Rozdział VI - "Wielki błąd ciotki Marge"

744 22 3
                                    

Leżałam na łóżku Harre'go. Pozwolił mi spać na nim przez cały pobyt. Przeglądaliśmy zawartość książki.

- Jest jak panować nad mocą i w ogóle, ale nic o skrzydłach. - szepnął.

- Też nic takiego nie zauważyłam. - z przekąsem oparłam się o poduszkę. Usłyszeliśmy ruch na korytarzu i wrzuciłam książkę pod kołdrę, a Harry zgasił światło które wcześniej tworzył ręką.

Do pokoju wszedł wujek Vernon zapalił światło i rozejrzał. Spostrzegawsze, że śpimy wyszedł. Dalej wyciągnęliśmy książkę i czytaliśmy jej zawartość.

Z samego rana dom odwiedziła znienawidzona przez nas ciotka Marge.

- A wy dalej tu. - odezwała się ironicznie - Gdyby ktoś podrzucił mi ich pod drzwi oddała bym do sierocińca.

- I było by bardzo dobrze - dorzuciłam komentarz za co zostałam skarcona wzrokiem.

Rodzina zasiadła do stołu, oczywiście bez nas.

- Masz pojedz sobie. Mój kochany Majcherek. - Kiedy ciotka zjadła już obiad dała talerz do wylizania psu. Wymieniliśmy spojrzenia typu " Boże dopomóż" - Genialna wyżerka Petunio. E ty. - pstryknęła palcami pokazując na Harre'go, a potem psa. Zabraliśmy talerze, a wujek nalał napoju. - Zwykle nie jem tyle przy dwunastu psach. - zaczęłam dusić się ze śmiechu. Okrągłość jaką ma ta kobieta wcale o niczym nie świadczy. Brat szturchnął mnie w bok. - Chcesz sobie chlapnąć trochę brendy? Mój pieseczek Majchereczek lubi sobie chlapnąć kieliszeczek - patrząc na to otworzyliśmy oczy ze zdumienia. - E wy co tak patrzysz? - zwróciła się do nad, tylko wzruszyłam ramionami. - Dokąd ich posłałeś Vernon?

- Do świętego Brutusa to świetny ośrodek dla najgorszych przypadków.

- A używają tam rózgi?- zwróciła się do mnie. Spojrzałam na wujka jego oczy coś przekazywały.

- Takkkk...- zrozumiałam o co idzie. - My to obrywamy cały czas.

- To dobrze. Nie wiń się Vernon, to wszystko wina krwi zła krew zawsze się ujawni. A czym właściwie zajmował się jego ojciec.

- Niczym, był bezrobotny.

- O na pewno dużo pił.

- W cale, że nie! - warknął Harry, odwracając się. Światła zaczęły mrugać. Ruchem reki sprawiłam by przestały.

- Coś powiedział?

- Mój ojciec wcale nie pił! - ta kobieta teraz i mnie wkurzyła skoncentrowałam się na kieliszku, a on pękł.

- Och!- krzyknęła ciocia Petunia.

- Spokojnie to moja wina mam krzepę w dłoniach. Sprzątaj. - wskazała na mnie - ale w sumie nawet nie chodzi o ojca, bo ważniejsza jest matka, jak ma się psy to się wie, jak z suką jest coś nie tak to z szcze... - nie skończyła bo się wkurzyłam

- Stul pysk! - wrzasnęłam, a moje oczy zalały się całe czernia. Z pleców wyrosły mi czarne skrzydła, a w okół nas pojawiła się mgła. Ciotka Marge zaczęła się pompować i wyleciała z domu.

Opanowałam się i przerażeni wbiegliśmy na górę. Harry w pospiechu pakował swoje rzeczy. Wepchnęłam do jego kufra wszytko co było pod ręka. Swój plecak przerzuciłam przez ramię. Zbiegliśmy na dół, a drogę zatarasował nam wkurzony wuj.  

- Odczarujcie ją!

- Nie, zasłużyła na to - rozmowy podjął Harry.

Po opuszczeniu domu. Zaczęliśmy rozmyślać nad swoją przyszłością. Do głowy przychodzą nam jedynie czarne scenariusze: wszystko za sprawą incydentu z ciotką.

- Użyliśmy magii w obecności mugola.- podjęłam nie uniknioną rozmowę.

- Tak wiem, wyrzucą nas z Hogwartu. - smutni szliśmy dalej.

- Może nie będzie tak źle. - po tym zdaniu już nikt się nie odezwał. Nagle na ulicy teleportował się mój ojciec. - Nieee. - szepnęłam pod nosem. Tak, że tylko Harry mnie usłyszał.

- Czy wy wiecie czego się dopuściliście?! - zaczął krzyczeć. Spojrzałam na Harre'go. - Idziemy do domu młoda damo. - złapał mnie za ramię i poczułam, że ziemia się zapada. Wylądowaliśmy w salonie.

- Zostanę wyrzucona ze szkoły? - spojrzałam spuszczając głowę.

- Nie. Minister wybaczył wam i przywrócił wszystko do porządku - widząc moją minę dodał - O Pottera też się nie martw, zmierza do Dziurawego Kotła gdzie czeka na niego minister. - ulżyło mi - Wiesz co by się stało gdyby wam nie wybaczył! Ze szkołą to pa licho mogła byś trafić nawet do Azkabanu! Stracił bym cię na zawsze. - podszedł i zamknął mnie w silnym uścisku, oparłam o niego głowę.

- Przepraszam.

- Już dobrze. - usiadł na kanapie, a ja obok niego - Musimy jutro jechać na Pokątna. Za dwa dni zaczynasz swój trzeci rok.

- Tak wiem. - udałam się do pokoju. Spojrzałam w lustro. Z zewnątrz taka niewinna zielone oczy, rude włosy, blada cera, lekko haczykowaty nos, małe różowe usta. A w środku cień, władczyni demonów, mrok i jeszcze te skrzydła z oczami. Nikt nie może się o tym dowiedzieć.

Zamknęłam starannie drzwi. Weszłam do łazienki i te drzwi również szczelnie zamknęłam. Oparłam się o umywalkę, a następnie spojrzałam do książki, muszę wyobrazić sobie mroczną siebie. Nic. Spróbowałam jeszcze raz, ale nic. Przypomniałam sobie wydarzenia z dzisiaj, tak to poskutkowało.

Teraz przyglądałam się potworowi. Dwa kły w ustach, całe czarne oczy bez najmniejszej źrenicy, rozwalone włosy, para skrzydeł pokryta czarnymi piórami. Czarna peleryna z czerwonymi wykończeniami i otworami na skrzydła. Cała łazienka stanęła w czarnej mgle. Obok mnie pojawiła się postać.

- Paniii. - ukłonił się - Jestem do twych usług. - wiedziałam, że coś jest nie tak, głosu nie było w ogóle słychać na zewnątrz ja słyszałam go w głowie.

- Wymarz pamięć rodzinie Dursley niech nie wiedzą kim jestem.

- Oczywiście. - skłonił się jeszcze raz i zniknął.

Wróciłam do ludzkiej postaci i ogarnęłam się przed spaniem. Położyłam się do łóżka i zasnęłam wyczerpana. 

Sen

Jestem w dziwnym miejscu, wszędzie pali się ogień. Spojrzałam na tron umieszczony po środku niczego i tabliczkę nad nim. "Władca piekła" za mną pojawił się ktoś. Odwróciłam się gwałtownie. Potwór cała poparzona i jakby twarda skóra, para skrzydeł zakończonych dwoma ostrzami, te w żaden sposób nie przypominały moich diabelskie, podziurawione wykonane jakby z samej skóry. Twarz również pokryta jakby strupami i te wielkie czerwone oczy.

- Kim jesteś? - zaczęłam się cofać.

- Ja jestem diabłem, a ty moją wysłanniczką na ziemi. Puki nie będziesz gotowa nie przydzielę ci żadnego zadania, ale bądź gotowa kiedy cię wezwę. Masz do dyspozycji swojego demona i panować możesz nad innymi. Strzeż się bram Nieba i pokazuj wyższość na Ziemi...

Gwałtownie się obudziłam zalana potem. Oddycham głęboko zerwałam się z łóżka.

- Spokojnie to tylko sen. - wtedy moje wszystkie wątpliwości zostały rozwiane, na lustrze w rogu pokoju pojawił się napis.

"Pamiętaj kto jest twoim sojusznikiem"

Przerażona zapaliłam światło, a napis zniknął.

- Czemu ja? - załkałam i opadłam zsuwając się plecami po ścianie - Dalczego teraz?

*********
Trochę nowych wontków. Mam nadzieję, że się podoba. Liczę na ⭐ i com z opinią.
~1010~ słów

Panienka SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz