Rozdział 6

343 30 2
                                    

Problemy uwielbiały stadnie przyczepiać się do ludzi i totalnie komplikować jego życie. Człowiek wiedział już o tym od dawna i starał się je rozwiązywać, zanim kłopoty zbiorą się w pokaźną grupę.

Nickodem należał do innej grupy osób. W sytuacjach stresowych najczęściej tracił w pewnym stopniu zdolność logicznego myślenia i podążał za pierwszym pomysłem, który wydawał się mu najlepszy. Przez to często dokładał sobie problemów, zamiast się ich pozbywać. Oświadczyny były bardzo spontaniczną decyzją, która mogła zaczekać, gdy blondyn będzie miał kupiony pierścionek i przygotuje scenerię niczym wyjętą z filmu romantycznego. Pewnie dostałby po głowie od Marcela, który by stwierdził, że wystarczyłaby mu kolacja w ich mieszkaniu, mimo że w duchu cieszyłby się jak dziecko, że Nickodem się tak postarał.

– Gdyby ktoś mi powiedział, że tak skończy się nasz wyjazd, to bym uznał go za szalonego – zielonowłosy zaśmiał się cicho, bawiąc się palcami partnera. Blondyn tylko kiwnął głową, lekko się uśmiechając. Miło mu się patrzyło na radosną twarz ukochanego.

– Widzisz? Potrafię cię czasem zaskoczyć – mruknął zadowolony, mocniej obejmując ukochanego. Wtulił nos w szyję już narzeczonego i skupił się na zapachu jego perfum.

– I to pozytywnie – Marcel spojrzał na Nickodema i poprawił jego włosy. Miał wrażenie, że blondyn do wszystko zaplanował, tylko w przez przypadek zapomniał o pierścionku.

– Cieszę się – powiedział spokojnie, wciąż nie zmieniając swojej pozycji. Było mu tak wygodnie. Żaden obcy zapach do niego nie docierał i nie mącił mu w głowie. Mógł na spokojnie się zrelaksować i w odpowiednim według niego towarzystwie. Złożył delikatny pocałunek na szyi ukochanego, leniwymi ruchami masując jego biodra. Marcel uśmiechnął się, pozwalając partnerowi na dalsze działanie. Nie zwracał uwagi na to, że na placu znalazło się więcej osób, którzy też chcieli skorzystać z ładnej pogody. Gdyby jednak poświęcił chwilę otoczeniu, to by zauważył, że przygląda im się pewna dziewczyna. Felicia przypatrywała się tej dwójce z obrzydzeniem. Już nawet nie chodziło jej o to, że byli to dwaj mężczyźni. Bardziej zniechęcał ją fakt, że okazują sobie oni uczucia w miejscu publicznym i jeszcze robią to tak intensywnie. Po dłuższej chwili podeszła do pary i kaszlnęła znacząco, gdy znalazła się przy nich. Marcel podniósł wzrok na dziewczynę i uniósł brwi.

– Mogę w czymś pomóc? – zapytał, nie kryjąc złośliwości, która pojawiła się w jego głosie.

– Moglibyście się powstrzymać ze swoją miłością, nie każdy chce oglądać coś takiego – powiedziała spokojnie, ale też i poważnie. Nie chciała, by ktoś myślał, że robi sobie ona żarty. Marcel cicho prychnął i lekceważąco kiwnął głową.

– Jasne. Możesz już iść, jeśli to wszystko – odparł i poprawił się na kolanach Nickodema, który cały czas milczał. Przyglądał się kobiecie z widocznym zainteresowaniem. Czuł jej zapach, rozpoznając w nim woń swojej omegi. Skupił wzrok na Felici, starając się nie wyglądać przy tym dziwnie i podejrzanie. Był po prostu ciekawy, kogo los mu przypisał. Omega była piękna, temu nie dało się zaprzeczyć. Miała naturalną urodę, którą podkreśliła makijażem. Jej strój był skromny, ale kobiecy i dodawał jej uroku.

– Jasne – warknęła niezadowolona i wróciła na swoje miejsce. Nie potrafiła zrozumieć swojego zachowania. Zwykle zachowywała się miłej w stosunku do innych osób i nigdy na nikogo nie warczała. Trudno było jej czasem zrozumieć zachowania jej wewnętrznego wilka, z którym też miała problem w dogadaniu się.

Tymczasem Marcel jeszcze przez jakiś czas patrzył w stronę, w którą odeszła kobieta. Miał przy tym zmarszczone brwi. Cała jego poza wyglądała dość zabawnie, przez co Nickodem zaśmiał się cicho. Objął swojego chłopaka i mocno go przytulił, by zwrócić jego uwagę.

– Jesteś uroczy, gdy stajesz się zazdrosny – powiedział z rozbawieniem, obserwując zmieniającą się mimikę zielonowłosego. Teraz na twarzy bety widniał niezadowolony grymas. Marcel nie lubił, gdy określało się go jako uroczego, źle mu się to kojarzyło. Dlatego uderzył partnera, odwracając się do niego tyłem.

– Po prostu jej nie polubiłem od pierwszego słowa. A ty nie musiałeś też tak na nią patrzeć. Spodobała ci się? – mruknął ostrym głosem. Był zły, chociaż sam nie wiedział, co jest tego dokładnym powodem.

– Była ładna, ale ty jesteś tysiąc razy pięknieszy od niej – blondyn położył dłonie na jego policzkach, by zmusić partnera do patrzenia w jego oczy. Następnie pocałował go w nos, chciał rozczulić ukochanego, aby ten przestał być dalej zły. Marcel tylko cicho westchnął, ale uśmiechnął się lekko.

– To ty tutaj jesteś słodki – zielonowłosy zaśmiał się i poprawił włosy niższego – a zmieniając temat, możemy już wracać do naszego domku? Robię się powoli głodny, a tobie też przydałby się ciepły posiłek – blondyn kiwnął głową. Oboje wstali i zebrali swoje rzeczy, a następnie udali się w drogę powrotną. Marcel cieszył się, że wreszcie pobędą w miejscu, gdzie będą tylko we dwoje z dala od jakiś wrednych kobiet. A szczególnie od tego jednego przypadku.

– Więc na co masz ochotę zazdrośniku? – Nickodem spojrzał na ukochanego, gdy już weszli do domku. Odstawił na bok rzeczy i przeszedł do małej kuchni – co prawda nie mamy dużo rzeczy w lodówce, ale zawsze możemy coś z tego wyczarować – dodał z niepewnym uśmiechem, nie wiedząc, że Marcel ma zupełnie inne plany na zagospodarowanie czasu w domku.

– Mam ochotę na coś specjalnego – zielonowłosy przytulił Nickodema od tyłu i położył dłonie na jego brzuchu, powoli wsuwając je pod koszulkę niższego. Mruknął cicho przy tym i oparł się o alfę – myślisz, że mogę dostać coś takiego tylko dla mnie? – szepnął mu do ucha, lekko w nie dmuchając. Nickodem poczuł, że przechodzą go przyjemne dreszcze. Co ta zazdrość robiła z ludźmi?

– A jesteś pewien, że zasłużyłeś na wyjątkowe zamówienie? – blondyn odwrócił się do niego przodem i postanowił kontynuować tą grę. Zmusił chłopaka, by ten zaczął się cofać, aż nie natrafił na ścianę. Nickodem lubił dominację Marcela, jeśli była ona chwilowa. Zdecydowanie bardziej wolał uległą stronę ukochanego.

– Oczywiście skarbie. Mogę cię jeszcze o tym przekonać jeśli dasz mi szansę – zielonowłosy zagryzł wargę i pewnym ruchem zderzył ich biodra ze sobą, chciał jak najszybciej zachęcić partnera do dalszych działań. Potrzebował właśnie teraz wyładować emocje i udowodnić, że Nickodem należy tylko do niego. Nikt inny nie miał prawa położyć na nim swoich brudnych rąk. Marcel nie rozumiał swojego zachowania. Można było wnioskować, że w jakiś sposób obecność alfy miała wpływ na zachowanie bety. Na pewno te oddziaływania nie były tak duże, jak w relacji z omegą, ale wciąż sprawiały widoczne zmiany w działaniach Marcela.

– Jesteś okropnym prowokatorem, ale uwielbiam to w tobie – Nickodem nie silił się już na dalsze komentarze, tylko złapał chłopaka za dłoń i poprowadził go w stronę łóżka. To będzie na pewno niezapomniany czas, który został owocnie wykorzystany przez Marcela. Zielonowłosy podczas ich upojnych chwil zostawił naprawdę wiele śladów, w różnych, często dobrze widocznych miejscach. Nie mógł pozwolić sobie na stratę kogoś, kogo kochał. 

Fałszywa Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz