19.

3.7K 282 5
                                    

Parę lat później ..

Siedziałam w salonie i wypełniałam jakieś dokumenty związane z moja ukochaną praca. Przed chwilą przeprowadzałam rozmowę z moim klientem i jestem zupełnie wyczerpana. Bycie prawnikiem wcale nie jest proste. Pomimo tego nie żałuję że zdecydowałam się na prawo. Mimo, że było ciężko mi połączyć wychowywanie małej, dzisiaj już cudownej dziesięciolatki, z praca udało mi się to czego chciałam. Miałam wsparcie Amber, która po śmierci Theo zamieszkała razem ze mną. Pamiętam jak dziś gdy wyjeżdżałam z Seattle zostawiając za sobą przeszłość. Pamiętam dokładnie jak rodzice Theo dzwoniąc oznajmili mi, że nie żyje i mam się nie pokazywać na pogrzebie, który odbędzie się w Polsce, jak najdalej ode mnie niby przy rodzinie. Ale to tu miał najbliższe osoby. Swoją żonę i córeczkę. Niestety nie mógł już wtedy decydować o tym bo nie żył. W perfidny sposób zrobili to jego rodzice. Od tamtej pory, czyli od dziesięciu lat nie mam z nimi żadnego kontaktu. Widziałam tylko czasami w telewizji, w wiadomościach jak to państwo Bartheza są honorowymi obywatelami, którzy darowali  na szczytny cel ogromną sumę pieniędzy wygranych w przetargu firm. Co dziwne ich wspólnikiem jest jedza, która o mało nie zniszczyła mojego małżeństwa. Julia jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności pracuje w jednej firmie z rodzicami Theo. Czasami miałam dziwne myśli, na przykład takie, że może zostałam okłamana? Że może to wszystko spisek? Lecz nie chciałam dokładać sobie niepotrzebnie problemów i skupiłam się na wychowaniu córki.

- Mamo ! - usłyszałam wołanie Polly gdy tylko zamknęła za sobą drzwi frontowe od domu.

- Jestem w biurze! - czekałam tylko aż pojawi się w drzwiach. Codziennie gdy na nią patrzę widzę w niej całego ojca. Jest taka do niego podobna. Ma długie blond włosy sięgające pasa, wielkie niebieskie oczy a jej figury może pozazdrościć nie jedna dziewczyna. Jak na dziesięcioletnia dziewczynkę jest bardzo mądra i bystra. Czasami mam wrażenie, że moje dziecko ma 18 a nie 10 lat.

- Dzień dobry - podeszła do mnie i mnie ucałowała w policzek. Traktowałyśmy się z szacunkiem ale zarazem jak najlepszy przyjaciółki.

- Jak było w szkole kochanie? - zapytałam a ona usiadła na przeciw mnie w fotelu jak to w zwyczaju miała robić każdego dnia.

- Nudno, jak zwykle. Jutro wychodzimy do muzeum i trzeba mi twoja zgodę. Wiesz niepełnoletnia i takie tam sprawy. - przewróciła oczami na co ja zareagowałam śmiechem.

- Przy kolacji ci podpisze. A gdzie ciocia Amber? Podwiozła Cię do domu i już uciekła? - zapytałam zdziwiona bo to do niej nie pasowało. Moja przyjaciółka zgodziła się przywozić każdego dnia Polly po lekcjach i zawsze zostawała na kolację. Dopiero wtedy wracała do pracy czy do swojego mieszkania które dzieli od paru miesięcy ze swoim chłopakiem Pittem.

- Właściwie to .. - spojrzałam na córkę i zauważyłam, że chce coś powiedzieć ale wyraźnie się czegoś boi.

- Tak? Czy chcesz mi o czymś powiedzieć? - wyszłam zza biurka i kucnełam przy niej kładąc dłonie na jej kolana.

- Bo jak wychodziłam ze szkoły zadzwoniła do mnie ciocia Amber i powiedziała, że nie da rady przyjechać żebym wróciła autobusem - powiedziała. Czułam, że jest coś jeszcze ale jeżeli zechce to mi powie.

- To przecież nic się nie stało. Jesteś cała i zdrowa - pocałowałam ja w czoło po czym wstalam i skierowałam się w stronę kuchni - Chodź przygotujemy coś na kolację.

Nie słyszałam jej kroków za sobą więc odwróciłam się żeby spojrzeć co jest powodem dla którego nie ruszyła za mną. Gdy się odwróciłam zastałam ja stojąca parę kroków ode mnie i uparcie spoglądającą w swoje różowe trampki.

- Polly ? - nie podeszła do mnie, miałam nadzieję, że w końcu na mnie spojrzy a ja się dowiem co takiego się stało, że w jednym momencie zrobiła się taka skryta.

- Mamo .. - szepneła do mnie i podniosła głowę przekrzywiajac ja lekko na bok - kto to jest Theo ?

Zamarłam słysząc jej pytanie. Rozmawiałyśmy raz na jego temat gdy przyszła zapłakana ze szkoły bo dzieci jej dokuczały że nie ma taty bo jej nie kocha. Wytłumaczyłam jej, że jej tata jest w niebie i pilnuje jej z góry. Że jest jej aniołem stróżem, ale nigdy nie powiedziałam jej jak miał na imię. Zawsze używala zwrotu 'tatuś' aż do tej pory. A teraz pyta mnie kim jest Theo. Poczułam ciarki na mojej skorze. Miałam dziwne uczucie, że nie długo wyjaśnia się te wszystkie moja lęki, które miewam od pewnego czasu. Nawet Amber nie wie, że widzę czasami na ulicy, w barze gdzie często wstępuje na kawę czy gdziekolwiek indziej Theo. Tłumaczyłam to tym, że odstawiłam tabletki na depresję które zaczęłam przyjmować po jego śmierci. Ale teraz słysząc pytanie mojej córki zastanawiam się czy aby to tylko przewidzenia. ?

Udowodnij mi to. / 2 cz. "Po co mi facet?"/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz