Rozdział 1

703 37 3
                                    

Bycie dorosłym nie jest łatwą sprawą. Samo osiągnięcie wieku, w którym można już legalnie kupować alkohol, a zachowywanie się odpowiedzialnie to zupełnie dwie inne rzeczy.

Nickodem, w przeciwieństwie do Marcela, czuł się dorosły. Może miał dopiero dwadzieścia cztery lata, ale i tak sądził, że potrafi już podejmować dojrzałe decyzje. Mimo że w oczach wielu starszych osób wciąż był tylko młodzieńcem, który nie miał za dużo oleju w głowie. Takie już było to powszechne myślenie.

Chociaż z drugiej strony, może ta opinia była spowodowana tym, że zadawał się on z Marcelem, któremu nie w głowie była dorosłość. Co prawda, rozpoczął studia i miał swoje plany na przyszłość, ale w głębi duszy wciąż był szalonym nastolatkiem. Szczególnie przekazywał to swoim wyglądem. Brązowe włosy zmieniły swój kolor na ciemny zielony, który pod wpływem mycia stracił trochę na intensywności. Chłopak również bywał beztroski, niektóre sprawy traktował lekceważąco i nie rozumiał, czemu ktoś inny uważa je za coś ważnego.

– Jesteś już gotowy? Naprawdę nie rozumiem, ile można na ciebie czekać – Nikodem oparł się o ścianę, cicho wzdychając. Chciał się wybrać z chłopakiem na zwykły spacer, a ten stwierdził, że nawet na takiej prostej randce musi wyglądać dobrze.

– Daj mi jeszcze minutkę niziołku – Marcel posłał mu uśmiech i po chwili skończył układać włosy. Pod nosem śmiał się z reakcji partnera. Niestety natura nie była zbyt miła i sprawiła, że Nikodem był kilka centymetrów niższy od bety, co oczywiście uderzało w ego alfy, mimo że nie było między nimi ogromnej różnicy.

– Jesteś irytujący – blondyn westchnął i wyprostował się – czekam na ciebie na zewnątrz. Jak nie wyjdziesz za pięć minut, to pójdę na spacer sam, albo zaproszę kogoś innego – dodał i ruszył w stronę wyjścia. Po drodze założył jeszcze buty i płaszcz. Zaczynała się jesień, która przyniosła w prezencie niskie temperatury. Natomiast Marcel od razu przyśpieszył swoje ruchy i już po krótkim czasie był gotowy. Zdawał sobie sprawę z tego, że ich związek nie jest normalny i ktoś może mu zabrać Nikodema. Było tyle pięknych omeg, które mogłyby dać mu dziecko i tym samym szczęśliwą rodzinę, a on nie był w stanie tego zrobić. Dlatego takie groźby, nawet jeśli nie były na poważnie, zawsze na niego działały.

– Już jestem, zobacz jak szybko – powiedział, stając obok blondyna i całując jego policzek, następnie złapał jego rękę. Potem dał się on już prowadzić przez Nikodema w stronę parku.

– Właśnie widzę, nie mogłeś tak od razu? – Marcel tylko przewrócił oczami na te słowa i przytulił się do boku chłopaka. Na szczęście mogli sobie pozwolić na taką bliskość w miejscu publicznym, ponieważ nie byli w swoich rodzinnych stronach. Para wyjechała na studia do zupełnie nowego i obcego miejsca, w którym już nie musieli udawać przyjaciół. Jednak musieli wejść w inną rolę. Marcel został zmuszony udawać omegę Nickodema. Nie mogli oni przedstawić się jako dwie bety, gdyż trudno byłoby ukryć ruje blondyna, które pojawiały się na kwartał i trwały do tygodnia. Na dłuższą metę byłoby to zbyt podejrzane.

– Może i mógłbym od razu się szybko ogarnąć, ale nie czułem takiej potrzeby, przecież spacer by nam nie uciekł kochanie – powiedział spokojnym wzrokiem obserwując okolicę, która powoli przybierała typowo jesiennych kolorów.

– Głupi jesteś. Przecież z każdą minutą robi się ciemniej i zimniej. A to nie jest ani zdrowe, ani bezpieczne – Nikodem spojrzał na ukochanego zmartwionym spojrzeniem – jeszcze ubrałeś się nieodpowiednio. Cała twoja szyja jest odkryta. Przeziębisz się, a ja nie będę się tobą opiekował – odparł stanowczo.

– Jasne jasne. Dobrze wiemy, że byłoby inaczej. A tak poza tym, to uważam, że przesadzasz. Po prostu jesteś zmarzluchem i dlatego tak marudzisz. Mnie nic nie będzie, mam wysoką odporność – Marcel poprawił włosy ukochanego i lekko się uśmiechnął, starając się jakoś go uspokoić. Podziałało to, ale tylko trochę. Nikodem po prostu zaczął marudzić pod nosem, tak by wyższy słyszał tylko ciche pomruki.

Marcelowi pozostało tylko pokręcić głową na to zachowanie i zająć się czerpaniem przyjemności z ich spaceru. Dawno nie byli na żadnej randce, co go trochę smuciło. Chociaż z drugiej strony zdawał sobie sprawę z faktu, że oboje są zajęci pracą. Teraz przez wakacje mogli popracować więcej, bo studia nie zabierały im cennego czasu. Jakoś musieli się utrzymać. Jednak przez to Marcel czuł jakby utknął w starym małżeństwie, które przeszło na etap mijania się w drzwiach, gdy jedno wracało, a drugie wychodziło z domu. A tego nie chciał. Mieli dopiero po dwadzieścia dwa lata. Jeszcze tyle życia i szaleństwa przed nimi.

– Mam pomysł. Wykorzystajmy to, że mamy wciąż więcej czasu i wyjedźmy gdzieś. Chociaż na weekend. Proszę To będzie taka nasza wycieczka. Tylko ty i ja i jakaś miła okolica – Marcel stanął twarzą do Nikodema i położył skrzyżował swoje ręce na jego karku, sprawiając tym samym, że byli oni blisko siebie. Blondyn cicho westchnął, starając się nie patrzeć w oczy partnera. Wiedział, że wtedy mu ulegnie, z resztą jak zwykle. Nikodema często wprowadzało w zakłopotanie to, że nie potrafił być dominujący tak jak inne alfy. Miał wrażenie, że jest coś z nim nie tak.

– Nie lepiej przeznaczyć nasze oszczędności na coś innego? Możemy kupić coś ładnego do mieszkania, co z pewnością nam się przyda i posłuży przez kilka lat – starał się brzmieć spokojnie i przekonująco, ale niestety mu to niezbyt wyszło. Zobaczył tylko skwaszoną minę Marcela, który wyglądał, jakby naprawdę mu zależało na tym wyjeździe.

– Myślisz, że jakaś rzecz będzie lepsza od spędzenia czasu tylko z tobą? Pomyśl tylko, nie będziemy się przejmować tym, że musimy iść do pracy ani tym, że sąsiedzi znów będą nam przeszkadzać, gdy będziemy chcieli spędzić razem chwile. To tylko dwa dni – Marcel pogłaskał policzek swojego chłopaka, zmuszając go tym samym, by nawiązali dłuższy kontakt wzrokowy. Z uśmiechem zauważył, że Nickodem już prawie się zgodził. Postanowił więc pomóc mu w podjęciu właściwej decyzji. Zbliżył się jeszcze bardziej i krótko go pocałował. Szybko się odsunął, gdy blondyn chciał przedłużyć tą czynność.

– Niech ci będzie. W ten weekend pojedziemy gdzieś razem. Możesz wybrać miejsce i w miarę niedrogi hotel – powiedział zrezygnowany. Mógł przewidzieć, że od razu jest na przegranej pozycji. Jednak nic nie mógł na to poradzić. Po prostu Marcel wiedział, jakich sztuczek używać, by zmusić blondyna do zmiany swojej decyzji. Jako dziecko też taki był, tylko robił inne rzeczy, by postawić na swoim. Czasem łaskotał chłopaka lub udawał, że zaraz się popłacze. Zwykle któraś z tych opcji działała. Teraz, gdy byli razem mógł zmienić swoją taktykę.

– Wiedziałem, że się zgodzisz. Czekają nas niezapomniane dwa dni, uwierz mi na słowo – powiedział dumny z siebie. Odsunął się od chłopaka i złapał go za rękę – a teraz możemy dalej sobie spacerować. Nie jest jeszcze bardzo zimno – dodał z uśmiechem i zaczął iść przed siebie. A Nickodem kiwnął głową, ruszając za swoim ukochanym. Może faktycznie ten wyjazd nie jest takim złym pomysłem?

Fałszywa Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz