Rozmowy kontrolowane. Coś o czym marzy prawie każdy człowiek. Wymiana zdań, która toczy się według przygotowanego przez nas scenariusza, bez żadnych niespodzianek. Niestety los od zawsze uwielbiał sprawiać kłopoty w takich sprawach. Nickodem myślał, że przemyślał każdą możliwą drogę jaką mogła pójść jego rozmowa z Felicią.
Przyszedł na miejsce spotkania kilka minut wcześniej, by mieć jeszcze czas na uspokojenie swojego sumienia. W jego umyśle wciąż pojawiał się głos, który wypominał mu kłamstwo. Marcel wciąż nie wiedział o niczym. A taka tajemnica mogła w przyszłości okazać się krzywdząca dla obojga. Jednak teraz nie miał zbytnio możliwości, by naprawić ten błąd.
Blondyn poprawił swoje włosy i rozejrzał się po parku, by następnie sprawdzić godzinę. Zaczął się stresować coraz bardziej i chciał mieć to już za sobą. Jego wewnętrzny wilk też mu tego nie ułatwiał. Z jednej strony był podekscytowany, ale z drugiej stał się niespokojny i wciąż skomlał za Marcelem. Pokręcone i niezrozumiałe zachowanie.
– Hej, już jestem. Wybacz, że się spóźniłam. Musiałam coś jeszcze załatwić – z zamyślenia wyrwała Nickodema Felicia, która dotknęła lekko jego ramienia. Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się z grzeczności.
– Nic się nie stało. Każdemu może się to zdarzyć – powiedział, spoglądając na nią – może usiądziemy i porozmawiamy? W końcu po to się tutaj spotkaliśmy – dziewczyna pokiwała głową i przeniosła się na wolną ławkę. Zwróciła się twarzą do blondyna i nieśmiało się uśmiechnęła. Nickodem wziął głęboki wdech, następnie powoli wypuścił nagromadzone powietrze.
– Oboje już zauważyliśmy, że los stwierdził, że ustanowi nas swoimi przeznaczonymi. Pewnie też zdążyłaś upewnić się w tym, że ja ułożyłem sobie życie bez omegi i jestem szczęśliwy. Chciałbym potwierdzić ten fakt. Mam kogoś, kogo kocham i nie zamierzam go zostawić. Mam nadzieję, że to rozumiesz – tym razem Felicia pozwoliła sobie na westchnięcie.
– Rozumiem to, ale nie potrafię tego zaakceptować. Jesteśmy sobie pisani, a ty zamiast tego chcesz sobie stroić żarty z losu? Oboje będziemy przez to cierpieć, ostrzegam cię. A ja nie zamierzam się poddać i żyć w nieszczęściu, bo tobie wydaje się, że kochasz jakiegoś chłopaczka. To niedorzeczne – mówiła szybko, a z jej oczy zaczęły wypływać łzy. Wiedziała, że nie jest bliska Nickodemowi, ale mimo to wciąż ma na niego pewien wpływ. A bardziej na jego wewnętrznego wilka, który pragnął zająć się swoją omegą.
– Skąd wiesz, że tak właśnie będzie? Nie powinniśmy zakładać najgorszego. Przecież do tej pory sobie świetnie radziliśmy. Teraz pozostaje nam to kontynuować. Nic trudnego – Felicia skrzywiła się na słowa chłopaka, wyobrażając sobie fakt, że odważył się on spędzić ruję z kimś innym niż ona. Ta myśl była dla niej obrzydliwa, ale była gotowa zaakceptować i tą niedogodność.
– Jesteś taki naiwny. Nie chcesz dopuścić myśli, że coś może być nie tak. Świat jest niesprawiedliwy. Z tym da się żyć. Jednak, gdy chcesz iść własnymi drogami, spodziewaj się wielu kłód pod nogami – kobieta powtórzyła motto, które było wbijane jej do głowy od dziecka. Omega i alfa powinny żyć razem. Jeśli oczywiście związek nie zagrażał nikomu. Wśród wilkołaków przemoc również nie była tolerowana.
– Mówisz tak, bo jesteś zła, że nie wybrałem ciebie. Innego powodu nie widzę – blondyn warknął cicho. Nie chciał zwracać na nich większej uwagi. W tym momencie nie potrzebował publiczności.
– To nie jest jedyny powód. Martwię się o ciebie, o nas, jednak, jak widzę, ciebie wcale to nie obchodzi. Myślisz, że jak długo twój chłopak wytrzyma? Miesiąc, dwa? Ja daję mu jedynie maksymalnie pół roku. Alfa potrzebuje omegi. Jakiej w ogóle on jest rangi? – Felicia zmarszczyła brwi w zastanowieniu.
– Jest betą – wyznał po chwili Nickodem, starając się na nowo ułożyć w głowie słowa dziewczyny. Co prawda Marcel nigdy się nie skarżył, ale blondyn też nie pytał, czy wszystko na pewno jest w porządku.
– Nie wybrałeś nawet innej omegi, tylko związałeś się z kimś tak zwykłym. Spędzacie razem ruje? – chłopak pokiwał głową, nie chcąc niepotrzebnie się odzywać – współczuję. On musi bardzo cierpieć. Jego ciało nie jest przystosowane, aby zaspokoić alfę i czerpać z tego przyjemność. Musi cię naprawdę kochać lub zwyczajnie jest głupi – dziewczyna po chwili spojrzała na zegarek – jaka szkoda. Muszę już iść. Masz mój numer, gdy będziesz mnie potrzebował, zadzwoń.
– Dziękuję za rozmowę – Nickodem podniósł się z ławki i powolnym krokiem ruszył w stronę domu. Miał jeden wielki bałagan w głowie, a co najgorsze nie miał pomysłu, jak to uporządkować. Marzył tylko o tym, by przytulić ukochanego i chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Droga powrotna nie zajęła mu dużo czasu. W pośpiechu zdjął buty i bluzę.
– Już wróciłeś? – Marcel stanął w progu, nie kryjąc zdziwienia. Zwykle Nickodem spędzał u Sebastiana kilka godzin. Oni jak się zagadali, to rozmowa wydawała się ciągnąć w nieskończoność.
– Tak, Sebastian musiał się zbierać na randkę, więc nie posiedziałem tam długo – niższy wzruszył ramionami i podszedł do partnera. Następnie mocno go przytulił, chowając swoją twarz w szyi chłopaka. Zielonowłosy potrzebował chwili na reakcję. Gdy się otrząsnął, od razu objął alfę.
– Oh, ktoś się stęsknił – zaśmiał się cicho, będąc jednocześnie rozczulonym zachowaniem Nickodema. Przeczesał jego włosy, wciąż będąc blisko niego – może przeniesiemy się z tymi czułościami w wygodniejsze miejsce? – Marcel nie czekał na odpowiedź, tylko powoli zaczął się kierować w stronę salonu. Po kilku chwilach usiadł na kanapie, pozwalając, by Nickodem zajął miejsce na jego kolanach. W tym momencie cieszył się, że ma jeszcze trochę siły i taka pozycja nie będzie sprawiała mu dyskomfortu. Skupił swoją uwagę na masowaniu pleców niższego, zauważając, że jego ciało jest spięte. Może coś się stało podczas spotkania z Sebastianem. Pokłócili się. W końcu nawet między najlepszymi przyjaciółmi zdarzają się sprzeczki.
– Jesteś moim skarbem. Uwielbiam to, że mogę mieć cię blisko siebie – wyszeptał po jakimś czasie blondyn – wiem, że nie jestem idealny, ale sprawia mi ogromną radość to, że wciąż jesteś obok mnie. Kocham cię – chłopak lekko uniósł głowę, by zielonowłosy mógł go zrozumieć. Marcel uśmiechnął się i krótko pocałował ukochanego. Pogładził jego policzek, patrząc na jego twarz.
– Też cię kocham i nie zamierzam cię zostawiać. Nie po to tyle walczyliśmy o to, co mamy teraz, by to tak zostawić – powiedział z powagą w głosie, cały czas utrzymując z alfą kontakt wzrokowy. I jak tu nie być naiwnym optymistą, gdy ma się przy sobie kogoś takiego jak Marcel?
CZYTASZ
Fałszywa Omega ✔
Short StoryWiele osób przekonało się już o tym, że nie da się pokonać przeznaczenia. Jednak mimo to wciąż znajdują się ludzie, którzy podejmują się tego wyzwania. Kończy się one zazwyczaj porażką lub pozorną wygraną. Los jest zbyt silny dla zwykłych śmiertelni...