04.

4.4K 326 2
                                    

Do sypialni wpadało ostre światło, które raziło mnie w oczy mimo, że mam je zamknięte. Podniosłam powieki i zorientowałam się, że spalam całą noc pod drzwiami sypialni. Nie mogłam sobie przypomnieć dlaczego tak jest. Podniosłam się i od razu tego pożałowałam. Moja głowę przeszywał ostry ból. Sięgnęłam po szklankę wody, która stała na szafce nocnej, otworzyłam szuflade wyciągając z niej tabletki i je połknełam. Usiadłam na łóżku chcąc sobie przypomnieć co się wczoraj takiego działo. Przez głowę przelatywały mi wspomnienia Theo, którego nakryłam obsciskującego się z Julia i to, że kazałam mu się wynieść inaczej ja zrobię to zabierając Polly. Boże święty, moja Polly ! Wypadłam z pokoju udając się prosto do sypialni córeczki. Zobaczyłam zaróżowione policzki, które widać było tylko troszkę z pod kocyka. Podeszłam i pocałowałam ja w czoło. Zobaczyłam kartke, która leżała przy łozeczku. Podniosłam ja i przeczytałam ja.

Kochana Naomi,
Musiałem w jakiś sposób odciągnąć ja od Ciebie jak i od Polly. Wiem, że to tłumaczenie jest bez sensu. Ale zagroziła mi, że jeżeli nie dam jej tego czego chce to  zrani was. Nie robiłbym tego wszystkiego gdybym tylko mógł. Ale wiem, że jest zdolna do wszystkiego. Między nami do niczego nie doszło. Siedziałem u niej tłumacząc, że zgłosze na policję ten szantaż gdy ona się upila i zaczęła mnie rozbierać. Wiem, że myślisz sobie teraz, że każde tłumaczenie jest dobre .. Ale Naomi pomyśl. Tyle o Ciebie walczyłem, mamy dziecko a ja teraz bym Cię zdradzał? Proszę przemysl to wszystko, nie przekreślaj nas. Daj nam szansę. Będę czekał na Ciebie i Polly. Gdybyś chciała porozmawiać to zatrzymam się w Seven's. Jest to hotel dwie przecznice stąd. Kocham Ciebie  i słodka Po. Caluję
Twój Theo.

Odłożyłam list i wyszłam z pokoju. Nie miałam siły aby z nim rozmawiać. Mógł mi o wszystkim powiedzieć, mógł mnie ostrzec. A tymczasem on wszystko ukrywał. Zobaczę się z nim jak ochłonę. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi.

- Już idę ! - krzyknęłam. Otworzyłam je i zobaczyłam przed sobą ta sukę.

- Czeesc Naomi - powiedziała przesłodzonym głosem - Jest Theo ? Muszę mu coś powiedzieć.

W mojej głowie ułożył się plan, który w tym momencie zrealizuje.

- Och cześć. Tak, tak. Jest w łazience, może poczekasz? - wydawała się zdziwiona moim ciepłym powitaniem ale w końcu nabrała się i weszła.

Zamknęłam za nią drzwi i poszłam za nią. Gdy była już głębiej w środku mieszkania złapałam ja za włosy i popchnęłam na ściany. Trzymałam ja teraz ręką za gardło przy czym trochę ja przydusiłam.

- C-oo ? - ledwo mówiła.

- A teraz posłuchaj mnie. Nie wiem po co wpierdalasz się w moje małżeństwo ale wiedz jedno. Pożałujesz tego.

Poluzowałam trochę palce bo chciała coś powiedzieć.

- Dziwka - wysapala i spluneła wprost na moja twarz.

Nie wytrzymałam i uderzyłam ją pięścią w nos. Popłynęła ciepła, czerwoną krew brudząc mi dłoń. Dziewczyna krzyknęła i chciała złapać się za nos ale powstrzymałam ją.

- Warto było ? - zapytałam - Powiesz całą prawdę jak jest czy mam Ci poprawić trochę buzkę?

Nie odpowiadała. Chciałam ją zmusić do gadania więc zamachnełam się z zamiarem ponownego zadania ciosu.

- Po-powiem - wysyczała wystraszona.

Złapałam ja za włosy i zaprowadzłam ja do kuchni. Podałam jej lód i posadziłam od krześle. Nie puściłam jej pilnując by mi nie uciekła.

- Mów - zaczęłam.

- Kocham go - Zaśmiała się.

Ścisnełam pięść przez co zapiszczala z bolu czując, że trzymam jej włosy mocniej.

- Śmiej się kurwa dalej. Jak możesz go kochać skoro parę lat temu zostawiłaś go bez słowa i wyjechałaś?

- Musiałam. Moi rodzice nie zgadzali się na ten związek. Mówili, że nie powinnam być z nim bo dla niego liczą się tylko pieniądze. Gdy im się sprzeciwiłam postanowili się wyprowadzić.

- Nie widzisz, że ma żonę i dziecko? - zapytałam złoścą - Jak możesz odbierać mi męża a małej ojca?

Patrzyła się na mnie jak na wariatke.

Po czym zaczęła płakać i rzucać się na boki przez co ciężko było mi ja utrzymać.

- Skoro ja go nie mogę mieć wy też nie będziecie ! Jest tylko mój ! Nikt mi go nie zabierze nikt, nikt, nikt ..

Zaczęła powtarzać jedno i to samo w kółko. Po chwili doszło do mnie, że widzę przed sobą chorą niezrównoważonie psychicznie dziewczynę. Jej trzeba pomoc, najlepiej w zakładzie zamknietym. Złapałam ja za rękę i wyprowadziłam z mieszkania. Powinnam jej pomoc ale nie czułam takiej potrzeby, ona zniszczyła mi małżeństwo. Patrzyłam jeszcze przez chwilę jak idzie korytarzem płacząc po czym zamknęłam drzwi i skierowałam się do pokoju córki. teraz ona jest najważniejsza.

Udowodnij mi to. / 2 cz. "Po co mi facet?"/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz