Początek końca

14 0 0
                                    

Grudzień 1499

Po spotkaniu z rodziną Rheya miała zepsuty humor przez następne kilka tygodni. Usłuchali oni jednak jej ostrzeżenia, gdyż mimo upływu ponad roku, nie miała okazji zobaczyć żadnego z członków rodu Collona.

Cesare powrócił do Rzymu wraz z początkiem grudnia. Mimo upływu tylu lat i tak wielu wydarzeń byli wciąż bardzo blisko. Mimo ogromnej różnicy wieku Cesare wciąż spędzał z Rheyą większą część swojego wolnego czasu.

Nie inaczej było w tym momencie. Zbliżał się koniec roku, a Borgiowie siedzieli razem na werandzie domku kobiety. Tym razem nie udała się do swojego zamku, a postanowiła pozostać na zimę w Rzymie, wiedząc że łatwiej będzie się poruszać jej bratu. Wracał w końcu na polecenie samego papieża.

Była już pełna noc, kiedy zdecydowali się że pora w końcu położyć się spać. Wszystko wydawało się normalne, oprócz tego, że noc była wyjątkowo cicha. Ciemnowłosa jednak nie zwróciła na to uwagi, zbyt zaabsorbowana opowieściami o sukcesach brata, którego tak dawno nie widziała.

Nie było im dane długo spać. Rheya obudziła się słysząc pierwsze kroki na zewnątrz. Było ich zbyt wiele, poza tym słychać było poszczękiwanie zbroi i broni. To nie byli zwykli przechodnie. Ciemnowłosa wiedziała, że nie ma wiele czasu żeby działać.

Bezszelestnie zsunęła się z łóżka i powoli przesunęła się do swojego rynsztunku. Przytroczyła miecz do boku i zapięła jeden z karwaszy. Zabrała drugi i zapięła go w drodze do pokoju Cesare, a następnie zasłoniła oba rękawami. Mężczyzna nie spał, kiedy weszła do środka.

– Wiesz kto to może być? – Zapytał cicho, sunąc w jej kierunku.

– Nie mam pojęcia, ale raczej nie są przyjaźnie nastawieni. – Szepnęła, pokazując mu żeby szedł za nią. – Wyjdziesz ukrytym przejściem i znikniesz w mieście.

– Nie zostawię cię tu samej! – Złapał ją za ramię, zatrzymując ją.

– Zostawisz. Nikt nie może wiedzieć, że jesteś tutaj ze mną. Kimkolwiek jest wróg, nie może poznać, że jesteśmy blisko.

Mężczyzna chciał się jeszcze kłócić, jednak w tym momencie ktoś pociągnął drzwi z kopa. Wytrzymały, ale było pewne, że drugiego uderzenia już nie przetrzymają.

Rheya chwyciła Cesare za rękę i pociągnęła na tyły domu, gdzie było przejście. Kiedy miała otwierać ukryte przejście, drzwi wejściowe ustąpiły. Nie było już czasu. Żołnierze wlali się do domku. Ciemnowłosa natychmiastowo poznała emblemat, który nosili na piersi. Cesare musiał natychmiastowo stamtąd zniknąć.

– Uciekaj! JUŻ! – Wyciągnęła miecz i stanęła w przejściu, żeby zasłonić napastnikom przejście. Zabiła dwóch, zanim upewniła się że Cesare zniknął. Wtedy zaczęła swój zabójczy taniec ostrzy, wymieniając ciosy z wrogami. Nie było to łatwe, jednak miała przewagę dzięki wąskim korytarzom w swoim domku. Dzięki temu przeciwko niej mogło walczyć maksymalnie trzech przeciwników. Mimo tego, mieli oni zdecydowaną przewagę liczebną. Z każdą chwilą na ciele kobiety pojawiało się coraz więcej ran broczących krwią. Wiedziała, że nie wyjdzie stamtąd żywa.

W pewnym momencie usłyszała za sobą huk. Przeciwnicy odkryli tajne wejście. Nim zdążyła się odwrócić została zdzielona rękojeścią przez głowę. Padła na deski zamroczona. Tyle im wystarczyło.

Związali jej ręce za plecami i wynieśli z domu. Następnie popchnęli ją na ziemię, a później zmusili żeby uklęknęła. Nie miała siły utrzymać pionowej postawy, tak bardzo ją zamroczyło.

Po chwili poczuła jak ktoś chwyta ją boleśnie za włosy i odciąga jej głowę do tyłu. Syknęła z bólu i spojrzała groźnie w oczy swojego prześladowcy. W oczy swego ojca.

My enemy [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz