobota, o godzinie dwudziestej drugiej miałem się stawić w klubie. Wieczorem zacząłem się zbierać wraz z chłopakami.

- A jak tam Thomas? - spytał Brett, gdy już mieliśmy wychodzić.

- Dobrze. Zawiozłem go dzisiaj na to spotkanie z kolegami, i przywiozłem w sumie niedawno. Chyba odkrył, że ludzie bez kasy też mogą być fajni.

- No proszę. A tak narzekałeś na początku.

- Już przywykłem do niego, zresztą nie jest taki zjebany jaki był na początku. Nadal jest, ale pozwala się lekko przyhamowywać. O masz, nie oddałem mu bluzy, a on nie oddał mi mojej - powiedziałem, gdy w moje ręce wpadła bluza Thomasa, kiedy to zamieniliśmy się bo ubrał się na spotkanie na działce jak do reklamy domów mody.

- A jak tam... No wiesz... Normalnie cię traktuje? - spytał Theo.

- Znowu to zrobiliście, znowu mnie we dwójkę osaczyliście i drążycie ten temat, który według mnie jest w ogóle absurdalny - powiedziałem i założyłem ręce na piersiach.

- Bo naszym zdaniem podobasz się Thomasowi, często do ciebie pisze, dzwoni, miałeś być tylko jego szoferem czy zastępczą niańką żeby nic nie odjebał, a to już idzie coraz dalej - powiedział Theo.

- Przesadzacie. Nadal go wożę i spełniam jego najdziwniejsze zachcianki, czy mam przypomnieć jak przedwczoraj o dwudziestej trzeciej w piżamie musiałem do niego jechać i pomóc mu napisać wypracowanie, bo by dostał jedynkę?

- Dobra, dajmy już spokój. Idźmy lepiej do pracy - powiedział Brett, widział pewnie że już jestem trochę zły że się mnie czepiają i wmawiają pewne rzeczy. Widziałem, że Thomas zmienił do mnie nastawienie, w pamięci nadal miałem to gdy po pijaku chciał się ze mną przespać. Inaczej mnie już traktował, ale nie dajmy się oszaleć, po prostu lepiej się poznaliśmy i dlatego inne mamy stosunki, bardziej koleżeńskie.

Poszliśmy więc do pracy, za każdym razem gdy tylko przekraczałem to miejsce to humor mi się psuł. Już poczułem to ciepłe powietrze w środku, zapach unoszącego się alkoholu, tłum ludzi, głośną muzykę.

Poszliśmy do przebieralni, założyłem moje "ukochane" ubrania i wyszedłem na scenę. Jak zawsze starałem się nie patrzeć na publiczność tylko wykonywać swoją robotę. Od pewnego czasu w pracy zaczepiała mnie nowa kelnerka, nazywała się Caroline i była bardzo miła, w przerwie zszedłem ze sceny i poszedłem do przebieralni, Caroline przyniosła mi drinka.

- Podziwiam cię - powiedziała i usiadła na parapecie, ja stałem w oknie i paliłem papierosa.

- Nie wiem czy to powód do podziwu - zaśmiałem się, narzuciłem na siebie bluzę, bo jednak dziwnie mi było z nią rozmawiać w prawie nagim wydaniu.

- Nie każdy ma tyle odwagi - zaczęła.

- Nie każdy ma tyle długów - dodałem i upiłem trochę drinka - Gdyby nie długi, to z pewnością mnie by tu nie było.

- Ah, czyli to cię tu trzyma.

- Tylko i wyłącznie.

- Nie miałbyś ochoty wybrać się na kawę i normalnie pogadać? A nie w... Takich warunkach - zaśmiała się i wskazała głową na salę pełną ludzi i głośną muzykę dobiegającą stamtąd.

Mój drogi królewicz [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz