Rozdział 3

2.5K 64 5
                                    

Wybiegłam z klasy, w progu mijając nauczyciela z historii. Trochę szkoda, bo bardzo lubię jego lekcje. Ale jak tu siedzieć na historii w rozdartym swetrze, który odkrywa całe plecy?! A co się stało? Sama do końca nie wiem, dziewczyny z klasy tak nagle się do mnie podeszły z nożyczkami. Stwierdziły ze fajnie, będzie pociąć mój sweter, oczywiście dla „żartu". Resztę klasy to bawiło i nawet zaczęli robić zdjęcia. Nie zdziwię się, jeśli jutro będą w internecie, poczułam zimno na mojej skórze. Zadrżałam z emocji i zimna... W końcu jest początek stycznia, nagle mój telefon się odezwał. Przypominając o moim drugim i chyba nawet większym problemie. Lecz nagle jakbym dostała olśnienia! To na pewno pomysł mojej klasy!! Czy oni nawet teraz nie mogą dać mi spokoju?! Tylko ciągnąć te gierkę ze SMS-ami?!

Nieznany: nie jest Ci zimno?

Jeszcze się mnie pytają, to oni mnie tak urządzili! Nie wiele myśląc, po prostu weszłam w ustawienia i zablokowałam numer. Po kłopocie powinnam zrobić to od razu. Uśmiechnęłam się trochę z ulga, idąc w stronę domu. Mam gdzieś, że zostały jeszcze 3 lekcje. Oceny mam dobre, zachowanie też, a to sobie po prostu usprawiedliwienie czy coś. Po 5 minutach znowu dostałam wiadomość, tym razem z całkiem innego numeru.

Nieznany: zablokuj mnie jeszcze raz, a NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE!!

Gwałtownie się zatrzymałam jak wryta w betonowy chodnik. Czułam jak krew odpływa mi z twarzy, a oczy się szklą. Czemu ten ktoś po prostu nie da mi spokoju? I czy czasami to już nie jest groźba? Chyba tak...

Nieznany: przepraszam księżniczko, nie powinienem się tak unosić. Wybacz...

On mnie przeprasza? To się robi naprawdę chore. Wielka gula rosła w moim gardle... Boje się go...

Nieznany: zapytam jeszcze raz, a ty jak grzeczna dziewczynka mi odpowiesz.
Nieznany: Czy to jasne?
Nieznany: nie jest Ci zimno?

Powoli wzięłam głęboki drżący wdech, żeby się uspokoić, na marne... nie daj mu się Katerine... on nie ma prawa, by cię tak obserwować...

Ja: z tego, co mi się wydaje to nie twój interes.

Nieznany: przesyła zdjęcie.

Przez chwilę myślałam, że kolana się pode mną ugną. Nawet zachwiałam się przez chwile na nogach... Na zdjęciu byłam ja, w rozdartym swetrze, stojąca na środku chodnika i gapiąca się w komórkę. Zdjęcie było zrobione trochę z boku i tak jakby.... KTOŚ STAŁ ZA MNĄ! Jak oparzona się odwróciłam, lecz chodnik był pusty. Nikogo tam nie było, szybko przetarłam mokre oczy, cofając się powoli... Moje serce znowu przyspieszyło z przerażenia. Koło chodnika stało tylko parę aut, które i tak były puste! Odwróciłam się i wręcz biegnąc, ruszyłam do domu.

Nieznany: mi się słonko wydaję, że to jednak mój interes.
Nieznany: przecież pisałem Ci, że nie masz się czego bać.

Ja: z wyjątkiem ciebie!!! Boże z kąt musiał uciec ten koleś?

Nieznany: no wiesz....
Nieznany: ja bym Cię w życiu nie skrzywdził!
Nieznany: uwierz mi, moją księżniczko...
Nieznany: bo to słowo twojego księcia.

Już prawie dobiegłam do apartamentu, niedługo będę bezpieczna. Sama wśród wielkich pustych ścian... Po raz kolejny zamknę się w pokoju i wszystko będzie dobrze. Tak jak być powinno...

Ja: Czego nie rozumiesz w tak prostym poleceniu, jak ,,SPADAJ!"?

Otworzyłam drzwi i jeszcze raz się rozejrzałam. I zamknęłam się w domu na klucz, rzuciłam szybko plecak na ziemie i przesunęłam szafkę na buty, zastawiając nią drzwi frontowe.

Nieznany: Ranisz.

Ja: Ja. Cię. Nie. Znam. Człowieku!

Nieznany: Katerine już to przerabialiśmy...


Kolejny rozdział już po korekcie. 

Jak wam się podoba?

Numer PomylonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz