Rozdział 8

306 26 3
                                    

Rozmowy kontrolowane. Coś o czym marzy prawie każdy człowiek. Wymiana zdań, która toczy się według przygotowanego przez nas scenariusza, bez żadnych niespodzianek. Niestety los od zawsze uwielbiał sprawiać kłopoty w takich sprawach. Nickodem myślał, że przemyślał każdą możliwą drogę jaką mogła pójść jego rozmowa z Felicią.

Przyszedł na miejsce spotkania kilka minut wcześniej, by mieć jeszcze czas na uspokojenie swojego sumienia. W jego umyśle wciąż pojawiał się głos, który wypominał mu kłamstwo. Marcel wciąż nie wiedział o niczym. A taka tajemnica mogła w przyszłości okazać się krzywdząca dla obojga. Jednak teraz nie miał zbytnio możliwości, by naprawić ten błąd.

Blondyn poprawił swoje włosy i rozejrzał się po parku, by następnie sprawdzić godzinę. Zaczął się stresować coraz bardziej i chciał mieć to już za sobą. Jego wewnętrzny wilk też mu tego nie ułatwiał. Z jednej strony był podekscytowany, ale z drugiej stał się niespokojny i wciąż skomlał za Marcelem. Pokręcone i niezrozumiałe zachowanie.

– Hej, już jestem. Wybacz, że się spóźniłam. Musiałam coś jeszcze załatwić – z zamyślenia wyrwała Nickodema Felicia, która dotknęła lekko jego ramienia. Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się z grzeczności.

– Nic się nie stało. Każdemu może się to zdarzyć – powiedział, spoglądając na nią – może usiądziemy i porozmawiamy? W końcu po to się tutaj spotkaliśmy – dziewczyna pokiwała głową i przeniosła się na wolną ławkę. Zwróciła się twarzą do blondyna i nieśmiało się uśmiechnęła. Nickodem wziął głęboki wdech, następnie powoli wypuścił nagromadzone powietrze.

– Oboje już zauważyliśmy, że los stwierdził, że ustanowi nas swoimi przeznaczonymi. Pewnie też zdążyłaś upewnić się w tym, że ja ułożyłem sobie życie bez omegi i jestem szczęśliwy. Chciałbym potwierdzić ten fakt. Mam kogoś, kogo kocham i nie zamierzam go zostawić. Mam nadzieję, że to rozumiesz – tym razem Felicia pozwoliła sobie na westchnięcie.

– Rozumiem to, ale nie potrafię tego zaakceptować. Jesteśmy sobie pisani, a ty zamiast tego chcesz sobie stroić żarty z losu? Oboje będziemy przez to cierpieć, ostrzegam cię. A ja nie zamierzam się poddać i żyć w nieszczęściu, bo tobie wydaje się, że kochasz jakiegoś chłopaczka. To niedorzeczne – mówiła szybko, a z jej oczy zaczęły wypływać łzy. Wiedziała, że nie jest bliska Nickodemowi, ale mimo to wciąż ma na niego pewien wpływ. A bardziej na jego wewnętrznego wilka, który pragnął zająć się swoją omegą.

– Skąd wiesz, że tak właśnie będzie? Nie powinniśmy zakładać najgorszego. Przecież do tej pory sobie świetnie radziliśmy. Teraz pozostaje nam to kontynuować. Nic trudnego – Felicia skrzywiła się na słowa chłopaka, wyobrażając sobie fakt, że odważył się on spędzić ruję z kimś innym niż ona. Ta myśl była dla niej obrzydliwa, ale była gotowa zaakceptować i tą niedogodność.

– Jesteś taki naiwny. Nie chcesz dopuścić myśli, że coś może być nie tak. Świat jest niesprawiedliwy. Z tym da się żyć. Jednak, gdy chcesz iść własnymi drogami, spodziewaj się wielu kłód pod nogami – kobieta powtórzyła motto, które było wbijane jej do głowy od dziecka. Omega i alfa powinny żyć razem. Jeśli oczywiście związek nie zagrażał nikomu. Wśród wilkołaków przemoc również nie była tolerowana.

– Mówisz tak, bo jesteś zła, że nie wybrałem ciebie. Innego powodu nie widzę – blondyn warknął cicho. Nie chciał zwracać na nich większej uwagi. W tym momencie nie potrzebował publiczności.

– To nie jest jedyny powód. Martwię się o ciebie, o nas, jednak, jak widzę, ciebie wcale to nie obchodzi. Myślisz, że jak długo twój chłopak wytrzyma? Miesiąc, dwa? Ja daję mu jedynie maksymalnie pół roku. Alfa potrzebuje omegi. Jakiej w ogóle on jest rangi? – Felicia zmarszczyła brwi w zastanowieniu.

– Jest betą – wyznał po chwili Nickodem, starając się na nowo ułożyć w głowie słowa dziewczyny. Co prawda Marcel nigdy się nie skarżył, ale blondyn też nie pytał, czy wszystko na pewno jest w porządku.

– Nie wybrałeś nawet innej omegi, tylko związałeś się z kimś tak zwykłym. Spędzacie razem ruje? – chłopak pokiwał głową, nie chcąc niepotrzebnie się odzywać – współczuję. On musi bardzo cierpieć. Jego ciało nie jest przystosowane, aby zaspokoić alfę i czerpać z tego przyjemność. Musi cię naprawdę kochać lub zwyczajnie jest głupi – dziewczyna po chwili spojrzała na zegarek – jaka szkoda. Muszę już iść. Masz mój numer, gdy będziesz mnie potrzebował, zadzwoń.

– Dziękuję za rozmowę – Nickodem podniósł się z ławki i powolnym krokiem ruszył w stronę domu. Miał jeden wielki bałagan w głowie, a co najgorsze nie miał pomysłu, jak to uporządkować. Marzył tylko o tym, by przytulić ukochanego i chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Droga powrotna nie zajęła mu dużo czasu. W pośpiechu zdjął buty i bluzę.

– Już wróciłeś? – Marcel stanął w progu, nie kryjąc zdziwienia. Zwykle Nickodem spędzał u Sebastiana kilka godzin. Oni jak się zagadali, to rozmowa wydawała się ciągnąć w nieskończoność.

– Tak, Sebastian musiał się zbierać na randkę, więc nie posiedziałem tam długo – niższy wzruszył ramionami i podszedł do partnera. Następnie mocno go przytulił, chowając swoją twarz w szyi chłopaka. Zielonowłosy potrzebował chwili na reakcję. Gdy się otrząsnął, od razu objął alfę.

– Oh, ktoś się stęsknił – zaśmiał się cicho, będąc jednocześnie rozczulonym zachowaniem Nickodema. Przeczesał jego włosy, wciąż będąc blisko niego – może przeniesiemy się z tymi czułościami w wygodniejsze miejsce? – Marcel nie czekał na odpowiedź, tylko powoli zaczął się kierować w stronę salonu. Po kilku chwilach usiadł na kanapie, pozwalając, by Nickodem zajął miejsce na jego kolanach. W tym momencie cieszył się, że ma jeszcze trochę siły i taka pozycja nie będzie sprawiała mu dyskomfortu. Skupił swoją uwagę na masowaniu pleców niższego, zauważając, że jego ciało jest spięte. Może coś się stało podczas spotkania z Sebastianem. Pokłócili się. W końcu nawet między najlepszymi przyjaciółmi zdarzają się sprzeczki.

– Jesteś moim skarbem. Uwielbiam to, że mogę mieć cię blisko siebie – wyszeptał po jakimś czasie blondyn – wiem, że nie jestem idealny, ale sprawia mi ogromną radość to, że wciąż jesteś obok mnie. Kocham cię – chłopak lekko uniósł głowę, by zielonowłosy mógł go zrozumieć. Marcel uśmiechnął się i krótko pocałował ukochanego. Pogładził jego policzek, patrząc na jego twarz.

– Też cię kocham i nie zamierzam cię zostawiać. Nie po to tyle walczyliśmy o to, co mamy teraz, by to tak zostawić – powiedział z powagą w głosie, cały czas utrzymując z alfą kontakt wzrokowy. I jak tu nie być naiwnym optymistą, gdy ma się przy sobie kogoś takiego jak Marcel?

Fałszywa Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz