Rozdział 7

307 27 3
                                    

Od wycieczki pełnej emocji minęły dwa tygodnie. W tym czasie miała miejsce również ruja Nickodema, która dodała im trochę dni wolnego, chociaż nie były one szansą na odpoczynek. Oboje musieli wrócić do życia codziennego zmęczeni, a Marcel dodatkowo obolały po wszelkich doświadczeniach.

Nickodem, jako dobry chłopak, postanowił trochę mu zrekompensować. Postawił na coś słodkiego, nie ufał jednak swoim umiejętnościom w pieczeniu, więc wybrał się do cukierni, by tam zakupić jakieś dobre ciasto. Wstąpił do pierwszej lepszej, mając nadzieję, że jednak nie będzie to zła decyzja. Otworzył drzwi i od razu poczuł zapach cynamonu, widocznie dziś ciastem dnia była szarlotka. Mężczyzna upewnił się, że ma przy sobie portfel i podszedł do lady przyjaźnie się przy tym uśmiechając. Jego mina szybko się zmieniła, gdy zobaczył, kto stoi po drugiej stronie. Felicia.

Kobieta od razu rozpoznała Nickodema. Z całych sił starała się zachować profesjonalizm, jednak pewien, nie taki mały szczegół, jej w tym przeszkadzał. Zapach blondyna wciąż był przesiąknięty rują, którą przeszedł, a na dodatek mieszał się on z wonią Marcela. Dawało to mieszankę wybuchową dla przeznaczonej mu omegi. Ktoś śmiał położyć swoje ręce na jej "partnerze". Dziewczyna niezadowolona odrzuciła włosy do tyłu i spojrzała na Nickodema.

– Co będzie dla pana? – zapytała, siląc się na sztuczny uśmiech. Musiała liczyć się z tym, że za złe zachowanie może stracić pracę, a tego by nie chciała.

– Poproszę dwa kawałki szarlotki – odparł lekko zestresowany. Mógł odczuć to napięcie, które powstało między nimi. Poczuł się źle, że musi ją narażać na takie emocje, ale nie mógł też tak po prostu uciec.

– Oczywiście – odeszła od lady, by zapakować ciasto. Po chwili położyła na ladzie zamówienie i odebrała za nie odpowiednią kwotę.

– Chciałbym z tobą porozmawiać. Zapisz mi swój numer, odezwę się do ciebie – powiedział, zanim udał się do wyjścia. Felicia kiwnęła głową i napisała na kartce ciąg cyfr.

– Czekam na wiadomość od ciebie i wyjaśnienie tej całej akcji. Mam już dość domysłów – powiedziała poważnie i potem zajęła się kolejnym klientem. Nickodem kiwnął głową, cicho podziękował i wyszedł z lokalu. W ręku ostrożnie trzymał torbę z ciastem. Nie chciałby dostarczyć ukochanemu zniszczonego jedzenia.

Już po parunastu minutach był już w domu. Wszedł po cichu do środka i zdjął buty. Powolnym krokiem wszedł do wnętrza mieszkania, zauważając swojego ukochanego. Marcel musiał już wrócić ze swoich zajęć, lub urwał się z nich wcześniej, a potem skończył na kanapie słodko sobie drzemiąc. Nickodem rozczulił się tym widokiem, odłożył ciasto na stolik i poszedł do kuchni, by przygotować dla nich coś ciepłego do picia. Wiedział, że Marcel w końcu sam się obudzi, gdy poczuje jego obecność w domu. Zaparzenie herbaty nie zajęło mu dużo czasu, więc po chwili przeniósł kubki wraz z talerzykami do stołu. Zauważył, że Marcel zaczął cicho pomrukiwać, co było znakiem, że zaczął się już budzić. Przetarł on swoje oczy, a następnie z lekkim uśmiechem spojrzał na alfę.

– Dzień dobry – powiedział wciąż lekko zaspanym głosem i przeciągnął się.

– Przyniosłem ciasto na poprawę nastroju – blondyn usiadł obok chłopaka i lekko go przytulił. Marcel podziękował kiwnięciem głowy, by za chwilę nałożyć sobie ciasto.

– Szarlotka – mruknął zadowolony – z jakiej to okazji? – spojrzał na niego, zajadając się przy tym słodką przekąską.

– Chciałem ci umilić czas. Nie mogę być miły dla mojego chłopaka? – Nickodem uniósł brwi, lekko łaskocząc bok ukochanego, który podskoczył nieznacznie na ten gest.

– No możesz, ale pamiętaj, że znam cię od dziecka i wiem, że to nie było bez okazji – dźgnął partnera w bok. Blondyn westchnął niezadowolony. Czasem to, że Marcel wiedział o nim prawie wszystko, bywało uciążliwe.

– Masz rację. Ostatnio sporo wycierpiałeś przez moją ruję, więc pomyślałem, że drobne gesty chociaż trochę ci to zrekompensują – wyznał, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Rozczulony zielonowłosy wtulił się w bok alfy.

– Jesteś kochany – szepnął. Podobało mu się takie traktowanie i szczerze marzył, by było już tak zawsze. Tylko oni i drobne gesty, które tylko potwierdzały miłość między nimi.

– Przypomnę ci te słowa, gdy będziesz na mnie narzekał – blondyn zaśmiał się i również zdecydował się na zjedzenie swojego kawałka szarlotki, zanim ten zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach i zostanie odnaleziony w żołądku pewnej bety. Niektórymi rzeczami trudno jest się dzielić.

– Jeszcze zobaczymy – mruknął zielonowłosy i sięgnął po kubek z herbatą i napił się trochę. Następnie odłożył na bok pusty talerz i niechętnie wstał z kanapy. Strzepnął z siebie pozostałości po jedzeniu i westchnął głośno.

– Co planujesz robić? Zakładam, że nic miłego, bo wyglądasz, jakbyś miał tutaj zaraz umrzeć – Nickodem uniósł brew, obserwując poczynania ukochanego, który tylko przewrócił oczami na jego słowa.

– Muszę udobruchać szefa, bo jestem tylko cholerną omegą, a one są najgorsze, bo biorą tyle wolnego, by się zabawiać z alfami – zaśmiał się, naśladując głos swojego pracodawcy – a nie chcę, by potem zabił mnie ilością pracy. Życz mi powodzenia – dodał i ruszył do sypialni, by móc w spokoju załatwić swoje sprawy.

Nickodem wyłapał okazję, by skontaktować się z Felicią. Upewnił się, że chłopak jest zajęty, po czym wyciągnął telefon i zadzwonił do kobiety. Na razie wolał trzymać całą sytuację w tajemnicy przed Marcelem. Założył, że powie mu o wszystkim, gdy rozwiąże całą tą sytuację.

– Słucham? – po kilku sekundach czekania wreszcie usłyszał głos kobiety.

– Cześć, z tej strony Nickodem. Miałem się odezwać, by wyjaśnić jakoś tą pokręconą sprawę – blondyn dopiero teraz zdał sobie sprawę, że wcześniej nie znali swoich imion. Głupio, że nie pomyślał, by się jej przedstawić, gdy spotkał ją w cukierni. Może po prostu emocje wzięły górę i taka prosta rzecz mu umknęła.

– Oh, to ty. Jestem Felicia. Wolałabym abyśmy wyjaśnili sobie to w cztery oczy w jakimś neutralnym miejscu. Co powiesz na park w centrum? Kiedy będziesz mógł się spotkać? – omega od razu przeszła do konkretów. Chciała wiedzieć, na czym stoi jak najszybciej. Nigdy nie lubiła być zwodzona przez innych.

– Masz czas jutro po południu? Jestem wolny od szesnastej – odparł, co jakiś czas, spoglądając w stronę sypialni. Miał nadzieję, że uda mu się zakończyć rozmowę przed przyjściem ukochanego.

– Będę na miejscu o siedemnastej. Spotkamy się pod pomnikiem. Do zobaczenia – nie pozwoliła Nickodemowi nawet odpowiedzieć i się rozłączyła. Usiadła na krześle, by odetchnąć trochę od nadmiaru emocji. Nadeszła pora, by walczyć o swoje.

Wkrótce potem do blondyna wrócił Marcel, który wyglądał na zadowolonego. Widocznie jego rozmowa również zakończyła się pozytywnie. Usiadł on na kolanach alfy i przytulił się do niego.

– Wychodzi na to, że wciąż mam pracę – powiedział, wtulając się w partnera. Nickodem objął go, uśmiechając się lekko.

– Cieszę się razem z tobą. A i jutro wrócę trochę później do domu. Muszę pomóc w czymś Sebastianowi. Obiecuję, że pojawię się na kolacji – zielonowłosy pokiwał głową. Nie wyczuł w tej wiadomości nic podejrzanego. Przyjaciel alfy często potrzebował w czymś pomocy, więc takie spotkania nie były niczym dziwnym. Gdyby tylko Marcel był bardziej podejrzliwy, może sprawy potoczyłby się inaczej?



Fałszywa Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz