-Księżniczko, wstawaj — podniosłam głowę wyrwana ze snu. Przed sobą zobaczyłam dwie ciemne niebieskie tęczówki. Jak burza, pomyślałam. Chciałam się podnieść, ale ręce chłopaka mnie wyprzedziły. Luka ostrożnie posadził mnie na swoich kolanach. Nie miałam nawet siły, by zaprotestować, a wyrwanie się i tak nic by nie dało. Podsunął mi pod nos miskę z parującą zupą. Myślałam, że chce mi ja podać, lecz chłopak sam wziął łyżkę i podsunął mi ją pod usta. On ma zamiar mnie karmić? Przecież nie jestem dzieckiem. Pokręciłam przecząco głową i chciałam zabrać od niego miskę. Dam radę jeść sama, wtedy przypomniałam sobie o skutej ręce.
- nie dasz rady jeść sama — powiedział, jakby czytając mi w myślach.
- otwórz buzię — rozkazał, znowu podsuwając łyżkę.- musisz coś zjeść, żebym mógł dać Ci leki — podałam się i otworzyłam usta, a on uśmiechnął się ciepło. Zaczął mnie karmić, w pewnym momencie palcem wytarł kącik moich ust. Wzdrygnęłam się zaskoczona i spojrzałam na Lukę.
- chcesz jeszcze?- zapytał.
- N...ie — powiedziałam strasznie zachrypniętym głosem. Czarnowłosy przechylił się, odstawiając miskę na szafkę nocną. Zabrał z niej jeszcze szklankę i jakieś tabletki. Podsunął mi je pod nos, a ja trochę się odsunęłam. Z kąt mam wiedzieć, czy to są leki, co jak podkłada mi narkotyki?
- musisz je wziąć, inaczej ci się nie poprawi — powiedział, przytrzymując mnie w miejscu.
- Nie — szepłam próbując się wyszarpnąć, nagle dostałam ataku kaszlu. Luka delikatnie gładził mnie po plecach, aż mi nie przeszło. Gardło bolało strasznie, chłopak złapał mój podbródek.
- Kater proszę — powiedział, cicho patrząc mi w oczy. Nie wiem czemu, ale jakaś część mnie ufa mu. Po jeszcze chwil wąchania przyjęłam leki. Luka uśmiechnął się jeszcze bardziej i przytulił mnie.
- Luka... Rozkuj mnie...- poprosiłam, a jego mięśnie się spięły.
- Nie — warknął groźnie, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie skulić. On to zauważył i spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Ciebie nie mogę stracić, moja księżniczko — szepnął, wzmacniając uścisk, jakby bał się, że zaraz zniknę. Przecież ja się ledwie trzymam na nogach, jakbym mogła uciec albo coś? Znowu zostałam położona, ale tym razem niebieskooki położył się obok. I obydwóch nas przykrył, cały czas nie wypuszczając mnie z objęć. I czemu w kółko powtarza, że jestem jego? Obrodziłam się w jego ramionach, żeby być twarzą do niego.
- powiedz mi coś o sobie — poprosiłam cicho.
- naprawdę chcesz, wiedzieć coś na mój temat?- wydawał się zaskoczony, ale też szczęśliwy z tego pytania.
- en.. tak, ty wiesz o mnie bardzo dużo, a ja o tobie tyle co nic - powiedziałam zawstydzona. Luka złapał jeden kosmyk moich włosów i zaczął się nim bawić.
- Nazywam się Luka Freedom mam 18 lat i chodziłem do twojego liceum. Moi rodzice mieli dość dużą sklepów, przez co było ich stać na ten dom — nie spuszczałam wzroku z jego palców, na które nawijał sobie moje włosy. Czemu powiedział ,,Mieli"? Całkiem tak jakby ich już nie było.
- Oni ... nie żyją... Już od paru lat.... wtedy zaczęły się te wszystkie problemy...- westchnął cicho, widziałam ból w jego oczach i postanowił to przerwać.
- Luka, jeśli nie chcesz, nie musisz o tym mówić — powiedziałam ciągle zachrypnięta, kładąc rękę na jego torsie. On złapał moją dłoń i splótł nasze palce, byłam zaskoczona tym gestem. Bo nikt wcześniej tak nie robił.
- Nie, ty powinieneś o tym wiedzieć — powiedział- oni zginęli w wypadku samochodowym tuż po naszej kłótni. Byłem zły na siebie, wtedy popadłem w nałogi. Przez jakiś czas w kółko ćpałem i piłem. Aż pewnego dnia zobaczyłem Cię...- ścisnął lekko mój nadgarstek.- Nie wiem, co mnie napoczatku do ciebie ciągnęło, ale zawsze jak tylko, cię widziałem nie potrafiłem, oderwać wzroku. Kiedy inne dziewczyny robiły wszystko by zwrócić na siebie uwagę. Ty robiłaś to nie świadomie. Byłaś taka prawdziwa, bez tego sztucznego uśmiechu. Bez tony pudru i mazideł na twarzy. Zacząłem cię szukać wzrokiem, często nie wiedziałem, że to robię. Twoja obecność sprawiała, że znikał mój żal. Powoli przestawałem pić i brać. Pamiętam jak pewnego dnia szkłem się znowu uchylać w cztery dupy i minąłem Cię na ulicy. Miałem wtedy wybór iść dalej i się schlać lub... - tu zrobił małą przerwę i spojrzał mi w oczy.- pójść za tobą, wybrałem to drugie. Czułem się jak wariat i chyba rzeczywiście wtedy zwariowałem. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to chore. Próbowałem o tobie zapomnieć, przestać. Po prostu starałem się normalnie żyć, ale moje myśli same krążyły wokół Ciebie. W końcu się podałem, chciałem normalnie pójść i zagadać. Ale zrozumiałem, że pierw muszę się ogarnąć, co nie było łatwe. I szczerze trochę mi zajęło. Kiedy już miałem to zrobić ...
CZYTASZ
Numer Pomylony
Action13:25 Nieznany: nie płacz, księżniczko. Ja: Sorry pomyliłeś/łaś numer. Nieznany: ja się nigdy nie mylę. Nieznany: moja księżniczko Ja: Naprawdę! Pomyłka, nie znam cię! I nie nazywaj mnie tak! Nieznany: znowu płaczesz.... Nieznany: na razie nie musis...