Kolejne miesiące mijały, a dwójka wciąż przebywała w Monteriggioni. Pomimo prawie półrocznej nieobecności listy gończe wciąż wisiały na ulicach miasta. Wiedzieli to ponieważ co jakiś czas Sirio otrzymywała listy o sytuacji wewnątrz miasta. Jednak oboje wiedzieli to bardzo dobrze, że nie mogą dalej zwlekać i pozwolić templariuszom robić co im się żywnie podoba.
W dwa dni zebrali się i w kolejnych 5 byli już w Wenecji i zdążyli się odrobinę zadomowić. Wszędzie było głośno, ludzie wychodzili na ulicę bawić się bardziej niż zazwyczaj.
Ezio postanowił udać się wpierw do Leonarda. Kiedy zwiedzał sobie wnętrze palazzo Emilia zwinął kartę z kodeksu Altaira. I z tego co kobieta się dowiedziała tylko da Vinci mógł ją przetłumaczyć. A przynajmniej w jego przypadku Ezio miał pewność że nikomu nie wygada.
Musieli to zrobić w środku nocy, skoro listy wciąż wisiały. Nie mogli sobie pozwolić żeby ktoś odkrył ich obecność. Było już dobrze po północy kiedy stanęli przed warsztatem Leonarda. Nie mieli pewności czy wynalazca nie śpi, jednak postanowili zaryzykować.
Ezio zapukał a później pchnął drzwi. O dziwo ustąpiły. Powoli weszli do środka, żeby zobaczyć jak Leonrdo ślęczy nad papierami.
- Powinieneś być ostrożniejszy. - Powiedziała kobieta, kiedy Leonardo nie obracał się dłuższą chwilę.
Mężczyzna szybko się odwrócił w kierunku głosu. Wyglądał jakby zobaczył duchy.
- Dio mio! Żyjecie! - Podszedł i przytulił każdego z nich. Później odsunął się od Ezia i spojrzał na niego zaniepokojony. - Czy to prawda? Mówią, że zabiłeś dożę.
- Próbowałem go ocalić, Leonardo. Ale prawda niewiele znaczy. Nie udało mi się. A teraz szuka mnie cała Wenecja.
- Nas. Szuka nas. - Powiedziała ciemnowłosa patrząc na mężczyznę. - Musiałeś mnie zostawić. Vero?[prawda] - Mężczyzna nieznacznie się uśmiechnął i wzruszył ramionami. Sirio westchnęła.
- Cóż. Może jednak sprzyja wam szczęście?! W Wenecji jest teraz Carnevale. To czas w którym każdy chadza bez twarzy.
- Właśnie dlatego tu jestem. Masz może maskę, której mógłbym użyć?
- Pewnie. Jest gdzieś tutaj... - Leonardo zaczął szperać w swoim biurku.
Ciemnowłosa spojrzała na Ezia bykiem, a ten starał się ją usilnie ignorować. Minęła go i podeszła do Leonarda.
- Oto prawdziwy powód dla którego przyszedł. - Powiedziała wyciągając w kierunku mężczyzny zwój. - Szuka tylko wymówki.
Ezio zaczął przeszukiwać sakwy. Łudził się, że to nie ten pergamin. Łudził się. Kiedy przejrzał już wszystkie kieszonki spojrzał z mordem na kobietę. A to w odpowiedzi pokazała mu tylko język.
- Widzę, że dogadujecie się coraz lepiej. - Powiedział Leonardo.
- Nie!/ Skądże! - Odpowiedzieli równocześnie i znów zaczęli się gromić wzrokiem.
Leonardo uśmiechnął się i zaczął przeglądać pergamin.
- To jest dość skomplikowane... Hmm... Nowe projekty, amico mio... Mehanizm na nadgarstek, lecz nie ostrze... Właściwie to wygląda na broń palną, ale rozmiarów kolibra.
- To jest w ogóle możliwe? - Ciemnowłosa wychyliła się zza Ezia i zerknęła na pergamin. Rycina ukazująca wygląd pistoletu wyglądała niesamowicie.
- Pojęcia nie mam. Zmontujmy to i zobaczmy.
- Ile czasu ci to zajmie? - Zapytał Ezio.
- Na początek daj mi 2 tygodnie. Ale nie gwarantuję że zrobię to w tym czasie.
![](https://img.wattpad.com/cover/203798508-288-k477272.jpg)
CZYTASZ
My enemy [PL]
أدب الهواةJest to lekko przerobiona wersja Assassin's Creeda. Fabuła jest odrobinę nagięta, ale najważniejsze aspekty pozostają takie same. W książce posługuję się mieszanym, jednak z przewagą współczesnego, językiem. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Dla nieznającyc...