Tej nocy ciemnowłosa nie mogła spać. Nie wiedziała czy to z ekscytacji czy ciężaru odpowiedzialności, która teraz na niej spocznie. Po wyrzuceniu z templariuszy działała na własną rękę. Racja, pomogła Eziu, jednak było to działanie całkowicie dla własnej korzyści. Była to zemsta za wszystkie te lata poniżeń, których doznała z rąk templariuszy. Teraz czekało ją ponownie działanie na czyiś rozkaz. A nie wykonywanie rozkazów było karane. Wiedziała o tym. Nawet jeśli asasyni nie wykorzystywaliby tak dotkliwych kar cielesnych jak Rodrigo, to wiedziała, że takowe na pewno są w użytku.
Westchnęła, obracając w rękach pierścień. Wciąż nie mogła uwierzyć że się zgodziła. Przez natłok myśli nawet nie rozbroiła się kompletnie. Nie rozpięła karwaszy, a odpięła tylko pas na miecz i zrzuciła wierzchnie odzienie, pozostając w spodniach i koszuli.
Świtało, kiedy zdecydowała się że czas położyć się i może odrobinę zdrzemnąć. Nagle jednak coś przeleciało przez pokój, niszcząc wszystko na swojej drodze. To nie było normalne.
Wsunęła pierścień na palec i założyła rękawiczki. Podbiegła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Widziała płonące miasto oraz latające kule armatnie nad jego murami. Nie zastanawiała się, tylko wyskoczyła na zewnątrz, lądując miękko na ugiętych nogach.
Rozejrzała się. Ludzie biegali we wszystkie strony, spanikowali. Najemnicy Maria zbierali się, żeby odeprzeć atak. Kiedy jeden z nich przebiegał koło niej, złapała go za ramię:
– Kto atakuje?
– Borgia. – Nie powiedział nic więcej tylko ruszył dalej. Ciemnowłosa zacisnęła zęby i ruszyła biegiem w poszukiwaniu Maria. Musiała wiedzieć jakie ma plany obrony.
Zobaczyła go przed głównym wejściem do willi. Rozmawiał z Eziem.
– Musieli się skupić po wschodniej stronie w ciągu nocy.
– Jakim cudem nie zobaczyliśmy, wróć, nie usłyszeliśmy ich? – Zapytała kobieta, podbiegając do nich. – Jaki masz plan, Mario?
– Musimy ich powstrzymać dopóki mieszkańcy nie uciekną.
– Zajmę się tym. – Powiedział Ezio. Właśnie w tym momencie kula armatnia trafiła w balkon będący nad ich głowami. Udało im się usunąć w ostatnim momencie.
– Użyj armat nad bramą. Planuję poprowadzić natarcie frontalne. – Mario chciał już ruszać, kiedy Ezio zatrzymał go.
– Masz to?
– Jest bezpieczne. Borgia nie może się przebić przez mury, dopóki ludzie ich nie opuszczą. – Wyciągnął rękę w kierunku bratanka. – Insieme per la vittoria! [Razem po zwycięstwo]
– Insieme. – Ezio uścisnął solidnie jego dłoń.
Nim Mario odszedł Ezio powiedział:
– Uważaj na siebie.
– Będę.
Każdy z mężczyzn ruszył w swoim kierunku. Rheya złapała Maria.
– Idę z tobą.
– Zostajesz. Pomóż Eziu.
– Poradzi sobie. Jest duży. – Powiedziała, wciąż podążając za mężczyzną. – Będziesz potrzebował dowódców.
– Poradzę sobie.
– Nie. Wielu zginęło podczas pierwszego ataku. Jesteś tego tak samo świadom jak ja! – Mówiła coraz głośniej.
– Nie chcę żebyś zginęła! – Odwrócił się do niej wściekły. – Ezio ma łatwiejsze zadanie. On może wyjść z tego żywy.
– Już spisujesz się na straty. Wiem z czym wiąże się to co chcesz zrobić. Wiem, że ma liczniejszą armię. Ale można to wygrać, jeśli dobrze to rozplanujemy. Przynajmniej musimy spróbować. – Złapała go i zaczęła ciągnąć w kierunku zbierających się oddziałów. – Jestem w stanie poprowadzić twoich ludzi, jeśli wskażesz mi dokąd. Nie będzie to moja pierwsza bitwa. Poza tym... – Odwróciła się z drapieżnym uśmiechem. – ...teraz jestem jedną z was.
CZYTASZ
My enemy [PL]
Fiksi PenggemarJest to lekko przerobiona wersja Assassin's Creeda. Fabuła jest odrobinę nagięta, ale najważniejsze aspekty pozostają takie same. W książce posługuję się mieszanym, jednak z przewagą współczesnego, językiem. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Dla nieznającyc...