Można śmiało stwierdzić, że czas płynie swoim pokręconym i często niezrozumiałym rytmem. A już szczególnie w dziwny sposób przyśpiesza, gdy spędza się czas z bliskiej sercu osobą.
Marcel miał wrażenie, że te trzy miesiące przeleciały mu w ciągu kilku dni. Czuł się jak dziecko, które jednego dnia świętowało koniec roku szkolnego a drugiego zakładało świeżo wypracowaną koszulę na jego rozpoczęcie. Potworne uczucie, chociaż w przypadku zielonowłosego nie było miejsca na smutki.
Razem z Nickodemem szybko zadomowili się w nowej okolicy, a nawet poznali kilka wyjątkowych osób, z którymi złapali wspólny kontakt. Para liczyła, że wyjdzie później z tych znajomości trwała przyjaźń. Gabriel podobnie jak Marcel był betą, więc zielonowłosy nie czuł się wyobcowany i miał z kim czasem potocznie poplotkować. Zwłaszcza uwielbiał słuchać o miłosnych podbojach przyjaciela, które zwykle bywały nieudane.
Wreszcie oboli mogli poczuć się jak w domu, w miejscu wolnym od nakazów i zakazów co do łączenia się w pary (dopóki wszystko działo się za zgodą wszystkich zainteresowanych). Nickodem znalazł pracę w przytulnej kawiarni, w której bardzo szybko się odnalazł i został polubiony przez współpracowników. Natomiast Marcel dorabiał sobie w przedszkolu. Prowadził kilka razy zajęcia z rytmiki. Dzieciaki od razu go pokochały i uznały za najlepszego nauczyciela. Wszystko układało się wręcz idealnie można by rzecz.
Wszystkiego dodawał fakt, że Felicia zupełnie przestała się odzywać do Nickodema. Zmieniła numer, wyprowadziła się z miasta i dosłownie zapadła się pod ziemię. Nikt na to nie narzekał, co takie dziwne nie było. Odpoczynek od wariatki jest zawsze dobrą formą relaksu.
***
– Jestem wykończony – Marcel rzucił się na kanapę, cicho przy tym wzdychając. Miał za sobą naprawdę pożerające energię zajęcia. Dodatkowo przegapił jeden posiłek, więc potęgujący głód również dokładał swoją cegiełkę.
– Ciężki dzień? – blondyn szybko pojawił się przy swoim ukochanym. Położył przed nim talerz z ciepłym posiłkiem uśmiechając się przy tym ciepło. Marcel podziękował skinieniem głosy i zabrał się do jedzenia.
– Dzieciaki były dziś wyjątkowo pobudzone. Nie wiem, czym je karmią w tym przedszkolu – mówił, chociaż na jego twarzy wciąż widniał łagodny uśmiech.
– Być może za dużo cukru lub coś takiego – Nickodem usiadł obok. Sam był już po obiedzie. Miał dzień wolny, więc całkowicie go wykorzystał, dbając o ich mieszkanie.
– Pewnie masz rację – chłopak wzruszył ramionami. Blondyn nie wiedział, jak dalej podtrzymać rozmowę, więc po prostu przytulił się do boku partnera, spokojnie czekając aż ten skończy posiłek.
– Pójdziemy później na spacer? Dawno nie mieliśmy czasu na takie drobne wspólne aktywności – Nickodem odezwał się po dłuższej chwili ciszy. Zielonowłosy kiwnął głową, uśmiechając się przy tym lekko. Poprawił swoje włosy i szybko skończył posiłek, Odniósł brudny talerz do kuchni, tłumacząc sobie w duchu, że potem pozmywa, albo poczeka aż Nickodem się tym zajmie. W duchu musiał przyznać, że ta druga opcja była bardziej kusząca.
– Idziesz, czy nie? – zapytał Marcel, kiedy był w trakcie zakładania swoich butów. Blondyn szybko się podniósł z kanapy i znalazł się obok ukochanego. Pocałował go w policzek i zajął się ubieraniem się.
– Gdy jesteś najedzony robisz się bardzo irytujący – mężczyzna zaśmiał się, a następnie wyciągnął dłoń w stronę ukochanego. Zielonowłosy z lekkim grymasem przyjął jego rękę. Niedługo potem się uśmiechnął, ciesząc się z tego, że wspólnie spędzą razem czas.
Wyszli zadowoleni z mieszkania, czerpiąc przyjemność z własnego towarzystwa. Nareszcie po takim czasie przeszkód udało im się żyć w spokoju. A ich przyszłość zaczęła malować się w tęczowych barwach.
____
Krótkie podsumowanie:
Kończę tą opowieść, bo nie chcę jej dłużej ciągnąć i aktualizować raz na kilka miesięcy. Pomysł miałam dobry, ale zawaliłam realizację. Mimo to, mam nadzieję, że historia tch dwojga przypadła wam do gustu.
Do zobaczenia w innych opowiadaniach!
CZYTASZ
Fałszywa Omega ✔
Short StoryWiele osób przekonało się już o tym, że nie da się pokonać przeznaczenia. Jednak mimo to wciąż znajdują się ludzie, którzy podejmują się tego wyzwania. Kończy się one zazwyczaj porażką lub pozorną wygraną. Los jest zbyt silny dla zwykłych śmiertelni...