Rozdział 10

282 28 5
                                    

Następny dzień przyniósł wiele różnych mieszanych emocji u obojga bohaterów. Jak na razie się nie zapowiadało, by było ich mniej, co nie było dobrym znakiem.

Marcel wstał zmęczony, jego głowa lekko bolała, mógł zrezygnować z takiej ilości alkoholu, jaką w siebie wlał. Jednak był mały plus tej sytuacji. Został powitany pysznym i ciepłym śniadaniem.

– Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że wciąż jesteś singlem – zaśmiał się, zajadając się tostami. Oblizał usta, czyszcząc je przy okazji z ketchupu. Czarnowłosy pokręcił głową, lekko się przy tym uśmiechając.

– Mam zwyczajnie pecha do związków – dodał i napił się kawy – wracasz teraz do domu? – zapytał, siadając naprzeciwko niego.

– Tak. Nickodem już wystarczająco długo czeka na wiadomość ode mnie. Nie mogę też na tobie pasożytować – powiedział, a gdy zjadł, odłożył brudne naczynia do zmywarki. Potem pożegnał się z przyjacielem i wyszedł z jego domu. Marzył mu się ciepły prysznic, który pomógłby uporządkować mu myśli. Następnie chciał sobie na spokojnie wszystko wyjaśnić z ukochanym.

Droga do mieszkania nie zajęła mu dużo czasu. Na szczęście w trakcie swojej przechadzki nie spotkał żadnego wścibskiego sąsiada, który byłby bardzo ciekawy powodu jego nocnej nieobecności. Jednak z drugiej strony dowiedziałby się, że jego chłopak miał gościa, który wciąż pozostawał w wewnątrz mieszkania. Oszczędziłoby to mu nieprzyjemnej niespodzianki.

Marcel cicho wszedł do mieszkania, otwierając je swoim kluczem. Odłożył buty na miejsce, zauważając obcą parę obuwia. Zmarszczył brwi i lekko zaniepokojony udał się w stronę wspólnej sypialni, jednak tam nikogo nie zastał. Odwrócił się w stronę pokoju gościnnego, a do jego uszu dotarły dziwne szmery. Zielonowłosy westchnął i powoli poszedł w tamtym kierunku. Jego serce zaczęło bić szybciej, a ręce lekko drżały. Przymknął na chwilę oczy, a następnie otworzył drzwi.

Felicia leżała blisko Nickodema, przytulając się do niego. Natomiast mężczyzna obejmował ją ciasno, mając na twarzy spokojny wyraz twarzy. Wyglądał na to, że cała ta sytuacja była dla niego komfortowa. Marcel resztkami sił powstrzymał łzy. Oparł się o framugę i po prostu ich obserwował. Bolał go ten widok, jednocześnie uświadamiając mu, że on zawsze będzie tylko betą stojącym na przegranej pozycji. Pokręcił głową i podszedł do Nickodema, złapał go za ramię i zrzucił go z łóżka, wykorzystując całą swoją siłę. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i z wyższością spoglądał na alfę. Tym razem nie pozwoli mu się zdominować i nie ulegnie jego słowom, błaganiom ani przeprosinom.

Nickodem jęknął z bólu i niespodziewanej pobudki. Podniósł głowę, wciąż będąc zaspanym, aż jego oczy nie natrafiły na Marcela. Blondyn od razu się rozbudził i wstał z podłogi. Jakimś sposobem Felicia nie obudziła się, tylko wciąż spała, tylko zamiast na łóżku to na panelach.

– Jesteś już w domu? – powiedział z ulgą, jednak jego wyraz twarzy szybko się zmienił. gdy przypomniał sobie, w jakiej sytuacji się znajduje – to nie tak jak myślisz, uwierz mi – dodał szybko. Marcel zaśmiał się cicho i poprawił włosy. Spojrzał w obrzydzeniem na kobietę, a następnie zwrócił się do blondyna.

– Czekam na ciebie w kuchni, przyjdź ubrany, nie mam ochoty na ciebie patrzeć, gdy jesteś w piżamie – powiedział obojętnie i skierował się w odpowiednie miejsce. Nie tak sobie wyobrażał powrót do mieszkania. Jednak nie mógł nic poradzić, jeśli taka była wola losu.

Chłopak usiadł przy stole, wciąż zachowując wyprostowaną postawę. Nie mógł pokazać, że to wszystko go rani, wiedziałby, że Nickodem mógłby to wykorzystać, by go udobruchać. Od dziecka tak robił, a Marcel zawsze mu na to pozwalał. Jednak w końcu przyszła pora na to, by ukrócić pewne przywileje.

Nickodem przyszedł mniej więcej pięć minut potem. Wcześniej zajrzał do Felici i przeniósł ją na łóżko, gdyż zupełnie o niej zapomniał. Dopiero jej zapach pobudził pamięć mężczyzny. Blondyn spojrzał na, póki co, swojego chłopaka i usiadł naprzeciwko. Zacisnął dłoń w pięść, by w jakiś sposób rozładować stres, a potem zaczął mówić.

– Dobrze wiem, że nie wygląda to wszystko dobrze, ale nie jest to wcale takie złe. Felicia jest przeznaczoną mi omegą. Dowiedziałem się o tym jakiś czas temu. Nawet spotkałem się z nią, by wyjaśnić jej, że nie jestem zainteresowany tą relacją i kocham tylko ciebie. Niestety nie przyjęła tego dobrze i jak widzisz nie odpuszcza tak łatwo. Przez ostatni czas pomagałem jej w różnych drobnych sprawach. Akurat wczoraj, gdy zniknąłeś, to Felicia zadzwoniła, bym jej pomógł. Nie czuła się bezpiecznie w swoim domu, to zaprosiłem ją do siebie. Nawet nie wiem jak to się stało, że znaleźliśmy się w jednym łóżku. Przysięgam, że do niczego więcej nie doszło i nie dojdzie. Nigdy – Nickodem spojrzał w oczy zielonowłosego, miał wrażenie, że ten mu nie wierzy. Być może za bardzo go skrzywdził, gdy chciał go chronić przed bolesną prawdą.

– Czyli mogło do czegoś dojść? Pomyślałeś przez chwilę co by się stało, gdyby któreś z was miało ruję i ona zaszłaby w ciążę? Jeśli byś mnie kochał, to nie wpuściłbyś ją do naszego życia. Taka prawda Nick, zawsze byłem dla ciebie zabawką zastępczą. Zajmowałeś się mną dopóki nie pojawiła się ona, wymarzona i wyśniona omega. Nie pozwolę się tak traktować. Od dziś to ja ustalam zasady, skończyło się – wstał i uderzył w stół, nie zrobił tego mocno, ale za to stanowczo. Nickodem poczuł się mały i uległy wobec bety. Zadziwiające było to, że nawet wewnętrzny wilk pozostawał skulony.

– Jakie zasady? – po chwili ciszy blondyn odważył się odezwać. Jednak wciąż jego głos był niepewny. Marcel uniósł lekko kącik ust. Podobał mu się widok całkowicie zmieszanego i zdominowanego alfy.

– Śpisz w pokoju gościnnym, możesz nawet tam zapraszać to coś, co śmie nazywać się omegą. Nie dbam o to. Do wieczora masz usunąć swoje rzeczy z mojego pokoju. Oboje potrzebujemy pożyć oddzielnie Nick. Nie jesteśmy w stanie funkcjonować w związku, w którym są trzy osoby. Inni pewnie byliby w stanie, ale nie my. Jednocześnie wciąż przed ludźmi ciągniemy naszą szopkę. Nie chcę stracić pracy, bo mój szef nagle się dowie, że nie jestem omegą i dawał mi wolne dni niepotrzebnie. Poza tym, gdyby wybuch skandal, nasi rodzice mogliby się o tym dowiedzieć, a tego nikt nie chce. Przyjdzie dzień, gdy będziesz musiał wybrać między mną a nią. I liczę, że szybko podejmiesz decyzję, bo ja czekać wiecznie nie zamierzam. Wciąż cię kocham, ale nie pozwolę na to, byś bawił się moimi uczuciami. Nie jesteśmy już dziećmi Nick. Przemyśl to – Marcel odszedł od stołu i położył dłoń na ramieniu blondyna, delikatnie je ścisnął, by następnie wyjść z mieszkania. Zdecydowanie potrzebował ochłonąć i spędzić czas samemu.

– Coś się stało? Słyszałam, że z kimś rozmawiałeś, ale nie chciałam przeszkadzać – tym razem do kuchni weszła Felicia. Kobieta była już w pełni ubrana, co ułatwiało sprawę.

– Wynoś się stąd. Tylko niszczysz mi życie – Nickodem spojrzał na nią wrogo, powstrzymując warknięcie. Czuł się odpowiedzialny za cierpienie Marcela, a również wiedział, że kobieta pomogła mu w tej zbrodni albo sama ją zapoczątkowała. Felicia patrzyła na niego zszokowana.

– Nie będę się powtarzać. Wyjdź stąd i nie dzwoń już do mnie – wepchnął jej torebkę w dłonie i ruszył do pokoju, który kiedyś był ich, a teraz stał się azylem bety. Jak ma się walić, to wszystko. Felicia uśmiechnięta opuściła mieszkanie alfy. Teraz musiała tylko jakoś uwieść Nickodema. Plan powoli dobiegał końca. 

Fałszywa Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz