Po dwóch tygodniach znajdowała się na miejscu, a wszystko było przygotowane. Kiedy przechadzała się przez miasteczko widziała, że po ulicach przemiesczają się żołnierze z mieczami. Widać było, że miasteczko jest w stanie niepokoju. Ludzie bali się wychodzić na drogę, ponieważ żołnierze nie należeli do tych, którzy są mili i pomocni.
Kiedy zobaczyła, że dwójka strażników niszczy bezpodstawnie stragan pewnej kobiety, zainterweniowała. Chwyciła obu za mundury i mocno szarpnęła, a że mężczyźni nie spodziewali się tego runęli na drogę jak dłudzy.
Po chwili zrozumieli co się stało i zerwali się na równe nogi, z wściekłością obnażając miecze.
- Życie ci nie miłe! Lepiej z nami nie zadzieraj!
- Kto jest waszym dowódcą? - Zapytała ze spokojem mierząc wzrokiem jednego i drugiego.
- Na co ci to wiedzieć?!
- Żądam, abyście mnie do niego zabrali.
- W twoich snach!
Zaatakował. Nawet nie widział kiedy wyciągnęła nóż. Odbiła jego klingę i kopnięciem posłała go na ziemię.
- Zrobicie to po dobroci, czy mam najpierw jednego wypatroszyć? - Zrozumieli chyba, że z tym przeciwnikiem nie ma żartów.
Ze spuszczonymi głowami zaprowadzili ją do swojego dowódcy. Tak jak się spodziewała. Był nim nie kto inny jak Vieri de' Pazzi. Kiedy zobaczył jak jego żołnierze kogoś prowadzą wielce się zainteresował. Dopiero kiedy dowiedział się kim jest owa osoba, uważał że niepotrzebnie się ciekawił.
- Powinieneś lepiej pilnować swoich ludzi, Vieri.
- Messere Borgia przyznał mi dowodzenie nad tymi ludźmi ufając moim zdolnością. Więc ktoś taki jak ty nie powinien się w to wtrącać.
- Może i dał ci je, ale to nie powód żebyś puścił ich wolno i pozwolił plądrować miasto, które jest bardzo ważne dla naszej sprawy. Mam nadzieję, że rozumiesz to i że poprawisz to zanim Hiszpan się pojawi. A teraz wybacz mi, ale mam jeszcze parę spraw do załatwienia przed jego przyjazdem. I byłabym ci wdzięczna gdybyś naprawił tę sytuację. Nie chcemy chyba, żeby coś poszło nie po jego myśli, prawda?
Odeszła nie spoglądając na niego choćby raz. Żołnierze patrzyli na niego nie dowierzając.
- Co się gapicie!? Wracać do roboty!?
Kipiało w nim jak w kotle. Gdyby mógł to skręciłby kark tej małej, przemądrzałej smarkuli. Była tylko niewiele od niego starsza, a zachowywała się jakby była od niego niebo lepsza.
Bo była. Udowodniły to postanowienia Rodrigo Borgii podczas spotkania o zmroku, dwa dni od tego momentu, w północno-zachodnim San Gimignano.
- Vieri, ty zajmiesz się gromadzeniem naszych sojuszników. Francesco załatwisz sprawy we Florencji. A ty Jacopo dopilnujesz, żeby ludzie wierzyli w naszą wersję wydarzeń.
Mężczyźni bez słowa sprzeciwu przyjęli rozkazy.
- Padre, ten cazzo Mario cały czas krzyżuje nasze plany. Pozwól mi połączyć go z bratem.
Borgia położył rękę na jego ramieniu. Ale nie był to gest pokrzepiający tylko ostrzegawczy.
- Rozprawimy się z nim, kiedy nadejdzie odpowiednia chwila. Niech prowadzi was Ojciec Zrozumienia.
- Niech prowadzi cię Ojciec Zrozumienia. - Miałam już za nim ruszać, kiedy zatrzymał mnie ruchem ręki.
- Sirio, zostaniesz tutaj. Przypilnujesz, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Nie chcę więcej potknięć.
CZYTASZ
My enemy [PL]
FanfictionJest to lekko przerobiona wersja Assassin's Creeda. Fabuła jest odrobinę nagięta, ale najważniejsze aspekty pozostają takie same. W książce posługuję się mieszanym, jednak z przewagą współczesnego, językiem. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Dla nieznającyc...