Rozdział 17

280 30 3
                                    

Marcel spojrzał przerażony w stronę ukochanego, który nie wiedział, co powiedzieć. Blondyn przyglądał się Felici, chcąc znaleźć oznakę fałszu lub żartu. Jednak omegą była śmiertelnie poważna. 

Dziewczyna już sobie wszystko dokładnie zaplanowała. Posiadanie dziecka zbliża do siebie wewnętrzne wilki, które czują potrzebę opieki nad swoim potomstwem. Dlatego Nickodem wciąż musiałby być blisko niej. Najpierw podczas ciąży, by przebiegała ona bez komplikacji, następnie w pierwszych miesiącach życia dziecka. Potem Felicia liczyła na łut szczęścia, dzięki któremu blondyn zakochałby się w niej oraz w ich dziecku. Mogliby dzięki temu stworzyć prawdziwą i szczęśliwą rodzinę. A w tym wszystkim przeszkadzała jej jedna osoba, Marcel. 

– Chyba musicie to wszystko sobie na spokojnie przemyśleć. Napisz do mnie, gdy podejmiesz decyzję, do zobaczenia – machnęła na nich ręką i wyszła z sali, po drodze żegnając się z pracownikami. 

– Co teraz zrobimy? Chyba nie zamierzasz się zgodzić na jej warunki. Przecież one są niedorzeczne! – zielonowłosy wstał od stołu i zaczął nerwowo dreptać po pomieszczeniu. Chciał znaleźć jakieś rozwiązanie, które ocaliłoby ich związek. Jednak w tym momecie miał jedną wielką pustkę w głowie, co jeszcze bardziej go frustrowało. 

– Nie wiem, naprawdę nie wiem. Musimy coś zrobić, nie chcę mieć z nią dziecka – Nickodem skrzywił się nieznacznie i oparł się o krzesło. Miał totalny mętlik w głowie. 

– Odmówić jej nie możemy. Sama powiedziała, że inne warunki nie wchodzą w grę. Nie możemy po prostu uciec, gdzieś daleko? – Marcel usiadł na kolanach Nicka i przytulił się do niego. Oboje w tym momencie potrzebowali wsparcia i jakiegoś dobrego rozwiązania całego problemu. Blondyn objął betę i przymknął oczy. 

– Wracajmy do domu. Mam dość tego miejsca – powiedział cicho, wciąż trzymając partnera blisko siebie. Zielonowłosy pokiwał głową i po kilku minutach oboje ruszyli do mieszkania. Żadne z nich nie mówiło za dużo. Marcel szedł z głową w telefonie, chciał dowiedzieć się jak najwięcej o więziach wśród wilkołaków. Mruknął pod nosem, widząc wszystkie te informacje, które nie były w żaden sposób pozytywne. Westchnął niezadowolony i spojrzał na twarz blondyna. 

– Czemu mi się przyglądasz? – Nick zwrócił uwagę na zachowanie zielonowłosego, gdy ten wciąż na niego patrzył. Wyższy tylko wzruszył ramionami, wchodząc po jakimś czasie do mieszkania. Szybko się rozebrał a potem od razu skierował do sypialni, gdzie z głośnym westchnieniem położył się na łóżku. Zaraz do niego dołączył Nickodem, który zajął miejsce obok. 

– Czy mi kiedykolwiek będziemy wolni od tego cyrku? – blondyn wzroszył ramionami. Niestety nie potrafił znaleźć odpowiedzi na to pozornie proste pytanie. 

– Teraz jak o tym myślę, to ucieczka nie wydaje się być złym pomysłem. Co prawda nie mamy skończonej szkoły, ale znalezienie pracy nie powinno być dla nas problemem. Ale czy chcemy porzucić to wszystko, co mamy? – Marcel zmarszczył brwi, ich rozmowa była bardzo pokręcona i pozbawiona wszelkiego sensu, ale tłumaczył to przeżytym stresem i zmęczeniem, które je potem ogarnęło.

– Co mamy do stracenia? Spróbuję znaleźć kogoś, kto załatwi mi papiery na to, że jestem bezpłodną omegą i będziemy mogli uciec. Nasi rodzice zrozumieją. Odwiedzimy ich, gdy wszystko się uspokoi – zielonowłosy ożywił się. Wreszcie pojawiła się nowa nadzieja. Żałował tylko, że zaczęli poważnie ją rozważać dopiero, gdy Felicia posunęła się tak daleko. 

– Myślisz, że starczy nam pieniędzy, nie mamy ich za dużo – Marcel zaczął na szybko wszystko mniej więcej przeliczać. 

– Całą moją wypłatę przeznaczę za zdobycie papierów. Zostanie nam wtedy twoja wypłata i nasze oszczędności. Na początek może być to mało, ale zawsze możemy wynająć jeden pokój, zanim odbijemy się od dna. Damy radę Nick. 

– A co z tym miejscem, o którym mówił mój tata? Moglibyśmy wtedy odpuścić sobie te dokumenty – blondyn podrapał się po policzku. 

– Jeśli Felicia zgłosi nas do sądu, to i tak poniesiemy konsekwencje. A tak to nie będzie mogła się z nami kłócić. Oznaczysz mnie i będziemy mogli być zawsze razem. 

– Ale wiesz, że może być to niebezpieczne? Oznaczenia bet mogą mieć różne skutki. Nie chcę, by coś ci się stało – mężczyzna objął betę i ostrożnie przeczesał jego włosy. 

– Wiem skarbie, ale jestem gotowy, by podjąć to ryzyko. Zależy mi na naszym szczęściu – Marcel spojrzał w oczy alfy z determinacją. Może nie czuł się do końca gotowy na ból, ale wiedział, że jakoś to wytrzyma. 

– A co powiemy Felici? Zanim uda nam się zorganizować wszystko, ona może zacząć się niecierpliwić – Nickodem westchnął cicho, kątem oka spoglądając na zegar. 

– Powiemy jej, że zgadzamy się na jej warunki, ale my też mamy coś do powiedzenia w tej sprawie. Po pierwsze poprosimy ją o pełny zestaw badań, by upewnić się, że niczym nie zarazi dziecka. Po drugie zażądamy, by doszło do zapłodnienia metodą in vitro. Mamy przecież do tego prawo. Zrobimy tak, by procedury trwały na tyle długo, byśmy zdążyli uciec – Marcel niepewnie się uśmeichnął. Pocałował policzek ukochanego i wtulił się w niego. 

– Jesteś taki przebiegły. Kiedy z grzecznego chłopca, wyrósł taki mały diabeł? – blondyn zaśmiał się, chcąc jakoś rozluźnić atmosferę. Liczył, że w spokoju zakończą ten dzień, a później pójdą bez przeszkód spać. 

– Sam nie mam pojęcia jak to się stało. Jednak ty nie wyglądasz jakby ci to przeszkadzało – chłopak uśmiechnął się szerzej.

– To jasne, że kocham mojego małego diabełka – blondyn za swoje słowa zarobił pstryczka w nos.

– Przypominam ci, że jestem od ciebie wyższy panie alfo – powiedział zadowolony i odgranął swoje włosy do tyłu – chyba czeka mnie wizyta u fryzjera – dodał.

– Zamierzasz je farbować? – Nickodem pogładził policzek bety, podziwiając przy tym jego twarz.

– Chyba tak, ale nie wybrałem jeszcze koloru, może pójdę w coś szalonego – wzruszył ramionami. 

– Byle nie było to zbyt szalone, bo jeszcze mi będzie chciał ktoś zabrać. A na to nie mogę pozwolić – blondyn mocniej objął chłopaka i zaczął leniwie całować jego szyję. 

– Mogę ci obiecać, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – Marcel zamruczał cicho, wiedząc, że taka przysięga na pewno podoba się alfie. Odchylił głowę do tyłu, pozwalając sobie na chwilę zapomnienia. Oboje potrzebowali chwili tylko dla siebie z dala od fałszywych i zawistnych ludzi. A dokładniej jeden osoby.






Fałszywa Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz