Od wycieczki pełnej emocji minęły dwa tygodnie. W tym czasie miała miejsce również ruja Nickodema, która dodała im trochę dni wolnego, chociaż nie były one szansą na odpoczynek. Oboje musieli wrócić do życia codziennego zmęczeni, a Marcel dodatkowo obolały po wszelkich doświadczeniach.
Nickodem, jako dobry chłopak, postanowił trochę mu zrekompensować. Postawił na coś słodkiego, nie ufał jednak swoim umiejętnościom w pieczeniu, więc wybrał się do cukierni, by tam zakupić jakieś dobre ciasto. Wstąpił do pierwszej lepszej, mając nadzieję, że jednak nie będzie to zła decyzja. Otworzył drzwi i od razu poczuł zapach cynamonu, widocznie dziś ciastem dnia była szarlotka. Mężczyzna upewnił się, że ma przy sobie portfel i podszedł do lady przyjaźnie się przy tym uśmiechając. Jego mina szybko się zmieniła, gdy zobaczył, kto stoi po drugiej stronie. Felicia.
Kobieta od razu rozpoznała Nickodema. Z całych sił starała się zachować profesjonalizm, jednak pewien, nie taki mały szczegół, jej w tym przeszkadzał. Zapach blondyna wciąż był przesiąknięty rują, którą przeszedł, a na dodatek mieszał się on z wonią Marcela. Dawało to mieszankę wybuchową dla przeznaczonej mu omegi. Ktoś śmiał położyć swoje ręce na jej "partnerze". Dziewczyna niezadowolona odrzuciła włosy do tyłu i spojrzała na Nickodema.
– Co będzie dla pana? – zapytała, siląc się na sztuczny uśmiech. Musiała liczyć się z tym, że za złe zachowanie może stracić pracę, a tego by nie chciała.
– Poproszę dwa kawałki szarlotki – odparł lekko zestresowany. Mógł odczuć to napięcie, które powstało między nimi. Poczuł się źle, że musi ją narażać na takie emocje, ale nie mógł też tak po prostu uciec.
– Oczywiście – odeszła od lady, by zapakować ciasto. Po chwili położyła na ladzie zamówienie i odebrała za nie odpowiednią kwotę.
– Chciałbym z tobą porozmawiać. Zapisz mi swój numer, odezwę się do ciebie – powiedział, zanim udał się do wyjścia. Felicia kiwnęła głową i napisała na kartce ciąg cyfr.
– Czekam na wiadomość od ciebie i wyjaśnienie tej całej akcji. Mam już dość domysłów – powiedziała poważnie i potem zajęła się kolejnym klientem. Nickodem kiwnął głową, cicho podziękował i wyszedł z lokalu. W ręku ostrożnie trzymał torbę z ciastem. Nie chciałby dostarczyć ukochanemu zniszczonego jedzenia.
Już po parunastu minutach był już w domu. Wszedł po cichu do środka i zdjął buty. Powolnym krokiem wszedł do wnętrza mieszkania, zauważając swojego ukochanego. Marcel musiał już wrócić ze swoich zajęć, lub urwał się z nich wcześniej, a potem skończył na kanapie słodko sobie drzemiąc. Nickodem rozczulił się tym widokiem, odłożył ciasto na stolik i poszedł do kuchni, by przygotować dla nich coś ciepłego do picia. Wiedział, że Marcel w końcu sam się obudzi, gdy poczuje jego obecność w domu. Zaparzenie herbaty nie zajęło mu dużo czasu, więc po chwili przeniósł kubki wraz z talerzykami do stołu. Zauważył, że Marcel zaczął cicho pomrukiwać, co było znakiem, że zaczął się już budzić. Przetarł on swoje oczy, a następnie z lekkim uśmiechem spojrzał na alfę.
– Dzień dobry – powiedział wciąż lekko zaspanym głosem i przeciągnął się.
– Przyniosłem ciasto na poprawę nastroju – blondyn usiadł obok chłopaka i lekko go przytulił. Marcel podziękował kiwnięciem głowy, by za chwilę nałożyć sobie ciasto.
– Szarlotka – mruknął zadowolony – z jakiej to okazji? – spojrzał na niego, zajadając się przy tym słodką przekąską.
– Chciałem ci umilić czas. Nie mogę być miły dla mojego chłopaka? – Nickodem uniósł brwi, lekko łaskocząc bok ukochanego, który podskoczył nieznacznie na ten gest.
– No możesz, ale pamiętaj, że znam cię od dziecka i wiem, że to nie było bez okazji – dźgnął partnera w bok. Blondyn westchnął niezadowolony. Czasem to, że Marcel wiedział o nim prawie wszystko, bywało uciążliwe.
– Masz rację. Ostatnio sporo wycierpiałeś przez moją ruję, więc pomyślałem, że drobne gesty chociaż trochę ci to zrekompensują – wyznał, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Rozczulony zielonowłosy wtulił się w bok alfy.
– Jesteś kochany – szepnął. Podobało mu się takie traktowanie i szczerze marzył, by było już tak zawsze. Tylko oni i drobne gesty, które tylko potwierdzały miłość między nimi.
– Przypomnę ci te słowa, gdy będziesz na mnie narzekał – blondyn zaśmiał się i również zdecydował się na zjedzenie swojego kawałka szarlotki, zanim ten zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach i zostanie odnaleziony w żołądku pewnej bety. Niektórymi rzeczami trudno jest się dzielić.
– Jeszcze zobaczymy – mruknął zielonowłosy i sięgnął po kubek z herbatą i napił się trochę. Następnie odłożył na bok pusty talerz i niechętnie wstał z kanapy. Strzepnął z siebie pozostałości po jedzeniu i westchnął głośno.
– Co planujesz robić? Zakładam, że nic miłego, bo wyglądasz, jakbyś miał tutaj zaraz umrzeć – Nickodem uniósł brew, obserwując poczynania ukochanego, który tylko przewrócił oczami na jego słowa.
– Muszę udobruchać szefa, bo jestem tylko cholerną omegą, a one są najgorsze, bo biorą tyle wolnego, by się zabawiać z alfami – zaśmiał się, naśladując głos swojego pracodawcy – a nie chcę, by potem zabił mnie ilością pracy. Życz mi powodzenia – dodał i ruszył do sypialni, by móc w spokoju załatwić swoje sprawy.
Nickodem wyłapał okazję, by skontaktować się z Felicią. Upewnił się, że chłopak jest zajęty, po czym wyciągnął telefon i zadzwonił do kobiety. Na razie wolał trzymać całą sytuację w tajemnicy przed Marcelem. Założył, że powie mu o wszystkim, gdy rozwiąże całą tą sytuację.
– Słucham? – po kilku sekundach czekania wreszcie usłyszał głos kobiety.
– Cześć, z tej strony Nickodem. Miałem się odezwać, by wyjaśnić jakoś tą pokręconą sprawę – blondyn dopiero teraz zdał sobie sprawę, że wcześniej nie znali swoich imion. Głupio, że nie pomyślał, by się jej przedstawić, gdy spotkał ją w cukierni. Może po prostu emocje wzięły górę i taka prosta rzecz mu umknęła.
– Oh, to ty. Jestem Felicia. Wolałabym abyśmy wyjaśnili sobie to w cztery oczy w jakimś neutralnym miejscu. Co powiesz na park w centrum? Kiedy będziesz mógł się spotkać? – omega od razu przeszła do konkretów. Chciała wiedzieć, na czym stoi jak najszybciej. Nigdy nie lubiła być zwodzona przez innych.
– Masz czas jutro po południu? Jestem wolny od szesnastej – odparł, co jakiś czas, spoglądając w stronę sypialni. Miał nadzieję, że uda mu się zakończyć rozmowę przed przyjściem ukochanego.
– Będę na miejscu o siedemnastej. Spotkamy się pod pomnikiem. Do zobaczenia – nie pozwoliła Nickodemowi nawet odpowiedzieć i się rozłączyła. Usiadła na krześle, by odetchnąć trochę od nadmiaru emocji. Nadeszła pora, by walczyć o swoje.
Wkrótce potem do blondyna wrócił Marcel, który wyglądał na zadowolonego. Widocznie jego rozmowa również zakończyła się pozytywnie. Usiadł on na kolanach alfy i przytulił się do niego.
– Wychodzi na to, że wciąż mam pracę – powiedział, wtulając się w partnera. Nickodem objął go, uśmiechając się lekko.
– Cieszę się razem z tobą. A i jutro wrócę trochę później do domu. Muszę pomóc w czymś Sebastianowi. Obiecuję, że pojawię się na kolacji – zielonowłosy pokiwał głową. Nie wyczuł w tej wiadomości nic podejrzanego. Przyjaciel alfy często potrzebował w czymś pomocy, więc takie spotkania nie były niczym dziwnym. Gdyby tylko Marcel był bardziej podejrzliwy, może sprawy potoczyłby się inaczej?
CZYTASZ
Fałszywa Omega ✔
Short StoryWiele osób przekonało się już o tym, że nie da się pokonać przeznaczenia. Jednak mimo to wciąż znajdują się ludzie, którzy podejmują się tego wyzwania. Kończy się one zazwyczaj porażką lub pozorną wygraną. Los jest zbyt silny dla zwykłych śmiertelni...