Rozdział 2

462 32 2
                                    

Marcel dość często słyszał, że łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Nie zawsze ta fraza odnajdywała się w realnym życiu, jednak jak na nieszczęście tym razem pasowała ona idealnie.

Każde miejsce miało w sobie coś, co go odpychało. Cena, widoki, dojazd, okolica, chłopak potrafił znaleźć jakiejś "ale" w każdej propozycji. Powodowało to u niego sporą irytację i też zrezygnowanie. Było mu trudno uwierzyć, że ten wyjazd w ogóle dojdzie do skutku, jeśli będzie go organizował w takim tempie. Miał już ochotę rzucić to wszystko i spędzić ten czas w domu, najlepiej pod kocem z alkoholem w dłoni.

– Przestań już tak wzdychać i mruczeć pod nosem swoje dziwne zaklęcia – do salonu wszedł Nickodem, który skończył swoje zajęcia i jak grzeczny chłopak postanowił od razu wrócić do domu, pod drodze wstępując do knajpki po ich ulubione jedzenie.

– Co? Nie słyszałem nawet, kiedy wszedłeś do domu. Musisz się tak skradać? – zielonowłosy podniósł wzrok znad laptopa.

– Nie skradałem się. To ty byłeś w swoim świecie i nic nie słyszałeś. Mam dla nas obiad. Dobrze czułem, że nic dziś nie przygotujesz i będziemy musieli jeść kanapki lub te zupki na szybko – powiedział i zamknął laptopa swojego chłopaka, chcąc by ten poświęcił swoją uwagę na ciepłym posiłku.

– Może masz rację. Po prostu trudno znaleźć mi coś idealnego na nasz wyjazd. Wszystko jest takie odpychające – mruknął niezadowolony i sięgnął po pudełko z jedzeniem, które otworzył, by potem zająć się jedzeniem. Zrobił to tak łapczywie, że poparzył sobie przy tym język. Niższy tylko zaśmiał się na jego zachowanie i usiadł obok, by spokojnie i bez pośpiechu zjeść obiad.

– Może wybierz coś, co może nie jest w pełni idealne, ale w jakiś sposób cię przyciąga. W końcu wszystko ma wady i zalety. Ideały nie istnieją, więc trudno będzie ci go znaleźć – Nickodem odezwał się po pewnej chwili. Chciał chociaż w jakimś stopniu uspokoić chłopaka i sprawić, by odrzucił tą swoją nadmierną wybredność i w końcu coś wybrał. Trzeba przyznać, że w jakimś stopniu mu to wyszło. Marcel posłusznie pokiwał głową.

– To w takim razie możemy pojechać do takiego rezerwatu. Znajduje się dość blisko nas. Mają nawet ładne domki, ale jest w nich tylko sypialnia. Łazienka jest wspólna dla wszystkich gości, a kuchni zwyczajnie nie ma. Cena na szczęście jest w miarę normalna, ale już boję się, że będziemy musieli stać w kolejce, by wziąć głupi prysznic.

– Damy radę, najważniejsze, że będziemy tam razem. To będzie czas tylko dla nas, a tylko to powinno się liczyć. To logiczne, że z naszym budżetem nie jesteśmy w stanie zaszaleć, ale twoja propozycja miejsca wcale nie jest taka zła. Jak tylko zjesz, to dzwonisz i pytasz, czy wciąż mają wolny domek – słowa pochwały wyraźnie podniosły Marcela na duchu. Chociaż nie było to spełnienie jego wszystkich oczekiwał, zdecydował się na wykonanie telefonu do recepcji. Na szczęście udało mu się wszystko załatwić bez problemu. Pani była bardzo miła i zarezerwowała dla nich domek.

– To teraz możemy się spakować, by później mieć to z głowy – Marcel wstał z kanapy, ale szybko znalazł się na niej z powrotem. Dokładniej mówiąc, siedział na kolanach partnera, który od razu mocno objął go w pasie.

– O nie. Teraz będziemy się przytulać. Nie widziałem cię pół dnia i chyba możesz teraz poświęcić mi swój czas. Spakujesz się później, to tylko dwa dni, dużo nie trzeba – powiedział poważnie i przysunął go do siebie bliżej. Zielonowłosy tylko mruknął pod coś pod nosem niezadowolony i z delikatnością zaczął bawić się włosami ukochanego. Czyżby alfie zbliżała się ruja? Zazwyczaj wtedy robiła się z niego taka przylepa. Marcel cicho westchnął. Nie chciał, by ten okres nadchodził. Nigdy się do tego nie przyznał, ale ruje Nickodema zawsze kończyły się dla niego boleśnie. Jego ciało nie było przystosowane do tak wyczerpujących i częstych aktów. Organizm chłopaka nie wydzielał zapachu, który mógłby uspokoić trochę porywczość partnera. Również nie miał zdolności wytwarzania nawilżenia, a zbliżenia "na sucho" nie kończyły się dobrze. Mimo tego cierpienia, Marcel nie odezwał się ani słowem, starając się zamaskować skutki tych bolesnych nocy. Wiedział, że jego główną wadą jest fakt, że nie jest omegą. Nie mógł jednak pozwolić, by jego mężczyzna poszedł do kogoś innego, by rozładować napięcie. Nie chciał też, by musiał się on zmagać z samo zaspokajaniem się. Wszystko było tak skomplikowane i to tylko przez jeden mały szczegół, jakim była płeć drugorzędna jednego z nich.

– Serce bije ci jak szalone. Stało się coś? – Nickodem podniósł wzrok na partnera, ale nie zdjął głowy z jego klatki piersiowej. Drugi z nich od razu pokręcił głową i postarał się uspokoić swoje myśli, które były głównym powodem reakcji jego organizmu.

– Nic się nie stało. Wciąż stresuję się tym wyjazdem, chcę, by wszystko było idealne. A już teraz w mojej głowie pojawiają się różne czarne scenariusze – cicho westchnął i zmienił pozycję, w której siedział. Potem przytulił się do alfy, chcąc oddać się uczuciu ciepła i miłości. Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane?

– Ważne, że będziemy tam we dwoje – blondyn złożył pocałunek na czole bety i uśmiechnął się ciepło – nic innego nie powinno się liczyć, tylko nasze szczęście.

– To bardzo egoistyczne, wiesz? Sam fakt, że sprzeciwiamy się zasadom i jesteśmy ze sobą, wskazuje na to, że za bardzo o innych nie myślimy. A ty jeszcze bardziej to pogłębiasz – Marcel zaśmiał się. Stwierdził, że najlepiej będzie uciec od problematycznych myśli i zająć się czymś innym. W tym przypadku padło na przekomarzanie.

– Każdy byłby samolubny, gdyby miał takiego chłopaka jak ty. Tylko spójrz na siebie. Jesteś kochany, szczery, piękny i cholernie mądry. Nigdy nie znajdę nikogo lepszego od ciebie – Nickodem spojrzał w oczy chłopaka, będąc pewnym swoich słów. Może czasem myślał o przeznaczonej mu omedze. Jednak zawsze były to wyobrażenia jak poradzi sobie ona z odrzuceniem. Czy zaakceptuje to, że Nick woli iść własną drogą? A może wpadnie w szał i zrobi wszystko, by go do siebie przekonać? Tyle pytań, na które nie dało się znaleźć odpowiedzi. Ludzie bywają czasem nieprzewidywalni, a tego najbardziej obawiał się blondyn.

– Daj spokój. Sam mówiłeś, że nie ma ideałów, a teraz tak mnie chwalisz. Zaprzeczasz samemu sobie mój drogi – atmosfera zdążyła już się rozluźnić w pełni, gdy mężczyźni rozpoczęli wojnę na łaskotki. Marcel dość często słyszał, że każdy zachowuje w sobie cząstkę dziecka, ale nie każdy potrafi ją obudzić. Im się to udało.



Fałszywa Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz