Dni mijały, zlewając się ze sobą. Schemat ciągle wyglądał tak samo: Budzę się rano, ubieram się i robię poranną toaletę. Jeden z chłopaków przynosi mi śniadanie. Czytam. Dostaje obiad. Czytam lub włączam sobie telewizor. Luka przynosi mi kolację. Z kolacją zawsze, przychodzi czarnowłosy, po zjedzeniu próbował wciągnąć mnie w jakąś rozmowę. Ale ja się nie dałam, tak jak w szkole wybudowałam wokół siebie mur. Przez który nikogo nie wpuszczam, to taka moja reakcja obronna na ludzi. Niestety on, zamiast się zniechęcić, zaczął próbować coraz bardziej. Wszystko byle odwrócić moją uwagę od lektury. Już mnie też nie wypuszczają z pokoju, od mojej ostatniej próby jestem ciągle zamykana na klucz. A jeżeli chodzi o Zen'a to nie wiem nic, nie odpowiadają mi, kiedy o to pytam. Może spłaca, może nie. Nie mam pojęcia.
- kolacją — zawołał chłopak, wchodząc do pokoju. Wstałam z łóżka, na którym leżałam i podeszłam do stolika kawowego. Luka postawił przede mną talerz z jedzeniem i usiadł naprzeciwko.
- jeszcze Ci się nie znudziła?- zapytał, podnosząc moją książkę. Ja tylko przecząco pokręciłam głową, starałam się coś zjeść, jednocześnie ignorując jego ciekawskie spojrzenie. Niestety tak się nie da. Udało mi się zjeść, tylko połowę tego, co mi dał, więcej już naprawdę nie zmieszczę. Szybko wstałam, mamrotając jakieś ,,dzięki" odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale zatrzymała mnie jego dłoń na moim nadgarstku. Automatycznie wszystkie moje mięśnie się napiły.
- chyba musimy pogadać- westchnął chłopak, wstając z kanapy. Spojrzałam na niego pytająco.
- chciałbym, żebyś była tu szczęśliwa- szepnął, kładąc dłoń na moim ramieniu. Szybko ją odtrąciłam.
- jak mam być szczęśliwa? Porwałeś mnie, jestem tu zamykana -.
- Tak, ale dlatego, że próbowałaś uciec. Nie musiało tak być- warknął.
- Luka proszę, wypuść mnie, te rachunki Zen'a to nie moja sprawa. Ja nawet nie wiem, na co on wydał tę kasę. Proszę, wypuści mnie, nikomu nie powiem, że mnie tu trzymałeś. Ogóle nic nie powiem — błagałam cicho, czarnowłosy delikatnie złapał mój podbródek.
-jeżeli Cię wypuszczę, stracę Cię, a tego nie chcę- szepnął, gładząc mi włosy.
- nie mogę Cię stracić- szepnął jeszcze ciszej.
- a jakbym Ci obiecała, że będziemy się spotykali? - pytałam, trzymając się już tylko resztki nadziei.
- Katarinę powiedziałem; NIE!!- krzyknął gwałtownie, a jego oczy pociemniały.
- ale dlaczego? Czemu ja?
- bo jesteś moja! - krzyknął — przestań tak mówić! Nie jestem rzeczą, żeby mieć właściciela! A już na pewno Ciebie!!- krzyknęłam. Nagle poczułam straszny ból, tak mocny, że nie utrzymałam się na nogach i upadłam. Znowu mnie uderzył, skupiłam się na podłodze.
- uważaj, co mówisz, księżniczko- warknął i wyszedł.
Usłyszałam jeszcze zgrzyt klucza w zamku i szybkie dudnienie kroków. Spod moich powiek pociekły łzy, czemu nie potrafię być silna?! Choć raz?! Tylko zawsze jestem taka słaba!! Podeszłam do drzwi i dzięki szparze między podłoga a drzwiami. Sprawdziłam, czy jest czysto, kiedy się tak okazało, szybko podbiegłam do okna i otworzyłam je na oścież. Dłużej nie wytrzymam w tym wariatkowo. Jeszcze raz sprawdziłam jak daleko mam do balkonu piętro niżej. Dobra, najwyżej się połamie i dostanę tę karę. Zdjęłam pościel z łóżka i zrobiłam z niej prowizoryczną linę. Dotknęłam delikatnie policzka, który cały czas piekł z bólu. Przywiązałam ,, sznurek" do nogi szafy, Boże gorzej niż w jakimś tandetnym filmie. Wyrzuciłam prześcieradło przez okno, potem mocno się go złapałam. I powoli się zsunęłam za okno, to nie było nawet takie trudne. Wokół nadgarstka owinęłam sobie linę, dla pewności, żeby nie spaść. Nagle noga mi się osunęła i z ostatnich 2 metrów spadłam, uderzając w betonową podłogę balkonu. Cicho jęknęłam, będzie ślad, tyle dobrego, że upadłam na plecach. Szybko wstałam, chyba nikt mnie nie usłyszał. Szczęście po raz pierwszy stoi po mojej stronie, drzwi od balkonu były uchylone. Wyszłam do małego saloniku, nie znam rozmieszczenia pomieszczeń w domu. A ten jest ogromny, co teraz? Wiem, gdzie jest kuchnia, może tam spróbować? Po cichu przeszłam przez korytarz i po schodach, cały czas nasłuchiwałam czy nikogo nie ma w pobliżu. Zajrzałam do salonu, a ten był pusty. Uśmiechnęłam się, już nie daleko. Wbiegłam do kuchni, nie będę marnować czasu na szukanie drzwi frontowych. Wdrapałam się na blat i po cichu otworzyłam okno, choć każdy dźwięk wydawał się o wiele głośniejszy. Chwilę trwałam w bez ruchu, ale chyba nikt nic nie zauważył. Szybko nie czekając, na nic wyskoczyłam, nie wierzę, że tak łatwo to poszło. Przymknęłam okno, by tak szybko nie zauważyli, jeszcze tylko mur i jestem wolna! Podbiegłam do kamiennego płotu, dobra jak go przejść? Z gabinetu widziałam bramę wjazdową, ale z niej nie skorzystam. Co, jeśli ma tam kamery? Rozejrzałam się za czymś, co mogłoby mi teraz pomóc, mój wzrok padł na kosz na śmieci. Ostrzenie na nim stanęłam i po chwili byłam za murem. Nie wierzę! Nareszcie wolną!
CZYTASZ
Numer Pomylony
Action13:25 Nieznany: nie płacz, księżniczko. Ja: Sorry pomyliłeś/łaś numer. Nieznany: ja się nigdy nie mylę. Nieznany: moja księżniczko Ja: Naprawdę! Pomyłka, nie znam cię! I nie nazywaj mnie tak! Nieznany: znowu płaczesz.... Nieznany: na razie nie musis...