kilka godzin później~Luka~
Przeszedłem przez korytarz, właśnie wyszedłem z siłowni. Zostawiając w środku, zmasakrowany worek treningowy. Nie powinienem jej bić ani tak straszyć. Ale już nie wytrzymałem, nie chce, żeby się ode mnie odgradzała. Wiele razy widziałem jak robi to, w szkolę. Pójdę przeprosić moją księżniczkę. Już chciałem przekręcić klucz w zamku, kiedy poczułem przeciąg zimnego powietrza na nogach. Którego zdecydowanie nie powinno tu być. Szybko otworzyłem drzwi, w nadziei, że Katerine po prostu czyta przy otwartym oknie. Ale po chwili potwierdziły się moje najgorsze przypuszczenia. Zwiała. Po sekundzie biegłem już w stronę pokoju Gabe i uderzyłem pięścią w drzwi.
- Co jest ...- otworzył rudowłosy.
- uciekła — przerwałem mu.
***
Biegłam przed siebie, mimo że nikt mnie nie goni. Nie mam zamiaru ryzykować, chociaż im dłużej nad tym zastanawiam, to był to kiepski pomysł. Robi się ciemno i zimno, a ja mam na sobie tylko zieloną sukienkę. Do tego ten las zdaje się ciągnąć w nieskończoność, zero ulic, czy zabudowań. Tylko drzewa, krzaki i jeszcze raz drzewa. No serio, na jakie odludziu mnie oni wywieźli? Wzdrygnęłam się na wspomnienie, jak zostałam tam zabrana. Nie! Nie wrócę tam! Zatrzymałam się, opierając o pień, co teraz? Skrzyżowałam ręce, próbując dodać sobie trochę ciepła. Co, jeżeli źle zrobiłam, uciekając? Nie! Oni mnie przecież porwali! Nagle usłyszałam cichy szum, woda. Szybko ruszyłam w tamtą stronę, po chwili dotarłam do rwącej rzeki. Niebo powoli robiło się granatowe. Poprawiłam sukienkę i rozejrzałam się. Gdybym dostała się na drugi brzeg, to nie mogliby mnie potem tak łatwo dorwać. Jeszcze długą chwilę szłam wzdłuż brzegu, najgorsze jest to, że po drugiej stronie też nie ma nic oprócz lasu. Więc nie mam pewności czy to mi coś da, jak się tam dostanę. Gdyby była tu przynajmniej jakaś droga... Szczęście chyba mi sprzyja, nagle kawałek przed sobą zobaczyłam powaloną wierzbę. Która tworzy naturalny ,,most” nad rzeką. Czy los potrafi być ironiczny? Albo ma kiepskie poczucie humoru? Bo zaraz po tym usłyszałam gdzieś za sobą warczenie silnika. No nie! Tylko nie to! Nie oni! Rzuciłam się biegiem do zwalonego drzewa, złapałam za jeden z wystających korzeni i wdrapałam się na śliski pień. Oddech mi przyspieszył z przerażenia, a mięśnie drżały, na samą myśl o reakcji luki wpadałam w kompletnej panikę. W tym samym czasie z krzaków wyjechał kład.
- Katerine!- jaka była moja ulga, kiedy zamiast czarnych zobaczyłam rude włosy. Ale to nie oznacza, że jestem bardziej bezpieczna. W końcu oni się przyjaźnią... mało tego on mu pomaga. Postawiłam kilka kroków naprzód, odnotowując rzekę pode mną.
- Zejdź z tego! To nie bezpieczne!- odwróciłam się, Gabe zszedł z pojazdu i podszedł bliżej drzewa, ale jeszcze nie wszedł na nie...
- Nie! Odejdź!- krzyknęłam, przyspieszając kroku.
- Zejdź! Pogadajmy!!- zawołał ponownie, chciałam płakać z bezsilności i być jak najdalej stąd.
- Nie! Luka i tak mnie, ukarze! - przecież groził, że jak spróbuję uciec to, to zrobi. A mi się prawie udało, wolę nie myśleć co wymyśli. Gabe zbliżył się do pnia i zaczął się na niego wdrapywać. Szybko postawiłam kolejny krok, nagle noga boleśnie osunęła się z pnia do wody, a ja jak lalka poleciałam...Cały świat zawirował mi przed oczami. Z dużą siłą uderzyłam czymś w ramię, straciłam grunt pod stopami już dawno. W jednej chwili stałam na powalonym drzewie, w drugiej zwisałam na nim. Desperacko próbując się czegoś złapać, ale ręce ślizgały mi się po gładkiej powierzchni. Raniac tylko palce w ostrych drzagach. Ramię bolało coraz bardziej, a ja w końcu wypadłam do wody. Słysząc tylko głośny krzyk Gabe... Prąd pociągnął mnie pod taflę, nie dając szans na nabrania powietrza. Szarpałam się z lodowatą wodą, próbując wypłynąć na powietrze. Ale z chwil na chwilę byłam tylko coraz bardziej wykończona i podwyższona. Za każdym razem, kiedy udało mi się złapać choć trochę tlenu, woda zalewała mi nos, usta i gardło. Nogami nawet nie siegalam dna... Zacisnęłam zęby, kiedy uderzyłam w coś plecami. Oczy powoli zaczęły mi się zamykać, a ciemna woda pochłaniała mnie. Na skraju świadomości poczułam, jak coś łapie mnie za rękę. Potem nie pamiętam już nic....
Witam witam
Jeśli ktoś tu jeszcze jest?
Moja wina bo przez ostatnie zdarzenia żyłami jak zombi beż czasu dla siebie. Jednak staram się to zmienić. I sprubuje reanimować historie gangu Luki.Tenskniliscie?
Jeśli tak zostawcie po sobie choć maly ślad!
Mam nadzieję że ta książka odżyje a mało tego w planach mam nowe historie które benda pojedynczymi one- shortami.
CZYTASZ
Numer Pomylony
Action13:25 Nieznany: nie płacz, księżniczko. Ja: Sorry pomyliłeś/łaś numer. Nieznany: ja się nigdy nie mylę. Nieznany: moja księżniczko Ja: Naprawdę! Pomyłka, nie znam cię! I nie nazywaj mnie tak! Nieznany: znowu płaczesz.... Nieznany: na razie nie musis...