Nuovo inizio/Nowy początek

15 1 0
                                    

Ciemnowłosa pędziła na złamanie karku. Może i powiedziała Leonardo, że nie spieszy się jej, ale jednak trochę przekłamała rzeczywistość. Musiała dostać się do Rzymu przed zamknięciem bram. Jednak wątpiła w to, że jej się uda. Ostatnią deską ratunku mogła być pieczęć ojca, z którą, mimo wszystkiego co się wydarzyło nie rozstawała się. Skoro ma się takiego asa w rękawie, nie ma sensu się go pozbywać.

Dotarła w momencie, kiedy bramy miały zostać zamknięte. Zatrzymała gwałtownie konia, tak że prawie stanął on dęba.

- Stój! Kto jedzie?! - Strażnik podszedł do niej z pochodnią. Ciemnowłosa miała na sobie kaptur, który naciągnęła mocniej, kiedy źródło światła było bliżej niej. - Coś ty za jeden?

Nie mówiąc nic wyciągnęła zza połów kamizelki pieczęć i podała ją mężczyźnie. Ten, kiedy tylko ją zobaczył, momentalnie pobladł.

- M-mi dispiace, M-mesere. Otworzyć bramę! Pozwolić mu przejechać!

Następnie Rheya ukryła pieczęć. Po chwili wyciągnęła list i podała go mężczyźnie.

- Dostarcz to do Cesare. Najpóźniej jutro w południe. - Powiedziała delikatnie zaniżając barwę swego głosu.

- Ma certo [oczywiście], Messere. - Schylił głowę.

Nie mówiąc nic więcej spięła konia i ruszyła do swojego domku.

🔪

Kiedy weszła do środka, nie zdziwiło jej że wszystko było zakurzone. Jednak przez prawie tydzień nikogo tam nie było.

Zapaliła świecę i wzięła się za oczyszczenie najważniejszych miejsc. Musiała przecież gdzieś spać.

Jednak planowała zrobić jeszcze jedną rzecz.

Po wysprzątaniu, wzięła gruby wór i rozłożyła go na łóżku. Następnie zaczęła ściągać cały swój rynsztunek, starannie chowając go do worka. Nie chciała przecież nic zniszczyć.

Kiedy skończyła zawiązała wór i weszła do najdalej położonego pokoiku, który był graciarnią. Odsunęła parę przedmiotów i podniosła deski na podłodze. Jej oczom ukazała się dawno zrobiona skrytka. Ostrożnie włożyła do środka worek i przesunęła wszystko na swoje miejsce. Tak jakby nigdy nic tam nie było.

Spojrzała jeszcze raz ze smutkiem na miejsce, w którym ukryła całą swoją broń. Uznała, że to właśnie ten moment, kiedy powinna porzucić ścieżkę wojownika i zacząć normalnie żyć. Planowała porzucić przeszłość, zapomnieć o niej, żyć chwilą obecną i tym co przyniesie przyszłość. Chciała zacieśnić stosunki z bratem, wciąż nie uświadamiając go kim tak naprawdę jest. Jedynie parę osób wiedziało, że żyje. A te osoby były daleko od Rzymu i wątpiła w ich pojawienie się w nim. No, może prócz Leonarda, któremu dała namiary na swój domek, żeby kiedyś ją odwiedził.

Wróciła do sypialni i położyła się spać. Rano planowała udać się do krawca zamówić suknie. A wieczorem, jeśli strażnik wywiąże się z zadania, miała się spotkać z bratem.

🔪

Nastał wieczór. Ciemnowłosa siedziała na schodach swojego domku, obierając owoce. Nie musiała tego robić, ale takie bardziej jej smakowały.

Nagle usłyszała szelest. Momentalnie zaprzestała działania, ale po chwili je wznowiła. Nie chciała, żeby ten ktoś wiedział, że go odkryła.

- Myślałem, że cię więcej nie zobaczę. - Usłyszała młodzieńczy głos. Momentalnie się rozluźniła. Odłożyła nóż i jabłko do koszyka i wstała. Stanęła naprzeciw młodzieńca z szeroko otwartymi ramionami.

My enemy [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz