Marcel po raz ostatni odgarnął swoje włosy i przybrał spokojny wyraz twarzy. Nie chciał wyglądać na przestraszonego lub niepewnego swoich działań. Po chwili dosiadł się do niego mężczyzna, który niczym nie wyróżniał się z tłumu. Średni wzrost, bluza z kapturem i lekko przetarte spodnie. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak przeciętny młody dorosły. Marcel potarł dłonie o siebie, nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Na szczęście Tomur zauważył zmieszanie chłopaka, spojrzał na niego i lekko unosząc kącik ust, wskazał na teczkę.
– Jest tam wszystko na co się umawialiśmy? – zielonowłosy lekko pokiwał głową i podał mężczyźnie teczkę.
– Kiedy będę mógł odebrać pełne dokumenty? – zapytał nieśmiale. Musiał przyznać, że czuł się onieśmielony pewnością siebie, która biła od Tomura. Zielonowłosy miał wrażenie, że jego rozmówca należy do silnych alf.
– Skontaktuje się z tobą – powiedział, nonszalancko kładąc dłoń na kolanie bety. Marcel spiął się i nerwowo uśmiechnął.
– Dziękuję, to ja może już pójdę. Będę czekał na wiadomość – mruknął w pośpiechu i wstał z ławki. Tomur zaśmiał się tylko i również wstał. Wyciągnął dłoń w stronę chłopaka, a gdy młodszy ją uścisnął, to przyciągnął go bliżej.
– Mam nadzieję, że na następnym spotkaniu ubierzesz się równie ładnie co dziś – po tych słowach Tomur skierował się już w swoją stronę, by załatwić odpowiednie dokumenty dla swojego klienta.
– Dziękuję i do zobaczenia – Marcel uśmiechnął się i wciąż oszołomiony skierował się do mieszkania. Podobał mu się ten niewinny flirt z mężczyzną, który zrobił na nim wrażenie. Nickodem oczywiście wciąż prawił mu komplementy, co zielonowłosy doceniał. Jednak miło było czasem usłyszeć pochwałę od kogoś obcego. Budowało to jego pewność siebie.
W czasie swojej drogi cały czas się uśmiechał. Gdy wszedł do domu, powitał go zapach pysznego jedzenia. Zielonowłosy, gdy ściągnął buty, podszedł do swojego partnera i przytulił się do niego, uśmiechając się przy tym szerzej. Nickodem mruknął zadowolony, gdy poczuł obecność bety.
– I jak poszła rozmowa? – zapytał, mieszając co jakiś czas sos, by ten się nie przypalił.
– Dobrze. Muszę teraz tylko czekać na wiadomość zwrotną od Tomura. I wreszcie będziemy mogli wyjechać. bez żadnych obaw – dodał zadowolony, składając drobny pocałunek na łopatce alfy.
– Czyli w ciągu kilku dni zaczniemy nowe życie? – blondyn upewnił się, że nic nie ulegnie spaleniu i odwrócił się przodem do Marcela. Pocałował go krótko i uśmiechnął się, widząc promienną twarz chłopaka.
– Zgadza się. Będziemy wolni od tej baby – zielonowłosy z radością wyrzucił dłonie w górę, uważając, by nie uderzyć Nicka. Pragnął już przenieść się w czasie, gdy ich jedynym problemem było opłacenie rachunków.
– A teraz pora na obiad. Pewnie jesteś już głodny – Marcel kiwnął głową i po chwili odsunął się od partnera.
– To nakryję do stołu – dodał z uśmiechem i wziął się do pracy, zaczynając przy tym nucić. Dzięki temu młoda para mogła szybko usiąść do posiłku i cieszyć się nim we dwoje. Oboje pogrążyli się w rozmowie i snuciu planów dotyczących ich przyszłości. Ich wspólnej przyszłości, którą zamierzali przeżyć razem. Sama wizja życia bez kłamstwa i maski, którą musieli zakładać za każdym razem, gdy opuszczali bezpieczny azyl zwany ich mieszkaniem. Wszystko układało się wręcz wyśmienicie.
***
Minęło pięć dni, a Tomur wciąż nie dawał oznak życia. Marcel siedział jak na szpilkach, ściskając telefon w dłoni, jakby wpatrywanie się w niego spowodowałoby, że urządzenie nagle by zadzwoniło.
– Daj spokój, na pewno się do ciebie odezwie – Nickodem wyrwał chłopaka z zamyślenia, przerywając panującą ciszę. Blondyn wyszedł właśnie spod prysznica i od razu zauważył zdenerwowanie, które malowało się na twarzy jego partnera.
– Mam taką nadzieję. Przecież wszystko jest gotowe. Odbieramy te dokumenty i możemy jechać – zielonowłosy przytulił się do alfy i przymknął na chwilę oczy.
– Aleś ty niecierpliwy – blondyn zaśmiał się i bardziej przyciągnął do siebie chłopaka, składając przy tym pocałunek na jego czole.
– Siedź cicho – chłopak mruknął, próbując się uspokoić w ramionach Nicka. Jednak mimo to wciąż niecierpliwie spoglądał na swoją komórkę. Na jego szczęście urządzenie wydało z siebie znajomy dźwięk. Zielonowłosy zerwał się i od razu odebrał telefon.
– Dzień dobry piękny – Marcel od razu rozpoznał głos Tomura. uśmiechnął się. Poprawił swoje włosy i odsunął się trochę od Nickodema. Nie chciał, by ten przypadkiem podsłuchał jak nazywa go rozmówca. Potem musiałby znosić sceny zazdrości, a tego nie chciał.
– Dzień dobry. Wszystko już gotowe? Kiedy będziemy mogli się spotkać? – zapytał zniecierpliwiony. Przy okazji zaczął spacerować po pokoju, chcąc jakoś rozładować emocje.
– Podaj adres, wrzucę ci kopertę do skrzynki, tak będzie lepiej. Zgoda? Niestety nie mam możliwości spotkać się z tobą twarzą w twarz – Marcel kiwnął głową, mimo że zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna tego nie widzi. Następnie przekazał mu odpowiednie informacje i pożegnał się z nim wesołym głosem. Potem zadowolony rzucił się na Nicka, całując go mocno. Blondyn sapnął zaskoczony, nie potrafiąc nadążyć za chłopakiem. Dopiero po jakimś czasie oddał pocałunek, kładąc swoje dłonie na jego talii.
– Wreszcie będziemy mogli zacząć nowe życie – zielonowłosy wyszeptał, gdy tylko się od siebie oderwali. Pogłaskał jego policzek, wciąż nie przestając się uśmiechać.
– To prawda kochanie. A teraz dokończymy pakowanie. Jutro wyjeżdżamy – Nickodem dodał zadowolony, obrzucając spojrzeniem ich mieszkanie. Przez ten czas zdążył zrobić się lekki nieporządek.
– Już lecę. Ale najpierw zadzwonię do mamy, na pewno pożyczy nam samochód, a nawet namówi tatę, by pomógł nam przenieść te wszystkie rzeczy – dodał podekscytowany i znowu chwycił za telefon, tym razem dzwoniąc do rodzicielki.
A Nickodem tylko siedział i z lekkim uśmiechem obserwował Marcela, wciąż nie mogąc uwierzyć jakie szczęście mu się trafiło, że związał się z takim cudownym chłopakiem.
Więc żyję, ig
CZYTASZ
Fałszywa Omega ✔
ContoWiele osób przekonało się już o tym, że nie da się pokonać przeznaczenia. Jednak mimo to wciąż znajdują się ludzie, którzy podejmują się tego wyzwania. Kończy się one zazwyczaj porażką lub pozorną wygraną. Los jest zbyt silny dla zwykłych śmiertelni...