Rozdział XXII - "Lord Voldemort"

288 7 2
                                    

Czas którego tak bardzo wyczekiwałam. Długi weekend. Przerwa trwające cały tydzień. Nareszcie nadeszła.

Pośpiesznie spakowałam niewielką torbę z zaledwie kilkoma najpotrzebniejszymi rzeczami. Chwyciłam niewielką portfonetkę z pieniędzmi i ruszyłam ku peronowi.

Mimo iż lubię Hogwart jeszcze z większą przyjemnością opuszczam go bez zasad i zbędnych reguł.

- Nareszcie - weszłam do pociągu i rozsiadłam się w wygodnym przedziale. Położyłam rzeczy na górnej półce i położyłam się.

Nie wiadomo kiedy zasnęłam. Obudziłam się słysząc gwar rodziców witających się z dziećmi.

Przewróciłam oczami na widok Mamy Weasleyów wręcz płaczącej z tęsknoty.

Ruszyłam w stronę barierki dzielącej oba światy. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu spojrzałam w bok, a pod dużym czarnym kapturem dostrzegłam dwa szalone ślepia. Skinęłam powoli głową i razem z kobietą zniknęłyśmy z głuchym pyknięciem.

Wylądowałyśmy przed wielkim czarnym dworem.

Spojrzałyśmy na wiejską posiadłość, otoczona ogrodem, wszyscy zawsze  opisywali go jako ładny  jednak teraz wydaje się mroczny i tajemniczy, . W oknach budynku znajdowała się szyby, podzielone przez kratkę na fragmenty o kształcie rombów. Do dworu można było się dostać przez przynajmniej jedne, frontowe drzwi, otwierające się przed gośćmi bez niczyjej pomocy, do których prowadziły szerokie, kamienne schody przyozdobione marmurowymi rzeźbami. Dwór był jakby zatopiony w mrocznej aurze co dawało depresyjny humor dobrze wiem co to oznacza. Spojrzałam pytająco na Bellę jednak nie dostałam odpowiedzi.

Wkroczyłyśmy do przestronnego holu. Rozejrzałam się do okoła jednak przybycie Narcyzy Malfoy popsuło moje zdumienie.

- Chodźcie kolacja - kiedy we trzy weszłyśmy do wielkiej jadalni z bardzo długim stołem naszym oczom ukazała się rodzina Zabini, Greengrass, Yaxley, Selwyn i sam Czarny Pan na szczycie. Stwierdziłam i słusznie iż w powietrzu panuje dziwna atmoswera. Bella rozwaliła się na krześle wcześniej kłaniając Lordowi. Usiadłam na wolnym miejscu miedzy dwoma siostrami Black, a wtedy głos zabrała głowa rodu Malfoy.

- Czy widział ktoś Severusa? - spojrzałam na jedno puste miejsce na przeciwko i zacisnęłam pięść.

- Nie przyjdzie - odparł Yaxley. - Jest bardzo zajęty.

- Jak zawsze - wyrwało mi się za co od razu się skarciłam.

- Jak zawsze? - powtórzył lodowaty głos należący do Voldemorta. - Ty jesteś tą którą miała nam przedstawić Bella - bardziej stwierdził niż zapytał. Nerwowo skinęłam głową.

Cała kolacja trwała w ciszy co chwilą słychać było tylko ciche stuknięcia widelca. Obojętnym wzrokiem wpatrywałam się w pełzającego gada tuż pod nogami. Wtedy ku zdziwieniu wszystkich głos zabrał Lord.

- Jak sprawy miewają się w szkole? - nikt z dzieci śmierciożerców nie odważył się otworzyć ust. Wytarłam serwetką usta i oparłam się o oparcie wyglądając identycznie jak naburmuszona Bella.

- Nudno - dalej intensywnie patrzyłam na zwierzę co zaczynało je powoli denerwować. - Nowa pani profesor uczy tylko teorii i niczego co wykracza poza źle skonstruowany podręcznik.

- W twoim miemaniu - dodał Draco jednak od razu spóźcił wzrok.

- Co sugerujesz?

- Tylko ciebie tam nie lubią - młody Malfoy skrempował się. - Zapewne ma jakiś powód.

- Ma, ma i to kilka - tym zdaniem skończyła się cała dyskusja.

Lord Voldemort okazał się być o wiele bardziej rozmówcy na osobności.

- Panie? - do jego gabinetu weszła Bella.

- Tak? - wypluł srogo.

- Przybyła delegacja z Europy.

- Każ im zaczekać. Mam ważną rozmowę.

- Rozumiem, panie - kobieta wyszła, a wtedy ja spowarzniałam o wiele.

- Pod słuchałam rozmowę ojca z Dambyldorem.

- I? - nie wydał się tym w ogóle zainteresowany.

- Co to Horkruks? Szukamłam wszędzie i niegdzie nie znalazłam odpowiedzi.

- Ech - westchnął ziemnie - To przedmiot w którym możesz zachibernować część swojej duszy i...

- Kiedy zginiesz dalej pozostaniesz żywy...

- Dokładnie, tylko po co ci taka wiedza?

- Oni sugerują, że jestem twoim Horkruksem - dodałam, a jego mina wyrażała więcej niż milion słów. - Teoretycznie Potter też, jednak w niego nie uderzyło zaklęcie a tylko go musnęło tworząc bliznę.

Wstałam jedno złapał mój nadgarstek. Po całym moim ciele rozlało się gorąco.

- Tak?

- W takim razie część mojej duszy jest w dobrych rękach...

Witam z powrotem. Zapraszam do mojej nowej książki "Pod Płonącą Latarnią"

https://www.wattpad.com/story/282105432?utm_source=android&utm_medium=whatsapp&utm_content=story_info&wp_page=story_details_button&wp_uname=duszek3000&wp_originator=Uwv0X%2FdHYwgPitgQovPhtIGFcSHCb3X4a2P5S1%2BILoUg9Q3CUz6Lh1UpK3d9CDTPsc%2B9x5Ber2V93KYrw8ri0PSzrqowBlT8O6ixZKbz5qvfGZhXF2Rgh%2FSRui7DTQVR

Panienka SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz